Koniec z "dymkiem" w angielskich pubach


Niedziela jest w Anglii i Walii pierwszym dniem ustawowego zakazu palenia w miejscach publicznych. Takie przepisy, uzasadnione dążeniem do zmniejszenia zachorowalności na raka w grupie biernych palaczy, od pewnego czasu obowiązuje już w Szkocji i Irlandii Płn.

- Usuwamy z powietrza 50 rakotwórczych związków chemicznych, co z pewnością przysłuży się zmniejszeniu ryzyka zachorowania na raka - uważa naczelny lekarz kraju Liam Donaldson. Antynikotynowe lobby w W. Brytanii ocenia, iż około 600 osób rocznie umiera tylko dlatego, że jest narażonych na bierne wchłanianie dymu tytoniowego. Coraz częściej podnoszą się także głosy, że publiczna służba zdrowia nie powinna mieć obowiązku leczenia palaczy.

Nowe regulacje mają jednak także swoich przeciwników. Organizacja "Wolność Wyboru" podała już brytyjski rząd do sądu argumentując, iż zakaz jest sprzeczny z europejską konwencją praw człowieka. Pojawiają się też pytania, co zastąpi rządowi przychody z akcyzy na papierosy, stracone na skutek drastycznego zmniejszenia palaczy?

Pewną rekompensatą strat okażą się zapewne grzywny, które będą wymierzane palaczom łamiącym zakaz. Standardowa stawka wynosi 50 funtów, zmniejszana będzie jednak do 30, jeśli kara zostanie uiszczona w terminie 15 dni. Właściciel lokalu, który dopuszcza, by klienci w nim palili naraża się na karę finansową do 2,5 tys. funtów.

Niektórzy obawiają się, iż zakaz palenia może nie wyjść na dobre pubom, którzy stracą klientelę, a to z kolei przełoży się na spadek sprzedaży piwa. Obaw tych nie podziela jednak lobby promujące małe, rodzinne browary CAMRA, którego zdaniem zakaz palenia przyciągnie do pubów nowych klientów. Same puby, zapowiadają, że w szerszym zakresie nastawią się na sprzedaż jedzenia.

W przededniu wejścia w życie zakazu w pubach i nocnych klubach organizowano specjalne wieczory dla palaczy, upamiętniające ostatni dzień dozwolonego prawem palenia w lokalach publicznych. Palono do woli papierosy, cygara i fajki.

Źródło: PAP