Władze Madrytu w sporze z rządem. "To nie jest walka ideologiczna, ale epidemiczna"

Źródło:
tvn24.pl, PAP

Wiceszef władz regionu Madrytu Ignacio Aguado wezwał w niedzielę ministra zdrowia Hiszpanii Salvadora Illę do zaprzestania konfrontacji w związku z rozważaną przez rząd interwencją w stolicy, która stała się epicentrum pandemii w kraju.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE >>>

Rząd centralny uważa, że środki podejmowane przez administrację regionalną nie są wystarczające, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się koronawirusa. - Zalecamy zrewidowanie podejmowanych środków przeciwko pandemii i wzięcie pod uwagę rekomendacji naukowców i ekspertów - powiedział Illa. - To nie jest walka ideologiczna, ale epidemiczna - podkreślił.

"To nie jest kwarantanna taka jak w marcu"

Ze względu na szybkie rozprzestrzenianie się koronawirusa władze wspólnoty autonomicznej Madrytu wprowadziły w zeszłym tygodniu ograniczenia w przemieszczaniu się mieszkańców w 37 strefach sanitarnych regionu, a następnie w kolejnych ośmiu. Są to obszary, gdzie wskaźnik liczby zakażeń na 100 tys. mieszkańców w ciągu ostatnich 14 dni wynosi 1000 lub więcej.

Tymczasem rząd centralny w Madrycie zalecił zamknięcie całego miasta i tych pobliskich gmin, gdzie liczba zakażeń wynosi 500 na 100 tys. mieszkańców w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Zalecił także ogłoszenie zakazu konsumpcji przy kontuarach w restauracjach i ograniczenie o 50 proc. liczby klientów wpuszczanych do restauracyjnych ogródków w całym regionie Madrytu.

"To nie jest kwarantanna taka jak w marcu i kwietniu, ale ograniczenie swobody przemieszczania się polegające na zakazie wjazdu i wyjazdu mieszkańców z poszczególnych stref sanitarnych" - napisał dziennik "El Mundo". Ograniczenie poruszania się przewiduje liczne wyjątki, takie jak wyjście do pracy, przychodni, banku, urzędu, w celu opieki nad chorymi, a także powrót do miejsca zamieszkania i inne, takie jak "siła wyższa" i sytuacja "absolutnej potrzeby".

"Istnieje poważne ryzyko zdrowotne dla mieszkańców Madrytu" - uzasadnił Illa w sobotę. Obecnie rząd rozważa "instrumenty prawne" w celu przejęcia kontroli zdrowotnej nad regionem. Według mediów hiszpańskich możliwe jest wprowadzenie w regionie stanu alarmowego, zgodnie z art. 155 konstytucji, albo - co uważane jest za bardziej prawdopodobne - odwołanie się przez rząd do dekretu o tzw. nowej normalności, który przewiduje możliwość interweniowania w regionie przez ministerstwo zdrowia ze względu na ochronę zdrowia publicznego.

"Współpraca nie może polegać na narzucaniu rozwiązań"

Źródła rządowe w Madrycie, na które powołał się portal 20minutos.es, "mają nadzieję, że nie będzie to potrzebne, gdyż administracja lokalna przyzna się do błędów (w zarządzaniu kryzysem) i dostosuje do rekomendacji ministerstwa zdrowia w sprawie zamknięcia miasta i pobliskich gmin".

Przewodnicząca regionu Madrytu z ramienia prawicowej Partii Ludowej (PP) Isabel Diaz Ayuso odpowiedziała w sobotę, że "byłaby gotowa zamknąć wszystkie dystrykty miasta i gminy, jeżeli takie samo kryterium rząd centralny zastosuje wobec reszty Hiszpanii, i jeżeli zacznie przeprowadzać testy PCR (na obecność koronawirusa) na lotnisku międzynarodowym w stolicy oraz na stacjach kolejowych".

- Podejmiemy wszelkie środki w celu ochrony mieszkańców. Jednak współpraca (z ministerstwem zdrowia) nie może polegać na narzucaniu rozwiązań - powiedział regionalny wiceminister ds. zdrowia Antonio Zapatero. Konfrontacja polityczna miedzy lewicowym rządem centralnym a rządem regionalnym Madrytu, gdzie rządzi prawicowo-liberalna koalicja PP i Ciudadanos, była powodem dymisji w miniony piątek wybranego wspólnie i zaledwie dwa dni wcześniej rzecznika madryckiej grupy ds. walki z COVID-19, Emilia Bouzy, który miał koordynować działania między obiema administracjami.

"Madryt jak Włochy"

Oddziały intensywnej terapii w Madrycie już są u granicy swoich możliwości, nie ma niezależnej agencji zdrowia publicznego, która ustanawiałaby jasne kryteria działania, nie ma wiarygodnych, całościowych i stale aktualizowanych danych, potrzebnych do podejmowania decyzji" - pisał w piątek "El Mundo". - Jesteśmy statkiem podczas burzy pozbawionym GPS - ocenił profesor zdrowia publicznego Uniwersytetu Pompeu Fabra w Barcelonie, Fernando Garcia Benavides, cytowany przez gazetę. "Madryt jest teraz jak Włochy na początku pandemii" – dodał.

Autorka/Autor:lukl/dap

Źródło: tvn24.pl, PAP