"Gwałt na Białorusi jest nadal kontynuowany"

Źródło:
PAP
Michał Dworczyk: chcemy, żeby Białoruś była krajem suwerennym, wolnym i niepodległym
Michał Dworczyk: chcemy, żeby Białoruś była krajem suwerennym, wolnym i niepodległym TVP
wideo 2/21
Michał Dworczyk: chcemy, żeby Białoruś była krajem suwerennym, wolnym i niepodległym TVP

"Białoruś jest jedynym krajem w Europie, a może nawet na całym świecie, którego obywateli nie wpuszcza się do własnego kraju. Obywateli Białorusi wypycha się z własnego państwa" - czytamy w oświadczeniu, jakie wystosowali przebywający w Polsce przedstawiciele białoruskiej opozycyjnej Rady Koordynacyjnej. "Planujemy zintensyfikować działalność międzynarodową Rady" - zapowiedzieli Wolha Kawalkawa i Paweł Łatuszka.

W poniedziałek w warszawskiej siedzibie Fundacji "Białoruski Dom" odbyła się konferencja prasowa, w której wzięli białoruscy opozycjoniści, przedstawiciele Rady Koordynacyjnej powołanej z inicjatywy kandydatki w niedawnych wyborach prezydenckich Swiatłany Cichanouskiej: Wolha Kawalkawa i Paweł Łatuszka. Przekazali oni dziennikarzom pisemne oświadczenie w języku polskim.

"Gwałt na Białorusi, gwałt wobec białoruskiego narodu jest nadal kontynuowany"

W oświadczeniu Kawalkawa i Łatuszka podkreślili, że "gwałt na Białorusi, gwałt wobec białoruskiego narodu, który władze rozpoczęły 9 sierpnia (po wyborach prezydenckich w tym kraju - red.) jest nadal kontynuowany".

"Tu chodzi nie tylko o aresztowania i okrutne zatrzymania wraz z pobiciem pokojowych protestantów, do których ponownie doszło wczoraj" - napisali. Jak wskazali, dotąd zatrzymanych zostało co najmniej około 630 osób, a prawie 400 trafiło do aresztów. "Doszło do tego, że takich akcji dokonują ludzie ubrani po cywilnemu bez oznakowania, w maskach, z pałami, czyli faktycznie bandyci" - głosi oświadczenie.

Autorzy zaznaczyli, że od 9 sierpnia "w sumie już mamy ponad 10 tysięcy osób, które poznały, co to znaczy 'delikatne' działania białoruskiego OMONu i spędziły kilka dni w więzieniach". "Ponad 450 osób zostało okrutnie storturowanych. Są zabici i zaginieni" - podkreślają autorzy oświadczenia.

Konferencja przedstawicieli Rady Koordynacyjnej: Wolhi Kawalkawej oraz Pawła ŁatuszkiTVN24

W oświadczeniu znalazły się też podziękowania dla polskiej strony za przyjęcie i udzielenie pomocy kilkudziesięciu osobom z Białorusi.

Jak wskazano "gwałt" popełniany przez władze wobec białoruskiego narodu "to również aresztowania pod wymyślonymi zarzutami liderów strajków w zakładach, aktywnych członków pokojowych manifestacji, członków Rady Koordynacyjnej, przedstawicieli biznesu, którzy zgłosili chęć pomocy osobom poszkodowanym".

CZYTAJ: Członkowie prezydium Rady Koordynacyjnej zatrzymani. Rząd chwali się "przerwaniem przelotu balonów z symboliką antypaństwową".

"Prawo na Białorusi nie istnieje"

Według oświadczenia mamy do czynienia z dziesiątkami spraw kryminalnych i tysiącami administracyjnych wobec protestujących, a jednocześnie nie ma żadnej sprawy wobec tych, którzy porywali ludzi na ulicach i torturowali ich. "Prawo na Białorusi nie istnieje. Sądy i prokuratura klepią wyroki na podstawie niezidentyfikowanych świadków, którzy nawet nie zdejmują masek" - podkreślono.

"Białoruś jest jedynym krajem w Europie, a może nawet na całym świecie, którego obywateli nie wpuszcza się do własnego kraju. Nie tak dawno wszyscy byliśmy świadkami tego, jak odmówiono wjazdu na Białoruś Tadeuszowi Kondrusiewiczowi, głowie Kościoła katolickiego na Białorusi (...). Obywateli Białorusi wypycha się z własnego państwa" - wskazano. "Najpierw służby wywiozły Swiatłanę Cichanouską na Litwę, a kilka dni temu tego samego doświadczyła Wolha Kawalkawa, którą wywieziono do Polski" - czytamy. Wskazano też, że w poniedziałek w centrum Mińska doszło do porwania Maryi Kalesnikawej, należącej do prezydium opozycyjnej Rady Koordynacyjnej.

CZYTAJ: Arcybiskup Kondrusiewicz nie został wpuszczony na Białoruś

"Również urwała się komunikacja z wiceprezydentem EPAM, rzecznikiem prasowym i sekretarzem wykonawczym Rady. Ogółem czterech członków prezydium Rady Koordynacyjnej znajduję się poza granicami Białorusi, dwóch siedzi w areszcie, na wolności w kraju pozostaje tylko jeden. Nie wiadomo, gdzie w tej chwili jest Maryia Kalesnikawa" - czytamy w oświadczeniu.

"Planujemy zintensyfikować działalność międzynarodową Rady"

"W związku z powyższym planujemy zintensyfikować działalność międzynarodową Rady, aby setki tysięcy ludzi, którzy wychodzą na ulice miast białoruskich, nie czuło się porzuconych; by czuli, że nie są sami w walce z władzą, która jest już bardzo podobna do władz okupacyjnych z lat 40. ubiegłego stulecia. To jest niedopuszczalne w Europie w XXI stuleciu, ale stało się możliwe w kraju, który świętował w tym roku 75. rocznicę zwycięstwa nad faszyzmem" - głosi oświadczenie.

Wyrażono w nim poparcie dla wysłania na Białoruś misji monitoringowych OBWE i ONZ "celem zaprzestania gwałtu i presji wobec obywateli Białorusi oraz rozpoczęcia szerokiego dialogu pomiędzy władzami i społeczeństwem".

"Oczywiście rozpoczęcie takiego dialogu jest możliwe pod warunkiem zwolnienia wszystkich więźniów politycznych, zaprzestania represji, ogłoszenia nowych wyborów prezydenckich, które mają się odbyć pod międzynarodową kontrolą i z nowym składem Centralnej Komisji Wyborczej. Uważamy, że takie podejście powinno być zaakceptowane przez społeczność międzynarodową w tym UE, Rosję i Stany Zjednoczone" - podkreślono w oświadczeniu.

"Myślę, że pisane są ostatnie stronice tej władzy i władza zostanie zmieniona"

Paweł Łatuszka na konferencji prasowej w Warszawie powiedział, że "nie sposób wyobrazić sobie funkcjonowanie państwa białoruskiego w sytuacji obecnej przemocy wobec obywateli kraju tylko za to, że wypowiadają swoją opinię". - Takie państwo nie może istnieć. Społeczeństwo nie może się rozwijać w takim państwie. Tak więc sprawa jest przesądzona. Myślę, że pisane są ostatnie stronice tej władzy i władza zostanie zmieniona - ocenił.

Łatuszka podkreślił, że Rada Koordynacyjna podejmuje obecnie decyzje w zasadniczym składzie liczącym kilkadziesiąt osób, ale szerszy skład Rady liczy około cztery tysiące osób. - Rada Koordynacyjna kontynuuje swoją działalność. Naszym głównym celem jest znalezienie wyjścia z kryzysowej sytuacji wewnątrz politycznej, ale jest też kryzys gospodarczy w kraju - dodał.

"Białoruski naród poczuł się poniżony"

Kawalkawa podkreśliła, że jeśli władze myślą, iż masowe protesty w kraju są inicjowane przez Radę Koordynacyjną lub kogoś innego, to się mylą, gdyż są one oddolne. - Białoruski naród poczuł się poniżony, gdy ogłoszono mu te 80 procent (głosów oddanych według oficjalnych danych na urzędującego prezydenta Alaksandra Łukaszenkę - red.). Dziś wychodzi on na ulicę nie dlatego, że ktoś go gdzieś zaprasza, tylko dlatego, że czuje, że jego prawa już od wielu lat są nikomu na Białorusi niepotrzebne, a szczególnie władzy, która powinna reprezentować jego interesy - powiedziała.

Podkreśliła, że ludzie będą wychodzić na ulicę, dopóki władze nie spełnią ich żądań, i to niezależnie od represji.

Kawalkawa dodała, że została wywieziona z terytorium Białousi przez władze białoruskie, podobnie jak Swiatłana Cichanouska. Podkreśliła, że jej jedyna wina polega na tym, że nie popiera polityki Łukaszenki, a protestujący stosują tylko zgodne z prawem metody.

Czytaj także: Od służb białoruskich dostała wybór: albo wyjazd z kraju, albo długi pobyt w więzieniu. Jest w Polsce>>>

Michał Dworczyk: chcemy, żeby Białoruś była krajem suwerennym, wolnym i niepodległym
Michał Dworczyk: chcemy, żeby Białoruś była krajem suwerennym, wolnym i niepodległym TVP

Protesty po wyborach na Białorusi

9 sierpnia na Białorusi odbyły się wybory prezydenckie, które według Centralnej Komisji Wyborczej wygrał prezydent Alaksandr Łukaszenka, zdobywając 80,1 procent głosów. Liderka opozycji Swiatłana Cichanouska, według oficjalnych wyników, zdobyła 10,1 procent głosów. Od 9 sierpnia trwają protesty Białorusinów, którzy uważają, że wybory zostały sfałszowane.

Autorka/Autor:kb//rzw

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Tagi:
Raporty: