Koroner: śmierć Roberta Dziekańskiego była zabójstwem

Polak ofiarą "zabójstwa" na kanadyjskim lotnisku
Polak ofiarą "zabójstwa" na kanadyjskim lotnisku
TVN 24
Robert Dziekański zmarł na kanadyjskim lotniskuTVN 24

Śmierć Roberta Dziekańskiego na lotnisku w Vancouver w 2007, do której doszło po użyciu paralizatorów przez policję, była zabójstwem - wynika z raportu urzędu koronerów prowincji Kolumbia Brytyjska.

Jak wyjaśniła agencja The Canadian Press, która opisała raport, termin "zabójstwo" w raportach Coroners Service jest neutralnym terminem oznaczającym tyle, że do śmierci doszło w wyniku działania innej osoby lub innych osób, ale określenie to nie przypisuje nikomu winy w takim przypadku.

Precyzyjna robota

Zgodnie z prawem, Coroners Service zajmuje się ustaleniem tożsamości osoby zmarłej w nagłych czy niejasnych okolicznościach oraz określa jak, kiedy, gdzie i w jaki sposób zmarła. Po dochodzeniu zgon danej osoby jest klasyfikowany jako naturalny, przypadkowy, jako samobójstwo, zabójstwo lub w niedających się ustalić okolicznościach. Coroners Service nie zajmuje się ustalaniem winy. W opinii koronera, śmierć Dziekańskiego nastąpiła w wyniku ataku serca, który nastąpił po użyciu paralizatorów. Koroner Patrick Cullinane zaznaczył w swoim raporcie, że doszedł do podobnych wniosków jak wcześniej sędzia Thomas Braidwood, którego komisja pracowała na zlecenie rządu Kolumbii Brytyjskiej. W 2010 r., po przeprowadzeniu dochodzenia, Braidwood uznał użycie tasera wobec Dziekańskiego za nieuzasadnione, a działania policjantów z RCMP (Royal Canadian Mounted Police - Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej) za zbyt pośpieszne. Podkreślił też, że gdyby policjanci nie mieli paralizatorów, zastosowaliby inne środki znane im ze szkoleń. W jego opinii, użycie tasera spowodowało wzrost ciśnienia krwi i przyspieszenie pracy serca, a pięciokrotne użycie broni odegrało olbrzymią rolę w śmierci zmęczonego i zdenerwowanego Polaka.

Na lotnisku

14 października 2007 roku Dziekański zmarł po tym, gdy na lotnisku w Vancouver funkcjonariusze RCMP użyli paralizatorów, żeby go obezwładnić. Jak wynikało z nagrania, które jeden ze świadków wydarzenia zarejestrował na lotnisku, Dziekański zachowywał się dość gwałtownie po długim locie i dziesięciogodzinnym oczekiwaniu, kiedy nikt go nie skierował do właściwej dalszej części lotniska, jednak w niczym nie zagrażał policjantom. Proces czterech policjantów, którzy mają usłyszeć zarzuty składania fałszywych zeznań, miał się rozpocząć w maju 2011 r. Termin był już jednak kilkakrotnie przesuwany i obecnie nie ma nowych informacji na ten temat. Każdy z czterech policjantów ma mieć odrębny proces. Zarzuty składania fałszywych zeznań przez policjantów podczas dochodzenia w sprawie śmierci Polaka zostały sformułowane przez prokuratora Richarda Pecka, specjalnie oddelegowanego przez rząd Kolumbii Brytyjskiej do zajęcia się sprawą śmierci Dziekańskiego. Peck uznał, iż małe jest prawdopodobieństwo skazania policjantów w związku z innymi potencjalnymi zarzutami. W czerwcu 2010 r. Peck zarekomendował rządowi prowincji ponowne przeanalizowanie wcześniejszej decyzji o umorzeniu śledztwa wobec policjantów. Peck został oddelegowany do pracy nad sprawą śmierci Dziekańskiego po przedstawieniu raportu komisji sędziego Braidwooda. Wcześniej, w grudniu 2009 r., komisja zajmująca się dochodzeniami w sprawie skarg na policję, wówczas pracująca pod kierownictwem Paula Kennedy'ego, przedstawiła raport w sprawie działania czterech oficerów policji, w którym stwierdzono, że użycie tasera wobec Dziekańskiego było "przedwczesne i nieadekwatne". W kwietniu 2010 roku RCMP przeprosiła publicznie matkę Roberta Dziekańskiego za jego śmierć. Policja zdecydowała się też na wypłatę odszkodowania.

Autor: mn\mtom\k / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Arch. TVN24