"Jeśli wrócimy, będziemy się męczyć do śmierci". Wielka ludzka karawana próbuje dotrzeć do USA


Kilka tysięcy migrantów, w większości obywateli Hondurasu, zatrzymało się na granicy Gwatemali i Meksyku, i czeka na pozwolenie na dalszą wędrówkę. Uciekając przed biedą i szerzącą się przestępczością, uchodźcy chcą dotrzeć do Stanów Zjednoczonych. Do ich powstrzymania nawoływał w ostatnich dniach prezydent USA Donald Trump.

Karawana wyruszyła w poprzednią sobotę z zalewanego falą przestępczości i przemocy miasta San Pedro Sula w Hondurasie. Początkowo liczyła 160 osób, szybko jednak dołączały się kolejne. Jak podaje agencja EFE, do Gwatemali wkroczyło około 5400 migrantów, w tym ciężarne kobiety i dzieci. Przez Meksyk chcą przebić się do Stanów Zjednoczonych.

Władze Meksyku podkreślają, że migranci z ważnymi paszportami i wizami zostaną niezwłocznie wpuszczeni do kraju. Większość karawany nie posiada jednak takich dokumentów.

Migranci koczują na granicy Gwatemali i MeksykuGoogle Maps

Część migrantów wraca do kraju

W piątek doszło do zamieszek. Meksykańska policja użyła gazu łzawiącego, żeby uspokoić sfrustrowany tłum, który siłą chciał przejść przez granicę.

- Uciekamy przed przemocą, docieramy tutaj i dostajemy jeszcze bardziej - powiedziała 28-letnia Marta Ornelas Cazares, cytowana przez BBC. - Nie wiem, co się stało, myślałam, że spokojnie przekroczymy granicę, a nagle zaczęły lecieć kamienie i gaz łzawiący - dodała.

W obawie o dalsze bezpieczeństwo, część karawany - około 2000 osób - postanowiła wrócić do Hondurasu. Pomogło w tym gwatemalskie wojsko, organizując transport.

- Wracam, bo mam już dość, a to może być jedyna szansa na bezpieczny powrót, z policyjną ochroną - mówi 17-letni Byron Espina, cytowany przez brytyjskiego "Guardiana". Jak mówi nastolatek, w Hondurasie pracował za grosze i miał nadzieję na lepszy zarobek w Stanach Zjednoczonych.

"Lepiej męczyć się moment, niż całe życie"

Ci, którzy nie zrezygnowali z dotarcia do USA, cały czas przebywają przy granicy. Jak twierdzi "Guardian", jest ich około 4000. Most łączący Gwatemalę i Meksyk przekształcili w obóz uchodźców.

Pomimo niebezpieczeństwa, są zdeterminowani, żeby kontynuować wędrówkę. - Niepewność jest częścią tej wędrówki. Lepiej męczyć się moment, niż całe życie, a jeśli wrócimy do Hondurasu, będziemy się męczyć do dnia śmierci - mówi dla "Guardiana" 24-letni Fresbindo Carvajal.

- Nawet jeśli będziemy musieli przetrwać na fasoli i kawie, ja idę dalej - podkreśla. Niektórzy próbują dostać się do Meksyku przepływając pontonami przez rzekę, której bieg wyznacza fragment granicy.

Trump grozi zamknięciem granicy

Wcześniej w czwartek prezydent USA Donald Trump ostrzegł, że wyśle wojsko i zamknie granicę z Meksykiem, jeśli ten kraj nie powstrzyma grup imigrantów z Gwatemali, Hondurasu i Salwadoru zmierzających do Stanów Zjednoczonych. "Muszę w najmocniejszych słowach prosić Meksyk o powstrzymanie tej nawałnicy - a jeśli nie jest w stanie tego zrobić, wyślę wojsko i zamknę naszą południową granicę" - napisał Trump na Twitterze.

Prezydent USA zagroził też wstrzymaniem pomocy regionalnej, a w serii wpisów w mediach społecznościowych zasugerował, że od rozwiązania tej sprawy uzależnia ratyfikację nowo uzgodnionej umowy o wolnym handlu (USMCA), która ma zastąpić NAFTA.

"Masowe przenikanie kryminalnych elementów i narkotyków, jest dla mnie jako prezydenta znacznie ważniejsze niż handel czy USMCA. Mam nadzieję, że Meksyk zatrzyma tę nawałę na swojej północnej granicy" - napisał Trump.

W piątek prezydent USA "podziękował" Meksykowi za działania zmierzające do zatrzymania karawany.

Autor: ads/adso / Źródło: Guardian, PAP, BBC