"Irak nie wierzy już w prawa Kurdów"

Referendum w sprawie niepodległości irackiego Kurdystanu nie przyniosło oczekiwanej tam niepodległościPAP/EPA/Gailan Haji

Prezydent irackiego Kurdystanu Masud Barzani w telewizyjnym wystąpieniu w niedzielę potwierdził, że 1 listopada chce zrzec się sprawowanej funkcji. Wcześniej przeciwnicy jego odejścia zaatakowali parlament, który zatwierdził decyzję przywódcy.

W transmitowanym przez telewizję wystąpieniu Barzani oświadczył, że "pod żadnym warunkiem" nie zamierza przedłużać swej kadencji po 1 listopada.

- Jestem wciąż tym samym Masudem Barzanim, jestem peszmergą (kurdyjskim bojownikiem - red.) i będę nadal pomagał swojemu narodowi w jego walce o niepodległość - podkreślił polityk.

Wcześniej w niedzielę przedstawiciel jego ugrupowania, Demokratycznej Partii Kurdystanu (DPK), odczytał w regionalnym parlamencie w Ibrilu list Barzaniego, ogłaszający jego decyzję.

Kurdyjscy deputowani zebrali się następnie na głosowaniu, by omówić list. 70 parlamentarzystów zagłosowało za zatwierdzeniem woli Barzaniego, a 23 było przeciw - podały kurdyjskie stacje informacyjne Rudaw i Kurdistan24.

Jeszcze w trakcie posiedzenia demonstranci, z których część uzbrojona była w kije i broń palną, zaatakowali gmach parlamentu na znak swojego sprzeciwu. Jak podaje Reuters, słychać było strzały. Część protestujących przed budynkiem osób krzyczała, że chce "ukarać" deputowanych, którzy ich zdaniem "obrazili" Barzaniego. Inni atakowali przybyłych na miejsce dziennikarz.

"Irak nie wierzy już w prawa Kurdów"

Jak pisze agencja DPA, Barzani "przeliczył się", organizując we wrześniu referendum w sprawie niepodległości irackiego Kurdystanu. W plebiscycie zdecydowana większość zagłosowała wprawdzie za takim rozwiązaniem, jednak władze Iraku uznały głosowanie za nielegalne, a następnie wysłały siły rządowe na zajęte przez Kurdów tereny poza granicami autonomii i ich stamtąd wyparły.

W niedzielnym wystąpieniu Barzani skrytykował USA za to, że pozwoliły, by amerykańskie czołgi Abrams zapewnione armii irackiej przez Waszyngton do walki z tak zwanym Państwem Islamskim (IS), zostały użyte przeciwko Kurdom. Jak powiedział, dostarczona przez USA broń została też użyta w atakach na siły kurdyjskie przez wspierane przez Iran milicje.

- Bez pomocy peszmergów siły irackie nie zdołałyby w pojedynkę wyzwolić Mosulu od IS. Dlaczego więc Waszyngton chciałby ukarać Kurdystan? - mówił Barzani. - Irak nie wierzy już w prawa Kurdów - dodał, wskazując rządową ofensywę po kurdyjskim referendum i odmowę irackiego rządu do włączenia się w dialog.

Jak zauważają agencje, odejście Barzaniego ze stanowiska może pomóc złagodzić konflikt, bo relacje łączące go z rządem irackiego premiera Hajdara al-Abadiego były bardzo złe.

Ośmioletnia kadencja Barzaniego upłynęła w 2013 roku, ale kurdyjski parlament przedłużył ją bez rozpisywania wyborów ze względu na konflikt zbrojny z IS, którego bojownicy zajęli znaczne obszary w północnym Iraku i w Syrii.

Mandat Barzaniego wygasa 1 listopada. Tego dnia w irackim Kurdystanie miały się odbyć wybory prezydenckie i parlamentarne. Ze względu na obecną napiętą sytuację przełożono je jednak o osiem miesięcy.

Autor: kb, dasz/adso / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/Gailan Haji

Tagi:
Raporty: