"Przebywał między życiem a śmiercią przez bardzo długie tygodnie. Wrócił do nas w świetnej formie"

Źródło:
Le Parisien, Reuters, L'Alsace

Jean-Luc Reitzer spędził cztery tygodnie w śpiączce po tym, gdy zdiagnozowano u niego zakażenie koronawirusem. Po ponad dwóch miesiącach wyszedł ze szpitala. Teraz pojawił się w pracy pierwszy raz od marca. Francuscy parlamentarzyści przywitali go owacjami na stojąco. 

69-letni Jean-Luc Reitzer jest członkiem parlamentu od 1988 roku i należy do partii opozycyjnej Republikanów (Les Republicains). Reprezentuje Altkirch, jeden z regionów we wschodniej Francji, który najbardziej ucierpiał podczas pierwszej fali epidemii COVID-19 na początku roku.

Jak podaje dziennik "Le Parisien", był on pierwszym francuskim posłem, u którego w marcu potwierdzono zakażenie koronawirusem. Reitzer trafił na oddział intensywnej terapii szpitala w Miluzie we wschodniej Francji, gdzie spędził dwa i pół miesiąca, w tym cztery tygodnie w śpiączce. Według relacji "Le Parisien", Reitzer był w stanie wrócić do domu w Altkirch w połowie maja. Przez ten czas stracił 20 kilogramów. Po powrocie do domu rehabilitował się.

Gdy 13 października wrócił do pracy, członkowie Zgromadzenia Narodowego przywitali go gromkimi brawami. Reitzer podziękował za gest i dodał, że jest bardzo poruszony. Podkreślił swoje uznanie dla pracowników służby zdrowia, którzy, jak mówił, również zasługują na brawa. Poseł odwołał się także do lepszego finansowania przez rząd systemu opieki zdrowotnej. - Pojawiło się zbyt wiele dysfunkcji. Jestem tego żywym świadkiem - komentował.

- Przebywał między życiem a śmiercią przez bardzo długie tygodnie. Wrócił do nas w świetnej formie - powiedział poseł Republikanów Damien Abad na późniejszej konferencji.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE

"Lekcja życia"

- To lekcja życia. Nie chciałem umierać, wciąż mam wiele do zrobienia - mówił w maju poseł Reitzer w pierwszym wywiadzie dla francuskiej gazety "L'Alsace". O swojej śpiączce powiedział, że nie pamięta niczego oprócz koszmarów.

Poseł opowiadał, że po przebudzeniu ze śpiączki musiał się "wszystkiego od nowa nauczyć: chodzić, pić, jeść, wstawać". Dodawał, że miewał chwile zwątpienia: - Nie mogłem już przełykać, jeść. Wątpiłem, byłem przygnębiony - przyznawał. - Kiedy się obudziłem, chciałem wyjść. Pielęgniarki odmówiły, mówiąc że wszystko jest zamknięte, sklepy i restauracje. Na początku myślałem, że mówiły to po to, aby odwieść mnie od tego pomysłu, ale nie zdawałem sobie sprawy, że wszystko na zewnątrz jest ograniczone.

Autorka/Autor:akw

Źródło: Le Parisien, Reuters, L'Alsace

Tagi:
Raporty: