"Znaczna liczba" chińskich żołnierzy na spornej granicy. "Utrzymują, że to ich terytorium"

Źródło:
CNN, PAP, tvn24.pl

Chińskie oddziały przesunęły się na sporny odcinek himalajskiej granicy z Indiami - przekazał amerykańskiej stacji CNN resort obrony w Delhi. Tak zwana linia aktualnej kontroli od lat 60. XX wieku pozostaje źródłem napięcia między dwoma mocarstwami nuklearnymi. 

Jak przekazał w czwartek CNN minister obrony Indii Rajnath Singh, "znaczna liczba" chińskich żołnierzy zbliżyła się do spornej linii aktualnej kontroli (LAC). - To prawda, że Chińczycy są na granicy. Utrzymują, że to ich terytorium. My z kolei uważamy, że należy do nas. W tej kwestii narosła między nami niezgoda, a Indie zrobiły to, co należało zrobić - powiedział minister cytowany przez CNN, nie precyzując kroków podjętych przez Delhi.

Jak dodał szef indyjskiego resortu obrony, 6 czerwca mają odbyć się rozmowy na "najwyższym szczeblu" między stronami sporu. - Nie wymagamy, by jakiekolwiek państwo kłaniało się przed nami, ale my nie mamy zamiaru pokłonić się przed jakimikolwiek krajem - mówił.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Spór o himalajskie granie

Konflikt między Indiami i Chinami toczy się o nieuregulowaną od wojny w 1962 roku granicę w Himalajach. Mocarstwa atomowe oddziela obecnie wytyczona w 1993 roku tak zwana linia aktualnej kontroli. Przecina ona jednak głównie jałowe himalajskie tereny, przez co określenie jej dokładnego przebiegu jest trudne. Na terytorium tym dochodzi więc do sporadycznych bójek na pięści i kamienie między żołnierzami obu armii.

Najpoważniejsza konfrontacja w ostatnim czasie miała miejsce w połowie 2017 roku, gdy na wysokości ponad 4 tys. m n.p.m. stanęły naprzeciw siebie odziały chińskie, chroniące budowę nowej drogi, i indyjskie, broniące dostępu do tzw. korytarza Siliguri, który w razie inwazji z Chin mógłby odciąć siedem północno-wschodnich stanów od reszty Indii. Między żołnierzami oddalonymi o ledwie 150 metrów przez ponad 70 dni dochodziło do bójek i bitew na kamienie.

W tamtym czasie politycy i generałowie w obu krajach podgrzewali napiętą atmosferę, przypominając wojnę między sąsiadami z 1962 r. Indyjski internet nawoływał do zaprzestania kupowania chińskich produktów, a telewizja India Today spekulowała na temat wybuchu krótkotrwałej wojny.

Były indyjski dyplomata Syam Saran sugerował wtedy w dzienniku "Mint", że Chiny chcą osłabić wpływy Indii w Bhutanie, wciśniętym między wielkich sąsiadów.

Shutterstock

Trump proponuje mediacje

Pod koniec marca ofertę mediacji w sprawie sporów granicznych między Chinami a Indiami zaoferował prezydent USA Donald Trump. "Poinformowaliśmy zarówno Chiny, jak i Indie, że Stany Zjednoczone są gotowe, chętne i zdolne do mediacji lub arbitrażu w ich rozszalałym sporze granicznym" - napisał wówczas na Twitterze.

Amerykański przywódca odniósł się do zaognienia sytuacji w spornym regionie w zachodniej części Himalajów. Na początku ubiegłego miesiąca pojawiły się niepotwierdzone doniesienia o tymczasowym zatrzymaniu indyjskich żołnierzy w regionie Ladakh. Wcześniej indyjskie media doniosły o wkroczeniu wojsk chińskich 3 km poza linię oddzielającą oba państwa. W związku z tym obydwa kraje ściągnęły nad granicę wzmocnione siły. Jak napisała agencja AP, zarzewiem kryzysu była budowa dróg i pasów startowych dla samolotów w spornym regionie - infrastruktury konkurencyjnej dla flagowego chińskiego projektu Pasa i Drogi. Trump już wcześniej kilkakrotnie publicznie oferował mediację w innym himalajskim konflikcie granicznym - sporze Indii i Pakistanu o Kaszmir. Proponowana inicjatywa nigdy nie doczekała się realizacji.

Granica chińsko-indyjska we wschodniej części Himalajów Mapa Google

Autorka/Autor:ft

Źródło: CNN, PAP, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock