Katastrofa na Synaju. "Wybuch tak. Pytanie czy to bomba, czy usterka?"


W środę wieczorem CNN i agencja Reuters poinformowały, powołując się na źródła w amerykańskich i europejskich służbach wywiadowych, że do sobotniej katastrofy rosyjskiego samolotu na Synaju mogła doprowadzić eksplozja bomby podłożonej przez dżihadystow. - Jednoznacznie nie możemy wykluczyć wersji związanej z zamachem terrorystycznym, ale to wcale nie znaczy, że doszło do takiego zamachu - komentował w TVN24 Biznes i Świat Krzysztof Liedel z Collegium Civitas.

W katastrofie Airbusa A321 rosyjskich linii czarterowych Kogalymavia, znanych też jako Metrojet, do której doszło w sobotę na Synaju, zginęły wszystkie 224 osoby na pokładzie, w większości turyści wracający do Petersburga z wakacji w Egipcie.

Odpowiedzialność za katastrofę wzięła grupa tzw. Państwa Islamskiego w Egipcie, jednak te deklaracje zostały przyjęte ze sceptycyzmem. Przyczynę tragedii ma ustalić śledztwo. Coraz częściej mówi się jednak o tym, że na pokładzie samolotu mogło dojść do wybuchu bomby, podłożonej przez dżihadystów.

W środę wieczorem poinformowały o tym m.in. CNN i agencja Reuters, które powołują się na wypowiedzi anonimowych przedstawicieli amerykańskich i europejskich służb wywiadowczych.

Doniesienia te komentował w TVN24 Biznes i Świat Krzysztof Liedel z Collegium Civitas, ekspert badań nad terroryzmem. Jego zdaniem wciąż jednak jednoznacznego dowodu na to, że do katastrofy doprowadził wybuch bomby, w dodatku podłożonej przez bojowników tzw. Państwa Islamskiego.

- Jednoznacznie nie możemy wykluczyć wersji związanej z zamachem terrorystycznym, ale to wcale nie znaczy, że doszło do takiego zamachu - mówił Liedel. Jego zdaniem to, że do ataku przyznali się dżihadyści też takim dowodem nie jest, bo zrobili to dopiero kilka godzin po katastrofie, początkowo mówiąc o zestrzeleniu samolotu, jednak taką wersję zdarzeń wstępnie wykluczono.

- Byłoby to o tyle na rękę dżihadystom, że ten element walki informacyjnej, propagandowej i psychologicznej, jest tym najistotniejszym elementem z punktu widzenia działalności terrorystycznej - dodał Liedel.

Dodał, że na ten moment niemal pewne jest, że doszło do wybuchu, pytanie tylko, czy jego przyczyną była bomba, czy usterka.

"LOT analizuje ryzyko"

Tymczasem biuro premiera Davida Camerona poinformowało w środę, że planowane loty do Wielkiej Brytanii z egipskiego kurortu Szarm el-Szejk - skąd wystartował w sobotę rosyjski samolot - zostaną opóźnione do czasu, aż na miejscu pojawią się brytyjscy eksperci ds. lotnictwa, którzy ocenią bezpieczeństwo na tamtejszym lotnisku.

Tymczasem decyzja Londynu dla 20 tys. brytyjskich turystów oznacza w najbliższych godzinach brak możliwości powrotu do kraju. Dlatego nie wcześniej, niż w przyszłym tygodniu dwa ogromne samoloty transportowe C-17A Globemaster III rozpoczną loty wahadłowe na Cypr, skąd turyści będą zabierani do Wielkiej Brytanii - twierdzi brytyjski dziennik "Daily Mail".

Zdaniem Liedla na razie nie ma powodu przypuszczać, że taką samą decyzję jak Wielka Brytania podejmie wkrótce polski rząd lub polskie linie lotnicze.

- Trzeba pamiętać, że np. LOT przeprowadza analizy ryzyka za każdym razem, kiedy mamy do czynienia z takimi sytuacjami. Jeśli takie decyzje jeszcze nie zapadły, to znaczy, że nie ma jednoznacznych dowodów świadczących o zagrożeniu terrorystycznym - mówił Liedel.

Dodał, że w tej sprawie istotne będą też ewentualne rekomendacje wydawane przez polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Resort jednak jak na razie nie wydał komunikatu, w którym odradza polskim turystom odwiedzanie Egiptu czy poszczególnych jego regionów.

[object Object]
FSB: przyczyną katastrofy airbusa na Synaju był zamach. Zatrzymani pracownicy lotniskakremlin.ru/TVN24 BiS
wideo 2/12

Autor: ts/gry / Źródło: Daily Mail, TVN24 Biznes i Świat

Tagi:
Raporty: