Kradzież tablicy z Auschwitz jak kradzież znaku "Uwaga na łosie"

Aktualizacja:
Kradzież napisu "Arbeit macht frei" porównana przez szwedzką policję do znaku "uwaga na łosie"
Kradzież napisu "Arbeit macht frei" porównana przez szwedzką policję do znaku "uwaga na łosie"TVN24\Archiwum

Kradzież historycznego napisu "Arbeit macht frei" znad bramy obozu zagłady Auschwitz wstrząsnął całym światem, tylko nie... szwedzką policją. - Kradzież napisu będzie traktowana jako drobne przewinienie - orzekł jeden z szefów policji przed zatrzymaniem autora zlecenia. Porównał przy tym to przestępstwo do... kradzieży znaku drogowego "uwaga na łosie".

Policja nie przejęła się zbytnio wagą przestępstwa. Tuż po otrzymaniu przez szwedzką prokuraturę Europejskiego Nakazu Aresztowania szef sekcji ds. zwalczania przestępczości międzynarodowej Bertil Olofsson stwierdził, że "kradzież napisu z Auschwitz będzie w Szwecji traktowana jak drobne przewinienie" - poinformowała gazeta "Blekinge Laens Tidning".

Kradzież napisu z Auschwitz będzie w Szwecji traktowana jak drobne przewinienie. Nie będziemy wysyłać patrolu, aby go znaleźć. Postępujemy zgodnie ze szwedzkim prawem i podejmujemy środki proporcjonalne do skali przestępstwa Bertil Olofsson, szwedzka policja

To jak kradzież przez zagranicznego turystę znaku drogowego ostrzegającego przed łosiami Bertil Olofsson

Prawie jak łosie...

Dlatego też podejrzany o zlecenie kradzieży Anders Hoegstroem nie musiał się specjalnie obawiać. - Nie będziemy wysyłać patrolu, aby go znaleźć. Postępujemy zgodnie ze szwedzkim prawem i podejmujemy środki proporcjonalne do skali przestępstwa - stwierdził Olofsson.

Dodał jednocześnie, że w Szwecji przestępstwo to jest traktowane mniej więcej na tym samym poziomie "co kradzież przez zagranicznego turystę znaku drogowego ostrzegającego przed łosiami".

Z aresztu do Polski

Jak się jednak okazało, podejście Szwedów było słuszne - Anders Hoegstroem został zatrzymany bez większych problemów. Prokurator Agnetha Hilding Qvarnstrom poinformowała, że 34-letni Szwed został zatrzymany w czwartek w Sztokholmie na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Dodała, że Hoegstroem otrzyma obrońcę i zostanie przesłuchany przez szwedzkich śledczych, zanim władze podejmą decyzję ws. jego ekstradycji do Polski.

Jak dodała, ze względu na procedury, konieczne do wydania podejrzanego przez Szwecję, upłynie zapewne trochę czasu zanim Anders Hoegstroem stanie przed polskim prokuratorem. Tymczasem Prokuratura Okręgowa w Krakowie, prowadząca śledztwo w sprawie kradzieży napisu, nie posiada żadnych informacji w sprawie zatrzymania Szweda. - Nie dotarło do nas jeszcze żadne oficjalne potwierdzenie faktu zatrzymania podejrzanego - skomentowała rzeczniczka prokuratury Bogusława Marcinkowska.

"Zemszczą się za przodków"

Autorka artykułu w gazecie "Blekinge Laens Tidning" Simone Hansen skontaktowała się z podejrzanym, który już wcześniej zapowiadał, że stawi się na przesłuchanie w Polsce. Hoegstroem wyraził już jednak wątpliwość, czy może polegać na polskim systemie prawnym. - Polska policja kilkakrotnie złamała umowy, jakie zawarliśmy w trakcie śledztwa - skarżył się Hoegstroem dziennikarce.

Powiedział też, że dowiedział się z polskich źródeł, że jeden z polskich prokuratorów groził mu, mówiąc w mediach, że chce go zamknąć w zemście za los krewnych, którzy byli więźniami Auschwitz.

Według dziennikarki, która rozmawiała z Hoegstroemem, podejrzany jest przestraszony. - Boi się polskiego wymiaru sprawiedliwości, ale zapowiada, że będzie współpracować - przyznała Polskiej Agencji Prasowej Simone Hansen.

Chciał ukraść napis

O tym, czy Szwed po zatrzymaniu zostanie przekazany stronie polskiej, będzie musiał jeszcze zadecydować szwedzki sąd. Tablica z historycznym napisem "Arbeit macht frei" znad bramy byłego niemieckiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau została skradziona 18 grudnia 2009 roku i spowodowała międzynarodowe zamieszanie.

Napis - pocięty na trzy części - odnaleziono kilkadziesiąt godzin później we wsi koło Torunia. O udział w kradzieży podejrzanych jest pięciu Polaków. Z ustaleń prokuratury wynika, że mężczyźni działali na zlecenie pośrednika ze Szwecji, Andersa Hoegstroema. Został on zidentyfikowany przez krakowską prokuraturę na podstawie informacji ze Szwecji i po rozpoznaniu go przez dwóch podejrzanych.

Na tej podstawie wydano postanowienie o przedstawieniu mu zarzutu podżegania do kradzieży napisu. Po uzyskaniu z sądu decyzji o zastosowaniu 14-dniowego aresztu prokuratura wydała za nim list gończy, który jest podstawą do ENA.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: TVN24\Archiwum