"Haniebny" spot o Osamie

Aktualizacja:
Krytykują spot Obamy. Prezydent się broni
Krytykują spot Obamy. Prezydent się broni
Fakty TVN
Krytykują spot Obamy. Prezydent się broniFakty TVN

W rok po zabiciu Osamy bin Ladena przez Amerykanów prezydent USA Barack Obama musi odpierać zarzuty, że usiłuje wykorzystać tę rocznicę w swojej kampanii o reelekcję w listopadowych wyborach. Powodem sporu stał się przedwyborczy spot nadany w telewizji i zamieszczony w internecie, w którym Biały Dom przypomniał decyzję Obamy o operacji sił specjalnych w Pakistanie w celu likwidacji szefa Al-Kaidy.

W spocie zasugerowano, że republikański kandydat na prezydenta Mitt Romney nie podjąłby takiej decyzji. W reklamówce przytoczono wypowiedź Romneya sprzed kilku lat, kiedy komentując poszukiwania bin Ladena w 2007 roku powiedział: "Nie warto poruszać nieba i ziemi i wydawać miliardów dolarów, aby złapać jednego człowieka".

"Obama przekroczył granicę"

Ogłoszenie wywołało lawinę krytyki i potępień, i to nie tylko ze strony republikańskiej opozycji.

Były kandydat GOP na prezydenta John McCain oskarżył Obamę, że upolitycznia rocznicę śmierci bin Ladena, która powinna - jego zdaniem - "łączyć, a nie dzielić Amerykanów". Nazwał taktykę Białego Domu "haniebną" i powiedział, że "bohaterowie nie chełpią się" swymi czynami.

Były republikański gubernator Nowego Jorku George Pataki, występując we wtorek w telewizji Fox News, wezwał prezydenta, żeby przeprosił za spot wymierzony przeciwko Romneyowi.

Były rzecznik Białego Domu Ari Fleischer powiedział w telewizji CNN, że prezydent "ma pełne prawo" do przypisania sobie zasługi za śmierć bin Ladena, ale "przekroczył granice" atakując przy tej okazji swego rywala.

"Haniebny" spot

W wywiadzie dla brytyjskiej gazety "Daily Mail" Obamę skrytykował także były dowódca komandosów elitarnej formacji Navy Seals, której pododdział zabił bin Ladena.

Spot atakujący Romneya uznała za "haniebny" nawet lewicująca komentatorka Ariana Huffington. Niepokój z powodu upolitycznienia rocznicy wyraził również admirał Mike Mullen, który w administracji Obamy był do niedawna przewodniczącym kolegium Szefów Sztabów Sił Zbrojnych.

- Mogę zapewnić, że ci ludzie, którzy ryzykują życie (komandosi - red.), nie chcą, by to wykorzystywać propagandowo - powiedział Mullen w telewizji NBC News.

Sztab Romneya twierdzi, że ich kandydat z pewnością podjąłby taką samą decyzję jak Obama, gdyby dostał od wywiadu wiadomość, gdzie ukrywa się bin Laden. - Nawet Jimmy Carter (były prezydent, uważany przez republikanów za jednego z najgorszych w historii - red.) by zrobił to samo - powiedział sam Romney, zagadnięty w tej sprawie podczas spotkania z wyborcami w poniedziałek.

Prezydent odpiera zarzuty

Obama jednak broni kontrowersyjnego spotu. - Zalecałbym, żeby każdy spojrzał na poprzednie oświadczenia (Romneya). Zakładam, że jeśli ktoś coś mówi, to ma na myśli właśnie to, co mówi. (...) Powiedziałem, że będę ścigał bin Ladena, jeśli zostanie on namierzony. Jeżeli inni coś powiedzieli i teraz sugerują, że zrobiliby inaczej, niech się z tego wytłumaczą - powiedział prezydent w poniedziałek na konferencji prasowej w Białym Domu.

Niektórzy komentatorzy zwracają uwagę, że Obama nie wspomina, iż do likwidacji Osamy bin Ladena pośrednio przyczyniła się twarda polityka walki z terroryzmem zainicjowana przez jego poprzednika, prezydenta George'a W. Busha.

Były agent CIA Jose A. Rodriguez napisał w "Washington Post", że namierzenie szefa Al-Kaidy umożliwiły informacje zdobyte przez wywiad m.in. kontrowersyjnymi metodami przesłuchań terrorystów, uznanymi za tortury, które były de facto zalegalizowane za rządów Busha.

"Bez tej pracy (CIA) administracja Obamy nigdy nie byłaby w stanie wydać rozkazu operacji w Abbotabadzie, zakończonej śmiercią bin Ladena" - napisał Rodriguez.

Źródło: PAP, Fakty TVN

Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN