Serbowie rozpaczają, Bułgarzy mówią o "blefie". Komu jest potrzebny South Stream na Bałkanach?

South Streamu nie będzie. Kluczowy projekt Gazpromu przepadł
South Streamu nie będzie. Kluczowy projekt Gazpromu przepadł
TVN24 Biznes i Świat
South Stream wg planów Kremla ma się ciągnąć przez całe BałkanyTVN24 Biznes i Świat

Nagła decyzja Władimira Putina o zakończeniu prac nad gazociągiem South Stream, który omijając Ukrainę ma według planów ciągnąć się przez całe Bałkany aż do Austrii, wywołał duże zamieszanie na południu Europy. Serbowie, którym Moskwa obiecała najwięcej, są zdenerwowani, w Bułgarii mówi się o "typowej zagrywce" Putina i tylko Macedonia zachowuje spokój.

- Serbia zainwestowała sześć-siedem lat w ten projekt. Zostało w niego włożone mnóstwo pracy już od pierwszego podpisu w sprawie gazociągu - stwierdził w komentarzu do wiadomości, jakie napłynęły od rosyjskich władz premier Serbii, Aleksandar Vuczić.

Serbia w szachu. South Stream to klucz do bezpieczeństwa?

Vuczić ma się o co martwić, bo South Stream to projekt, o którym cała elita polityczna w Serbii myśli i na którego temat każdy ma jakieś zdanie. Zdecydowanej większości pomysł połączenia gazowego z Rosji się podoba i nawet proeuropejski Vuczić stwierdził, że poprowadzenie gazociągu "zagwarantowałoby krajowi bezpieczeństwo energetyczne na długie lata".

Taka deklaracja nie może zaskakiwać, bo Vuczić - choć bliżej mu do Unii Europejskiej niż do Unii Euroazjatyckiej podporządkowanej dyktatowi Kremla - zdaje sobie sprawę, że Rosja i tak w gruncie rzeczy kontroluje serbski sektor energetyczny. W rządzie koalicyjnym w Belgradzie zasiadają politycy związani w ostatnich latach właśnie z projektem South Stream.

Ministrem energetyki jest Aleksandar Antić wywodzący się z Serbskiej Partii Socjalistycznej, która do wiosny tego roku sprawowała rządu w kraju. Antić jest blisko związany z zarządem spółki Srbijagas, w której 51 proc. udziałów ma Gazprom, a 49 proc. Serbia. Srbijagas została wyznaczona na spółkę, która będzie dzierżawić krajowy odcinek South Streamu, liczący według planów ponad 400 km. To w Serbii ma też powstać wielki gazoport, który rzeczywiście pozwoliłby Belgradowi na przechowywanie energii, a także rozwidlenie gazociągu - na Węgry oraz do Bośni i Hercegowiny i Macedonii.

W tej sytuacji premier Vuczić mówi otwarcie, że "szykuje się" na oskarżenia ze strony "eurofilów i rusofilów", którzy z lubością "zaczną oskarżać siebie nawzajem o to, kto jest winny" w sytuacji, w której na projekt wydano w Serbii setki milionów euro, a teraz nic z niego nie wyjdzie.

Bułgaria: nadciąga histeria?

Innego zdania jest szef komisji ds. energetyki w bułgarskim parlamencie Martin Dimitrow. Uważa on, że poniedziałkowa deklaracja Putina to "zagrywka" prezydenta Rosji. - To blef, taktyczna zagrywka. Nie ma mowy, żeby Rosja zrezygnowała z takiego projektu, jak South Stream - stwierdził, dodając że zasugerowane przez Moskwę plany poprowadzenia alternatywnej drogi dla gazociągu przez Turcję "są nierealne". - Zmiana planów i ta druga droga zwiększyłaby koszty inwestycji nawet trzykrotnie - powiedział Dimitrow.

Były minister energetyki w sofijskim rządzie Rumen Owczarow wyliczył jednak, że z powodu zamknięcia projektu "Bułgaria straciła 600 mln dolarów, które rząd mógł zainwestować w inne projekty energetyczne i gospodarkę, i spróbować uratować kraj przed kryzysem, w którym popadł" po 2009 roku.

Równocześnie jednak stwierdził, że w prawie całkowicie uzależnionej od dostaw rosyjskiego gazu Bułgarii widzi już na horyzoncie "nadciągającą histerię społeczeństwa, które zacznie wywierać naciski na polityków, by ci zaakceptowali wszystkie żądania Moskwy". To, zdaniem Dimitrowa, stanowi obecnie największy problem dla Bułgarii.

Macedonia nie widzi problemu

Spokój panuje tylko w Macedonii, która chciałaby uczestniczyć w rosyjskim projekcie, ale nie zamierza tracić zimnej krwi. Konstantin Dimitrow - analityk działającej w Macedonii organizacji pozarządowej zajmującej się obserwowaniem rynku energetycznego i polityki energetycznej w regionie - jest pewny, że "obecne połączenie gazowe dostarczające do kraju rosyjski surowiec przez Bułgarię jest wystarczające".

Analityk zwraca uwagę na to, że obecny gazociąg może przepuścić rocznie przez Bułgarię 800 mln metrów sześciennych surowca, a Macedonii potrzebne jest zaledwie 160 mln.

Rząd w Skopje co prawda przygotowuje się do ogromnego projektu wymiany nośników energii w mieście, chcąc zainstalować w mieszkaniach komunalnych ogrzewanie gazowe, ale "nawet po realizacji tego zadania zużycie gazu w kraju wzrosłoby tylko o 130 mln metrów sześciennych" - zauważył Konstantin Dimitrow.

Macedonia zacznie się mierzyć z problemem większego zapotrzebowania na gaz dopiero wtedy, gdy zdecyduje się na rewolucję w przemyśle opartym na wydobyciu węgla, a to stanie się prawdopodobnie nie wcześniej niż za 15-20 lat, już po wejściu kraju do Unii Europejskiej.

Tak według planów Gazpromu i Kremla oraz partnerów na Bałkanach mógłby przebiegać South Streamtvn24.pl

Autor: adso//rzw,mtom / Źródło: Balkan Insight, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: South Stream, tvn24.pl