Kołchoz dyrektora Łukaszenki

Aktualizacja:
 
"Gospodarz" Łukaszenka. Łukanomika działała zaskakująco długopresident.gov.by

W ciągu 20 lat niepodległości Białoruś tylko przez kilka pierwszych lat cieszyła się jako takim pluralizmem politycznym. Ledwo jednak ruszyły reformy, władzę przejął Aleksandr Łukaszenka. "Ostatni dyktator Europy" stworzył autorytarny reżim i model gospodarczy bliższy szkole radzieckiej niż wolnemu rynkowi. Taki system działał zaskakująco długo. Dziś widać jednak, że jego dni są policzone. Mając do wybory reformy i demokratyzację, lub trzymanie się władzy za cenę stopniowego ulegania Rosji, Łukaszenka wybrał niedawno to drugie.

UPADEK ZSRR. 20. ROCZNICA - czytaj raport specjalny

Niezależnie od negatywnej oceny panowania Łukaszenki, jego rządy należy uznać za fenomen czasów poradzieckich. Były dyrektor kołchozu zbudował w środku Europy system scentralizowany, nawiązujący do ZSRR. I gospodarczo, i politycznie. Nawet nazewnictwo administracji żywcem wzięto z ZSRR. Nadal są np. rejonowe komitety wykonawcze (rajispołkom). Umiejętnie korzystał z sytuacji międzynarodowej, próbując wykorzystać zarówno Moskwę, jak i – przez krótszy czas – Brukselę.

1991 - ogłoszenie niepodległości 1992 - wprowadzenie własnej waluty - rubla białoruskiego 1994 - przyjęcie nowej konstytucji 1994 - wybory prezydenckie wygrywa Łukaszenka 1995 - referendum przywracające komunistyczną symbolikę; rosyjski drugim językiem urzędowym 1996 - referendum zmieniające konstytucję; ukształtowanie systemu władzy białoruś

Niepodległość w prezencie

Upadek ZSRR i konieczność obrania samodzielnej drogi państwowej zaskoczyła białoruską nomenklaturę i zdecydowaną większość społeczeństwa. Po 20 latach ówczesna formalna głowa państwa, przewodniczący Rady Najwyższej BSRR Stanisław Szuszkiewicz, przyznał, że jadąc do Białowieży, gdzie podpisano słynne porozumienie kładące kresu ZSRR, nawet nie myślał o czymś takim.

Świadomi narodowo Białorusini (np. Białoruski Front Narodowy) byli bardzo nielicznie. Ale pod ich wpływem postkomunistyczni technokraci w pierwszych latach niepodległości przyjęli narodową symbolikę (odrzucił ją Łukaszenka, wracając do radzieckiej) i podjęli pewne kroki oddzielające Białoruś od radzieckiej przeszłości. Nie na długo. Ta chwila wolności (względnej rzecz jasna) trwała zaledwie trzy lata. Wygrał Aleksandr Łukaszenka, były dyrektor kołchozu, prawdopodobnie powiązany wcześniej z KGB. Popularność zapewniła mu parlamentarna krucjata przeciwko korupcji, umiejętnie wykorzystał stanowisko szef specjalnej komisji. Pamiętać też należy, że alternatywa w 1994 r. też nie była zachęcająca. Kandydaci niewywodzący się z komunistów, niepodległościowi dysydenci przepadli z kretesem. Rywalem Łukaszenki w II turze był generał milicji Mieczisław Hrib.

Łukaszenka 1994-?

Dwa lata po wyborczym zwycięstwie Łukaszenka zmienił konstytucję. Jednym z głównych punktów przyjętych przez Białorusinów w referendum, było liczenie kadencji prezydenckiej od nowa. I jej wydłużenie. W ten sposób, zamiast w 1998 r., Łukaszenka poddał się pod głosowanie swoistego wotum zaufania we wrześniu 2001. Oczywiście głosowanie nie miało już wtedy wiele wspólnego z demokracją. W 2004 r. Łukaszenka ponownie „poprawił” prawo, żeby „legalnie” zachować władzę. W 2004 r. wraz z wyborami parlamentarnymi odbyło się referendum, które pozwoliło Łukaszence ubiegać się o trzecią kadencję. Rozpoczął ją po wyborach w 2006 roku, w których zwyciężył zdobywając - jak podano oficjalnie - 83 proc. głosów.

Od połowy lat 90. żadnych wyborów na Białorusi nie uznano za uczciwe. Władze w Mińsku były regularnie potępiane za prześladowania opozycji, tłumienie wolności prasy i naruszanie praw człowieka. W reakcji na zmanipulowane wybory prezydenckie w 2006 r. USA i Unia Europejska zabroniły wjazdu na swój teren Łukaszence i dziesiątkom przedstawicieli jego reżimu. Jesienią 2008 r. Unia Europejska, uznając wypuszczenie przez władze więźniów politycznych, rozpoczęła politykę warunkowego ocieplenia stosunków z Białorusią. Ożywiła stosunki dyplomatyczne z Mińskiem i zawiesiła sankcje wizowe. Reżim zgodził się nawet na pewne reformy prawa wyborczego. Ale złudzenia prysły po wyborach prezydenckich w grudniu 2010. Następny rok to zimna wojna na linii Mińsk-Bruksela i kolejne coraz surowsze sankcje nakładane na Białoruś przez Zachód.

Białoruska "demokracja"

Łukaszenka zawłaszczył całą przestrzeń publiczną: od władzy politycznej po gospodarkę narodową i system socjalny. System polityczny został scentralizowany i podporządkowany nieograniczonej kontroli prezydenta, natomiast 2/3 przedsiębiorstw wciąż pozostaje własnością państwa. Prezydent jest najwyższą instancją w rozdzielaniu stanowisk, wpływów i pieniędzy oraz ostatecznym arbitrem w konfliktach interesów różnych grup i osób.

Rozpoczęta referendum konstytucyjnym w 1996 roku centralizacja władzy uczyniła ośrodek prezydencki centrum całego politycznego systemu. Żadna decyzja nie może być podjęta bez aprobaty lub kontroli prezydenta. Parlament ma funkcję dekoracyjną, prawodawcą jest prezydent, wydający dekrety. Rząd i premier mają zadania koordynujące i administracyjne. To prezydent jest głową rządu (proponuje kandydata na urząd premiera parlamentowi i wyznacza gabinet ministrów), a dublująca rząd administracja prezydencka ma większą realną władzę. Białoruskie sądy są przedłużeniem administracji prezydenckiej. Nie ma tradycji rządów prawa, a prezydent osobiście wyznacza i odwołuje sędziów.

Przy całej tej fasadowości konieczne było stworzenie nieformalnego ale realnego systemu rządów. Łukaszenka poszedł tutaj śladem wielu innych poradzieckich krajów. Różne grupy wpływów, czy jak kto woli klany, kontrolują instytucje państwa, struktury siłowe i najcenniejsze przedsiębiorstwa. Toczy się między nimi permanentna zakulisowa rywalizacja, i wszystkie walczą o przychylność Łukaszenki. Ten, będąc najwyższym sędzią w tych sporach, swoimi decyzjami pozwala konkurować różnym grupom interesów, nie zapewniając żadnej z nich szczególnie uprzywilejowanej pozycji, mogącej zagrozić jego władzy. Za czasów Łukaszenki na Białorusi szczególne wpływy w swoim czasie osiągały różne grupy, np. tzw. klan Tozika, klan szkłowsko-mohylewski, klan Szejmana czy w ostatnim czasie „młode wilki Wiktara Łukaszenki”.

Naważniejsze z punktu widzenia Łukaszenki jest utrzymanie w ryzach nomenklatury i w miarę wysokiego poziomu akceptacji społecznej. Regularne roszady w strukturach siłowych zapewniają ścisłą kontrolę nad sytuacją w czasie kampanii, podczas wyborów i zaraz po nich. Ogłaszane akcje antykorupcyjne i kontrolne w różnych organach administracji służą dyscyplinowaniu nomenklatury. Duży nacisk położono na sferę informacyjną. Prasa i telewizja od dawna są pod ścisłym nadzorem administracji prezydenckiej. Kontrola internetu ma ograniczyć krytykę Łukaszenki także w tym obszarze.

Kontrola społeczeństwa

Reżim rozmontował aktywność obywatelską, wypychając partie na margines życia politycznego, represjonując lub kontrolując związki zawodowe, organizacje pozarządowe a nawet organizacje religijne. Wszelkie korzyści i przywileje dla poszczególnych obywateli zapewnia państwo, zaś jakikolwiek typ aktywności jest karany i nie daje korzyści. Niezwykle trudna jest masowa mobilizacja czy masowa opozycja do reżimu. Dotychczasową atomizację społeczeństwa może zmienić rozpowszechnienie internetu – pierwsze przejawy koordynacji działań opozycyjnych poprzez sieć było widać w 2011 r.

Partie polityczne zostały zmarginalizowane dzięki wprowadzeniu systemu większościowego do wyborów do Izby Reprezentantów (niższa izba parlamentu). Głosowanie na jednego kandydata, w połączeniu z brakiem tradycji żywego życia partyjnego, oznacza, że elektorat skłania się do preferowania głosowania na osoby, a nie wg przynależności partyjnej. Dawniej niezależne związki zawodowe zastąpione zostały przez kontrolowane przez państwo organizacje – stając się kolejnym społecznym filarem reżimu. Przepisy prawa dotyczące pomówień i oszczerstw są szeroko wykorzystywane do ograniczania rozpowszechniania informacji krytycznych dla reżimu, istnieje zakaz zagranicznego finansowania organizacji pozarządowych, panują ścisłe ograniczenia dostępu do państwowych mediów i rozbudowana cenzura, ograniczenia dotyczą też sprowadzania związanych z mediami materiałów z zagranicy, istnieje obowiązek rejestrowania organizacji pozarządowych, korzysta się za czasowego lub stałego zawieszania działania niezależnej prasy, bardzo represyjnie władze traktują publiczne demonstracje.

"To nasi Polacy"

Właśnie strachem przed wszelaką niezależnością i aktywnością społeczną należy tłumaczyć represje reżimu wobec mniejszości polskiej na Białorusi. Dla władz nie do zaakceptowania było, że Związek Polaków na Białorusi w 2005 roku wybrał na szefa osobę niewskazaną przez rząd. Po drugie, skala ataków na białoruskich Polaków jest wprost proporcjonalna do pogarszania się stosunków Mińska z Warszawą (ZPB staje się wymarzonym celem dla Łukaszenki, jako “V kolumna wrogiego zachodniego państwa”). Po trzecie, pretekstem do represji są kontakty mniejszości polskiej z białoruską opozycją.

Oficjalnie, wg spisu ludności z 2009 r., na Białorusi żyje 295 tys. Polaków (10 lat wcześniej było wg spisu 395 tys.) - czyli 3,1 proc. populacji kraju. To miejscowa ludność, żyjąca tam od wielu pokoleń. Najwięcej Polaków mieszka na Grodzieńszczyźnie, gdzie stanowią 22 proc. ludności. Od 2005 r. istnieje podział na dwa kierownictwa Związku Polaków na Białorusi: uznawane przez władze polskie na czele z Andżeliką Orechwo (wcześniej - Andżeliką Borys) i uważane za jedyne legalne przez oficjalny Mińsk, na czele ze Stanisławem Siemaszką. Po ostrym konflikcie w 2005 roku o wybory w ZPB i powstaniu „oficjalnego” Związku, władze represjonują struktury związkowe, odbierając kolejne nieruchomości i szykanując działaczy ZPB (przykładem wyrok dla Andrzeja Poczobuta w 2011). Władze polskie nie potrafią pomóc rodakom na Białorusi, zwłaszcza że oficjalne stosunki polsko-białoruskie są chyba najgorsze w ciągu ostatnich 20 lat, a Sikorski stał się ulubionym celem ataków białoruskiej propagandy,

Gospodarczy "cud" Baćki

Białoruś była jedną z najlepiej rozwiniętych republik radzieckich. Po uzyskaniu niepodległości nastąpił spadek ekonomiczny, podobnie jak w innych postkomunistycznych i poradzieckich krajach. Białoruska gospodarka zaczęła się odbijać od dna po kilku latach panowania Łukaszenki - w latach 1998-2008 notowała średni wzrost 7% PKB rocznie. Wzrost wynikał przede wszystkim z niskich kosztów energii i surowców importowanych z Rosji jak też wykwalifikowanej i zdyscyplinowanej siły roboczej.

Białoruska gospodarka opiera się na rolnictwie - w 2,5 tys. kołchozów i sowchozów pracuje 1/3 ludności kraju. Główne gałęzie przemysłu to produkcja maszynowa, chemia i przetwórstwo ropy naftowej. Powodzenie gospodarczego modelu Łukaszenki („łukanomiki”) opierało się na tanich surowcach z Rosji. Przez wiele lat Białorusini korzystali z unii celnej z Rosją - zarabiali krocie na przetwarzaniu taniej ropy i sprzedawaniu jej za granicę oraz wykorzystywali ją jako tanie źródło energii w innych sektorach gospodarki – to była prawdziwa przyczyna „białoruskiego cudu gospodarczego”. Korzystali dostawcy rosyjscy, białoruskie rafinerie i budżet Białorusi. Tracił, i to grube miliardy, budżet Rosji.

Ekonomiczna stabilność była największą siłą reżimu, skutki globalnego kryzysu i polityka Rosji postawiły ją pod znakiem zapytania. Wysokie społeczne oczekiwanie socjalnych przywilejów może łatwo obrócić się przeciwko reżimowi. Od 2007 roku stan gospodarki pogarsza się w związku z redukcją rosyjskich ulg na surowce energetyczne. W 2009 r. Białoruś otrzymała 3,5 mld kredytu z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, warunkiem dalszej współpracy był przejrzysty proces prywatyzacji. Problemem gospodarki białoruskiej jest wysokie uzależnienie od dostaw rosyjskich surowców energetycznych po ulgowej cenie, scentralizowanie zasobów w rękach państwa i bardzo ograniczona rola sektora prywatnego.

Skazani na Rosję?

Najpierw wieloletnia samoizolacja przy wsparciu sojusznika Rosji, potem próba balansowania pomiędzy UE a Rosją, przy decydującej jednak roli relacji z Moskwą, w końcu – po wyborach prezydenckich 2010 – znowu zwrot w kierunku wschodnim.

W latach 90. Łukaszenka aktywnie parł do zjednoczenia Rosji i Białorusi, marząc o zastąpieniu na Kremlu niepopularnego Borysa Jelcyna – jako głowa nowego związku państwowego. Białoruskie państwo, członek WNP od początku, w kwietniu 1997 r. utworzyło z Moskwą Związek Białorusi i Rosji (ZBiR), w 1999 roku podpisano traktat o utworzeniu Państwa Związkowego Rosji i Białorusi. Po przyjściu Putina Łukaszenka stracił jednak jakąkolwiek nadzieję na rządy w Moskwie i plany zjednoczenia poszły w kąt. Ale wśród rosyjskich elit i mas idea unii, która byłaby krokiem ku restauracji Imperium i wzmocnieniem żywiołu słowiańskiego w Rosji, wciąż jest bardzo popularna.

 
Łukaszenka na szczycie Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej w Moskwie (kremlin.ru) 

Od 2006 r. Rosja zaczęła ograniczać subsydiowanie białoruskiej gospodarki. Gazprom zaczął systematycznie podnosić cenę gazu i stopniowo przejmował kontrolę nad gazociągiem Jamalskim, którym przez Białoruś płynie surowiec do Polski i Niemiec. Jeszcze boleśniejsze było wprowadzenie ceł na ropę rosyjską. W ten sposób Rosja uderzyła w fundamenty „łukanomiki” – systemu gospodarczego łukaszenkowskiej Białorusi opartego na tanich surowcach energetycznych. Globalny kryzys wzmocnił różnice w postrzeganiu przez Mińsk i Moskwę ich związku. Łukaszence nie udało się uzyskać kolejnych pożyczek oraz ułatwień dla zbytu białoruskich towarów na rosyjskim rynku. Łukaszenka publicznie powiedział, że to odwet Kremla za jego odmowę uznania „niepodległości” Abchazji i Osetii Płd. Ale chodziło głównie o to, żeŁukaszenka blokuje dostęp rosyjskiego kapitału do strategicznych białoruskich przedsiębiorstw - przede wszystkim z branży petrochemicznej, maszynowej oraz metalurgicznej.

Niezależnie od różnic gospodarczych i czasem politycznych, Łukaszenka nigdy nie poddał w wątpliwość wierności Mińska jako wojskowego sojusznika Rosji. Ścisłe przymierze militarne regulują zarówno umowy dwustronne, jak też zapisy Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ) – wojskowego paktu skupiającego część byłych republik ZSRR. Na Białorusi Rosjanie mają też wciąż kilka instalacji militarnych, m.in. ważną stację radarową.

Bliżej Europy, czyli blef Łukaszenki

Przez kilkanaście lat Aleksander Łukaszenka był odsądzanym od czci i wiary “ostatnim dyktatorem” Europy, a Białoruś jednym z najbardziej izolowanych krajów. Łukaszence to nie przeszkadzało – dopóki miał polityczno-wojskowy pakt przyjaźni z Rosją, a przede wszystkim ulgi ekonomiczne w handlu z sąsiadem. Gdy jednak Rosjanie stali się mniej skorzy do dotowania Białorusi, a i sama białoruska gospodarka zaczęła coraz mocniej odczuwać dekoniunkturę na świecie, Łukaszenka “schłodził” więc stosunki z Kremlem i nieco poluzował śrubę opozycji w kraju. Bruksela zaś po 15 latach dyplomatycznego embarga, wpuściła dyktatora na europejskie salony (m.in. wizyty we Włoszech i na Litwie) oraz objęła Białoruś programem Partnerstwa Wschodniego. Zakaz wjazdu kilkudziesięciu urzędników reżimu do UE zawieszono (ale nie cofnięto) wobec większości z nich po tym, jak Łukaszenka uwolnił część więźniów politycznych.

Tymczasem stosunkiBiałorusi z Rosją pogarszały się systematycznie od początku 2010 roku. Mińsk przegrał kolejną „wojnę naftową” - tym razem warunki były tak ciężkie, że było jasno, iż budżet bez pomocy finansowej z zewnątrz nie poradzi sobie. Łukaszenka szukał sposobów wzmocnienia swojej pozycji wobec Rosji. W polityce zagranicznej oznaczało to zbliżenie do największych przeciwników Moskwy w byłym ZSRR: Gruzji i Mołdawii. Duże znaczenie – ale bardziej polityczne i propagandowe niż ekonomiczne – miała pogłębiająca się współpraca z Wenezuelą i Chinami.

Grudzień 2010

Kolejny zwrot w polityce Łukaszenki nastąpił w grudniu 2010, gdy Baćka po raz kolejny został wybrany na prezydenta. Dyktator dostał oficjalnie ok. 80 proc. głosów. Jak zwykle, bezpieczną przewagę dało mu 23 proc. głosujących w głosowaniu przedterminowym (przez kilka dni przed 19 grudnia) – można przyjąć, że niemal 100% tych głosów „padło” na Łukaszenkę. Za kratki trafiły setki demonstrantów, w tym niemal wszyscy rywale wyborczy prezydenta, wielu działaczy opozycji i dziennikarzy. OMON niezwykle brutalnie stłumił kilkunastotysięczną demonstrację na pl. Niepodległości, a przeprowadzone w ciągu kilku następnych godzin masowe zatrzymania i rewizje w lokalach i mieszkaniach opozycjonistów i dziennikarzy był dopiero początkiem ciężkich represji.

Dlaczego dyktator zdecydował się na ostry kurs? Szczególnie po kilkunastu miesiącach wewnętrznej liberalizacji i zbliżenia do Zachodu? Być może to zwykły strach. Pamiętając los obalonego wiosną prezydenta Kirgistanu Kurmanbeka Bakijewa, Łukaszenka w zarodku stłumił wystąpienia, które mogły się wymknąć spod kontroli. Być może to przemyślany krok polityczny – sygnał pod adresem nomenklatury i siłowików, że dyktatura ma się dobrze.

Niewykluczone, że Łukaszenka faktycznie był gotów (zmuszony sytuacją ekonomiczną) na ustępstwa – o czym świadczyć może najbardziej liberalna od lat kampania wyborcza – w zamian za zachodnie kredyty i inwestycje dla pogrążonej w kryzysie gospodarki. Tym bardziej, że Moskwa wypowiedziała mu w ostatnim roku prawdziwą wojnę ekonomiczno-polityczną. Ale na 10 dni przed wyborami nastąpiło kluczowe wydarzenie. Rosja, widząc, że traci Białoruś, a nie ma narzędzi, których mogłaby użyć dla korzystnego dla niej pokierowania rozwojem sytuacji politycznej w Mińsku, poszła na ustępstwo. Zawarto porozumienie gospodarcze o politycznych konsekwencjach. Rosja obiecała w 2011 r. dostarczyć 21 mln ton ropy zwolnionej z cła. Jak obliczono, dla reżimu Łukaszenki to zastrzyk finansowy rzędu ok. 3,9 mld dolarów, który z nadwyżką pokryć miał dziurę budżetową.

Zachód też był gotów pomóc finansowo (np. Sikorski wspominał na początku listopada 2010 w Mińsku o 3,5 mld euro pomocy od UE, jeśli wybory będą uczciwe) – ale na ściśle określonych warunkach. Te środki mogłyby pójść na reformy i inwestycje, a nie doraźne łatanie deficytu. Poza tym, za cenę politycznej liberalizacji Białorusi. Tymczasem Rosja przebiła ofertę unijną. Nie tylko sumą, ale też sposobem udzielenia pomocy. Dlatego mógł sobie pozwolić na “wariant siłowy” - nagły zwrot w relacjach z Rosją wykorzystał do “zrobienia porządku” na krajowym podwórku, nie tylko zresztą z opozycją.

Kryzys "łukanomiki"

Łukaszenka oszukał Zachód i rozbił opozycję, ale już po paru miesiącach stanął w obliczu największego wyzwania od początku panowania. W 2011 r. Białoruś pogrążyła się w głębokim kryzysie. Złożyło się na to kilka czynników. Przede wszystkim, gospodarka białoruska odczuła skutki globalnego kryzysu ekonomicznego. Jednak decydujące znaczenie miała polityka Moskwy, która szybko przechodziła w gospodarczych relacjach z Mińskiem na zasady rynkowe (co oznaczało zakończenie faktycznego subsydiowania Białorusi).

Po miesiącach udawania, że w gospodarce nie jest najgorzej, Łukaszenka w końcu przyznał w maju 2011, że jest niedobrze, wręcz fatalnie. Rząd zaczął reagować wręcz panicznie. Drakońska dewaluacja rubla, ograniczenia w obrocie walutami, galopująca inflacja i wykupywane produkty ze sklepów – tym żyli Białorusini w 2011 r.

Jeszcze latem wydawało się, że władza Łukaszenki jest poważnie zagrożona. Kryzys gospodarczy i konflikt polityczno-ekonomiczny z Rosją mógł doprowadzić do upadku reżimu w ciągu najbliższego roku. Jednak na jesieni nastąpił zwrot w antyrosyjskiej polityce Łukaszenki i zmiana strategii Kremla, który uznał, że na razie – w obliczu zmian związanych z powrotem Putina na Kreml i pogorszeniem relacji z Zachodem - korzystniej będzie utrzymać status quo na Białorusi, która, niezależnie od polityczno-ekonomicznych różnic zdań, pozostaje wiernym wojskowym sojusznikiem.

Kilka miesięcy temu Łukaszenka stał w obliczu strategicznych wyborów. Nie mógł dłużej odkładać odpowiedzi na pytania: liberalizacja i otwarcie gospodarki czy wzmocnienie centralnego sterowania? Zaostrzenie policyjnego reżimu czy demokratyzacja państwa? Integracja z Rosją czy otwarcie na Zachód? Jesienne porozumienia z Rosją, wyroki na Bialackiego i innych opozycjonistów, fatalne relacje z Europą – już wiadomo, co wybrał Łukaszenka. Pytanie brzmi: na jak długo pozwoli mu to utrzymać władzę i czy ceną formalnego panowania nie będzie dla Baćki rola marionetki moskiewskiej.

Grzegorz Kuczyński

------------------

REPUBLIKA BIAŁORUSI

Ogłoszenie niepodległości: 25 sierpnia 1991

Stolica: Mińsk

Powierzchnia: 207 600 km kw.

Ludność: ok. 9,58 mln

Podział etniczny: Białorusini 81,2 proc., Rosjanie 11,4 proc., Polacy 3,9 proc., inni 3,5 proc.

Języki: rosyjski (oficjalny) 62,8 proc., białoruski (oficjalny) 36,7 proc., inne 0,5 proc.

Głowa państwa: prezydent Aleksandr Łukaszenka (od 1994)

Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: president.gov.by