Korupcja, furia i fałszerstwa. Krótka historia wyborów w Afganistanie


Jeśli sobotnie wybory prezydenckie w Afganistanie zakończą się powodzeniem, po raz pierwszy władza przejdzie tam z rąk do rąk w pokojowy i demokratyczny sposób. Jeśli okażą się klapą, Zachód nie tylko wycofa wojska z Afganistanu, ale przestanie mu pomagać.

Sobotnie wybory prezydenckie są trzecią wolną elekcją przywódcy afgańskiego państwa od amerykańskiej inwazji pod Hindukuszem i obalenia talibów jesienią 2001 r. Pierwsze wybory, w 2004 r., wygrał Hamid Karzaj, trzy lata wcześniej wyniesiony przez Amerykanów do władzy w Kabulu. Tamte pierwsze w historii kraju wolne wybory zostały uznane za sukces i dowód, że dzięki zachodniej inwazji w Afganistanie zaprowadzany jest porządek, a kraj staje na nogi po dziesięcioleciach wojennych kataklizmów.

Polityczna katastrofa

Następne wybory prezydenckie w 2009 r. (w Afganistanie dwukrotnie, w 2005 r. i 2010 r., wybierano także parlament, ale nie odgrywa on większego znaczenia w miejscowej polityce) okazały się już jednak katastrofą, a sprawy w Afganistanie zaczynały przybierać fatalny obrót.

Amerykanie i ich zachodni sojusznicy, zajęci bez reszty inną wywołaną przez siebie wojną, w Iraku, zapomnieli o Afganistanie i dali czas talibom na reaktywację. W kraju wybuchła partyzancka wojna, a korupcja przeżarła wspierane przez Zachód afgańskie władze, a także cały system zachodniej pomocy dla Afganistanu. Wybory z 2009 r. zakończyły się skandalem. Amerykanie, rozczarowani rządami Karzaja, usiłowali się go pozbyć i w wyborach jawnie wspierali jego rywala, Dr. Abdullaha. Karzaj wpadł w furię, a jego urzędnicy sfałszowali ordynarnie wyniki wyborów. Ostatecznie, przy akompaniamencie amerykańskich i afgańskich wzajemnych oskarżeń i pretensji, Karzaj wygrał reelekcję, ale stracił wizerunek dobrego władcy zarówno w Afganistanie, jak na oczarowanym nim wcześniej Zachodzie.

Karzaj już nie może

W sobotnich wyborach Karzaj już startować nie może. Zabrania mu tego konstytucja, ograniczająca prezydenckie, 5-letnie, kadencje do dwóch. Jeśli już w sobotę któryś z ośmiu pretendentów do fotela prezydenckiego zdobędzie ponad połowę głosów, Karzaj złoży urząd i odejdzie z pałacu prezydenckiego, a wraz z nim jego epoka, rozpoczęta zachodnią inwazją na Afganistan w 2001 r. i zakończona ewakuacją wojsk Zachodu, planowaną na koniec 2014 r. Panowanie Karzaja przedłużyć może nierozstrzygnięty wynik sobotniej elekcji. Jeśli żadnemu z rywali nie uda się zdobyć ponad połowy głosów, konieczna będzie dogrywka między dwoma najsilniejszymi kandydatami. Druga runda zostanie rozegrana latem i dopiero wtedy 57-letni Karzaj przestanie być prezydentem.

Autor: rf/tr / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: