Śpiewają o "słodkim uśmiechu" Kim Dzong Una. "Koreańskie Spice Girls" w służbie dyplomacji


Przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un wysłał swój "osobisty" girlsband do Chin. Tym samym szlakiem podąża armijny chór. Celem eskapady ma być poprawa relacji z głównym sojusznikiem przed czwartkowym posiedzeniem Rady Bezpieczeństwa ONZ. Ma się ona zajmować łamaniem praw człowieka przez północnokoreański reżim.

Rada Bezpieczeństwa ONZ ma dyskutować w czwartek o łamaniu praw człowieka w Korei Północnej. Reżimowi Kima grozi skierowanie sprawy do Międzynarodowego Trybunału Karnego.

"Występy przyjaźni"

W przeddzień posiedzenia z - jak to określa KCNA, państwowa agencja z Korei Północnej - "występami przyjaźni" wyruszyły do Kraju Środka, oprócz oficjalnego chóru armii, także członkinie grupy Moranbong. Wyprawa jest odbierana jako element wzmacniania relacji między Koreą Północną a Chinami, które mają prawo weta w Radzie Bezpieczeństwa.

Składający się wyłącznie z młodych kobiet zespół, nazywany czasem "Spice Girls Kima", został powołany w 2012 roku osobiście przez północnokoreańskiego przywódcę. W repertuarze ma między innymi wykonywane na popową nutę peany na cześć "ciepłego serca" i "słodkiego uśmiechu" dyktatora.

Kij i marchewka

Relacje między Pekinem i Pjongjangiem za rządów obecnego Kima były dość napięte. Wiąże się to m.in. z przeprowadzanymi przez reżim północnokoreański próbami jądrowymi. Chiny wielokrotnie podkreślały, że przeciwstawiają się dążeniom Pjongjangu do posiadania broni atomowej.

Cieniem na wzajemnych stosunkach położyło się też stracenie w 2013 roku - pod zarzutami korupcji i złego gospodarowania finansami państwa - Jang Song Taeka, wuja obecnego władcy Korei Północnej, uważanego za "architekta" stosunków z Chinami. - To był bardzo zły sygnał dla Pekinu - podkreśla cytowany przez CNN Lee Jung-hoon, profesor stosunków międzynarodowych z południowokoreańskiego uniwersytetu Yonsei.

W ostatnich miesiącach zaobserwowano jednak oznaki ocieplenia. Może to się wiązać z planami Pekinu nakłonienia Pjongjangu do powrotu do negocjacji nt. jego programu nuklearnego. Ostatnie tzw. rozmowy sześciostronne, z udziałem przedstawicieli rządów obu państw koreańskich, Rosji, Chin, Japonii i Stanów Zjednoczonych, zakończyły się niepowodzeniem. Eksperci obawiają się, że reżim północnokoreański będzie w stanie skonstruować broń mogącą dosięgnąć Stanów Zjednoczonych.

- Pekin stosuje wobec Pjongjangu politykę kija i marchewki - ocenił profesor Lee.

"Sytuacja na Półwyspie Koreańskim pozostaje złożona i delikatna"

Z Chin płyną sygnały o negatywnym stosunku do rozpatrywania kwestii praw człowieka w Korei Północnej przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. - Chińskie stanowisko nt. praw człowieka jest bardzo jasne. Sądzimy, że kwestie sporne w tym zakresie powinny być rozstrzygane w drodze konstruktywnego dialogu i współpracy - oświadczyła w środę rzeczniczka chińskiego MSZ Hua Chunying.

- Zawsze sprzeciwialiśmy się zaangażowaniu Rady Bezpieczeństwa w te sprawy, szczególnie wobec faktu, że sytuacja na Półwyspie Koreańskim pozostaje złożona i delikatna - dodała.

Agencja Reutera, powołując się na źródła dyplomatyczne doniosła, że także Rosja skierowała w tej sprawie swój sprzeciw. Poparcie zadeklarowało już natomiast dziewięciu z 15 członków Rady Bezpieczeństwa: Chile, Francja, Jordania, Litwa, Malezja, Nowa Zelandia, Hiszpania, Wielka Brytania i USA.

Rada Bezpieczeństwa wpisała ten punkt w swą agendę w zeszłym roku, mimo zgłaszanych już wtedy obiekcji ze strony Chin. Korea Północna odrzuca oskarżenia twierdząc, że są one elementem inspirowanego przez USA spisku mającego na celu destabilizację kraju.

Autor: rzw / Źródło: CNN,Reuters