Czarna seria katastrof. Akrobacje skończyły się w stawie


Podczas przygotowań do pokazu słynnego szwajcarskiego zespołu akrobacyjnego Patrouille Suisse doszło do katastrofy. Jeden z myśliwców F-5 zderzył się z innym samolotem i spadł. Pilot zdążył się katapultować i "jak na takie okoliczności, to ma się dobrze".

Do wypadku doszło podczas akrobacji nad bazą w holenderskim mieście Leeuwarden, gdzie w weekend odbędą się pokazy lotnicze „Luchtmachtdagen”. Szwajcarzy prawdopodobnie ćwiczyli przed właściwymi występami. Nie wiadomo jednak, co właściwie poszło nie tak.

Doniesienia z Holandii mówią o tym, że jeden z F-5 zderzył się w powietrzu z innym samolotem, choć nie sprecyzowano, z jakim. Nie wiadomo, czy była to inna maszyna zespołu akrobacyjnego, co byłoby jednak najbardziej prawdopodobne. Elementem pokazów Patrouille Suisse są przeloty w ciasnej formacji, podczas których samoloty są kilka metrów od siebie. Drobny błąd może skutkować wypadkiem.

Pilot uszkodzonej maszyny zdołał się katapultować i nic poważnego mu się nie stało. Rzeczniczka lokalnych służb ratunkowych stwierdziła, że „jak na takie okoliczności, to ma się dobrze”. Samolot spadł natomiast na brzeg stawu i częściowo zatonął, a częściowo spłonął.

Ostatnie dni są czarną serią katastrof w zespołach akrobacyjnych na całym świecie. 2 czerwca w USA rozbiły się niezależnie od siebie samoloty ze słynnych zespołów akrobacyjnych USAF Thunderbirds i US Navy Blue Angels. Pilot tej drugiej maszyny zginął. W piątek katastrofie uległ natomiast samolot Su-27 z równie słynnego rosyjskiego zespołu Rycerze Rosji. Jego pilot również zginął.

Autor: mk//gak / Źródło: Reuters, tvn24.pl