Tam urodził się dziadek Kamali Harris. Święto w indyjskiej wiosce

Źródło:
Reuters, PAP

Mieszkańcy wsi Thulasendrapuram w południowych Indiach, skąd wywodzą się przodkowie Kamali Harris, świętowali z okazji jej zaprzysiężenia na urząd wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych. Była senator z Kalifornii będzie pierwszą osobą pochodzenia indyjskiego, która obejmie ten urząd.

Kamala Harris pochodzi z rodziny imigrantów. Jej matka Shyamala Gopalan przybyła z Indii, a ojciec Donald Harris urodził się na Jamajce. Ich córka zapisze się w historii jako pierwsza kobieta, która obejmie urząd wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych. Senator z Kalifornii będzie też pierwszą osobą indyjskiego pochodzenia na tym stanowisku. Polityczka identyfikuje się jako Afroamerykanka, ale podczas kampanii wyborczej mówiła również o swoim indyjskim pochodzeniu.

Zaprzysiężenie Joe Bidena. Programy specjalne w tvn24.pl i TVN24 >>>

Z tej okazji świętowali również mieszkańcy wsi Thulasendrapuram w stanie Tamilnadu w południowych Indiach. To właśnie tam ponad sto lat temu urodził się dziadek Harris od strony matki. Mieszkańcy wioski trzymali w rękach transparenty z wizerunkiem przyszłej wiceprezydent. Wystrzelono fajerwerki oraz odprawiono modły w świątyni.

Agencja Reutera podkreśliła, że widok radujących się mieszkańców Thulasendrapuramu kontrastuje z ponurą aurą, która panuje w Waszyngtonie. W amerykańskiej stolicy wprowadzono specjalne środki bezpieczeństwa. Ulice patroluje wojsko, a arterie w centrum miasta poodgradzane zostały betonowymi blokami i drutem kolczastym.

"'Moment Bidena' daje okazję Delhi"

W ocenie komentatorów konflikt USA z Chinami ma być szansą dla Indii na wzmocnienie sojuszu indyjsko-amerykańskiego za kadencji prezydenta Bidena. "'Moment Bidena' daje Delhi okazję do przełamania bilateralnych różnic w handlu i podniesienia na wyższy szczebel współpracy wojskowej" – komentuje w dzienniku "The Indian Express" zaprzysiężenie prezydenta Joe Bidena Chilamkuri Raja Mohan, dyrektor Instytutu Studiów Południowoazjatyckich na Narodowym Uniwersytecie w Singapurze.

"Za administracji Trumpa widzieliśmy dwie ważne zmiany w relacjach Indii z USA. Z jednej strony zaostrzenie się napięć handlowych, a z drugiej pogłębienie współpracy wojskowej" – ocenia Mohan. "Indie są przykładem sukcesu kolejnych administracji" – indyjska agencja ANI cytuje wypowiedź Antony'ego Blinkena, kandydata na szefa amerykańskiej dyplomacji z przesłuchania przed senacką komisją spraw zagranicznych. "Administracja Trumpa to kontynuowała (politykę prezydenta Obamy – red.), włączając swoją koncepcję Indo-Pacyfiku, i współpracując z Indiami, by żaden kraj, również Chiny, nie zagroziły ich suwerenności" – podkreślił.

Doktryna Indo-Pacyfiku zakłada współpracę militarną m.in. USA, Indii, Australii i Japonii w rejonie Oceanu Indyjskiego i Pacyfiku, która ma ograniczyć wpływy chińskie w regionie. Amerykańskich strategów niepokoi rozbudowa chińskich baz wojskowych w tzw. sznurze pereł – szlakach morskich rozciągających się od Chin do wschodniej Afryki. Chiny rozwijają infrastrukturę wojskową m.in. na Morzu Południowochińskim, Sri Lance, w Pakistanie i rejonie Rogu Afryki.

Konflikt z Chinami

Na początku stycznia br. administracja prezydenta Donalda Trumpa odtajniła raport mówiący o roli Indii w polityce zagranicznej USA. Według dokumentu, który opisuje "The Indian Express", Stany Zjednoczone mają pomagać Indiom w "wyzwaniach na kontynencie, takich jak konflikt graniczny z Chinami i dostęp do wody, w tym Brahmaputry i innych rzek, których nurt mogą zmienić Chiny". W połowy czerwca 2020 r. w himalajskim Ladakhu zaostrzył się konflikt graniczny między Indiami i Chinami, po śmierci 20 indyjskich żołnierzy w bójce z chińskimi wojskowymi.

Kolejne rundy negocjacji nie przyniosły rezultatu, a obie armie wzmocniły swoją obecność na spornej granicy. Pod koniec listopada 2020 r. agencja PTI informowała, że Chiny wybudują wielką tamę na Brahmaputrze w Tybecie. Zdaniem hydrologów może to zakłócić bieg rzeki w indyjskim Asamie i Bangladeszu. Anthony Blinken, który według "The Washington Post" otrzyma nominację Senatu głosami zarówno demokratów, jak i republikanów, powiedział w ubiegłym roku w Instytucie Hudson, że "status quo nie jest do utrzymania, zwłaszcza w stosunku do chińskich komercyjnych i ekonomicznych praktyk".

Autorka/Autor:ft\mtom

Źródło: Reuters, PAP