Gwardia Narodowa i policja opanowały zamieszki. Padło 150 strzałów, 61 osób aresztowano

Aktualizacja:

Amerykańskie miasto Ferguson na kilka godzin zamieniło się w pole bitwy. Zamieszki wywołała decyzja o tym, że biały policjant, który zastrzelił czarnoskórego nastolatka, nie usłyszy zarzutów. Podpalono wiele sklepów, restauracji i samochodów. Padły strzały i zakazano lotów nad miastem. Do demonstracji doszło też między innymi w Nowym Jorku i Oakland.

Podczas konferencji prasowej w poniedziałek wieczorem czasu lokalnego prokurator hrabstwa St. Louis Robert McCulloch poinformował, że po dwóch dniach obrad 12-osobowa wielka ława przysięgłych uznała, iż "nie istnieje żadna prawdopodobna przyczyna, by postawić policjanta Darrena Wilsona w stan oskarżenia".

Według ławy policjant strzelając w sierpniu do 18-letniego Michaela Browna działał w samoobronie i nie przekroczył uprawnień.

Gniewna reakcja

Ogłoszoną decyzję z dezaprobatą przyjął tłum ludzi zebranych przed wydziałem policji w Ferguson. Już słuchając jej demonstrujący zaczęli rzucać w policjantów różnymi przedmiotami. - System nas znowu zawiódł - krzyczała jedna z kobiet.

Chwilę później zaczęły się protesty, w większości Afroamerykanów, które przerodziły się w zamieszki w centrum miasta. Demonstranci obrzucali policję butelkami i kamieniami, wykrzykując "nie ma sprawiedliwości, nie ma pokoju!".

Początkowo podpalono kilka samochodów i radiowozów. W ciągu kilku godzin zapłonęło wiele budynków. W ogniu stanęły głównie restauracje i sklepy. Doszło do grabieży. Ukradziono nawet telefon jednemu z demonstrantów, który relacjonował wydarzenia na żywo w internecie i starał się rejestrować poczynania policji.

Niedługo po rozpoczęciu zamieszek wybuchła również strzelanina. Policja poinformowała, że padły serie strzałów z broni automatycznej, ale nie podano więcej szczegółów. W reakcji wydano zakaz lotów nad miastem i okolicą.

W pobliskim University City, które podobnie jak Ferguson należy do aglomeracji St. Louis, postrzelony został jeden policjant. Rana nie zagraża jego życiu. Policja oficjalnie nie wiąże zamieszek w Ferguson z postrzeleniem funkcjonariusza. Nie ma na to dowodów.

Burmistrz Ferguson zaapelował do gubernatora stanu Missouri o przysłanie żołnierzy Gwardii Narodowej, co też uczyniono. Na ulicach miasta pojawiło się dużo policji ze sprzętem do tłumienia zamieszek. Przy pomocy żołnierzy po kilku godzinach przywrócono względny spokój. Aresztowano 61 osób. Nie ma ofiar.

Uczestników zamieszek aresztowano pod zarzutami udziału w nielegalnym zgromadzeniu, podpalenia oraz włamania. Poprzedni bilans zatrzymanych po nocnych zamieszkach mówił o co najmniej 29 aresztowanych.

Nie tylko Ferguson

Do demonstracji doszło również w innych miastach. W Nowym Jorku na ulice wyszły tysiące ludzi, którzy przemaszerowali ulicami miasta i weszli na wszystkie trzy mosty łączące Manhattan z Brooklynem. Ze względu na bezpieczeństwo władze podjęły decyzję o ich czasowym zamknięciu. Po kilku godzinach ruch wznowiono.

Podczas demonstracji w centrum miasta, na Times Square, szef nowojorskiej policji został oblany sztuczną krwią. Napastnika aresztowano.

Do dużej demonstracji doszło również w Oakland w Kalifornii. Tłum ludzi wyszedł na autostradę międzystanową I-580 i na kilka godzin zablokował ruch. To jedna z ważniejszych dróg w Kalifornii biegnąca na osi wschód-zachód, umożliwiająca dojazd do i z San Francisco z centrum stanu.

Doszło do przepychanki?

Prokurator Robert McCulloch odmówił podania informacji, czy decyzja została podjęta jednomyślnie przez złożoną z dziewięciu białych i trzech czarnoskórych członków ławy, tłumacząc, że jest tajna. Poinformował, że przez 25 dni członkowie ławy przysięgłej zaznajomili się ze wszystkimi możliwymi dowodami, w tym ponad 70 godzinami zeznań, złożonymi przez około 60 świadków.

- Są jedynymi ludźmi, którzy usłyszeli każdego świadka (...) i zapoznali się z każdym dostępnym dowodem. (...) Ich zadaniem było oddzielić fakty od fikcji - powiedział McCulloch.

Tłumaczył, że wielu świadków przedstawiło sprzeczne zeznania, które okazały się niezgodne z dowodami fizycznymi. Wskazał, że wyniki trzech autopsji potwierdziły, iż nieprawdziwe były zeznania i wypowiedzi medialne tych świadków, którzy utrzymywali, że Wilson strzelał do Browna w plecy.

Prokurator powiedział, że część świadków wycofała się z niektórych wypowiedzi, a niektórzy przyznali później w zeznaniach, że tylko powtarzali, to co słyszeli od innych. Za niespójne i sprzeczne McCulloch uznał też zeznania różnych świadków, którzy utrzymują, że Brown trzymał ręce w górze, gdy policjant do niego strzelał.

Wskazał, że znalezione na i w samochodzie policyjnym ślady krwi nastolatka oraz kule dowodzą, iż między mężczyznami doszło do przepychanki już w pojeździe. Według Wilsona, Brown próbował odebrać mu broń. Zeznając przed ławą przysięgłych we wrześniu, policjant zapewniał, że bał się o własne życie.

McCulloch poinformował, że wszystkie dowody, na podstawie których ława podjęła swoją decyzję, zostaną udostępnione. Wśród nich będzie nagranie audio z samochodu.

"Głęboko rozczarowani"

Rodzina zastrzelonego w sierpniu 18-letniego Michaela Browna oświadczyła, że jest głęboko rozczarowana decyzją ławy przysięgłych.

"Jesteśmy głęboko rozczarowani, że zabójca naszego dziecka nie poniesie konsekwencji swoich czynów" - napisała rodzina w oświadczeniu, apelując jednocześnie o to, aby "demonstracje były spokojne".

Prezydent USA Barack Obama wezwał we wtorek do mieszkańców Ferguson w stanie Missouri, aby pokojowo zareagowali na decyzję o nie postawieniu policjanta w stan oskarżenia. Szef państwa zaapelował też do sił bezpieczeństwa, by wykazały powściągliwość.

Po śmierci Browna, którą lokalna czarna społeczność odebrała jako przestępstwo na tle rasowym, w mieście wybuchały starcia z policją.

Autor: ,mkkris, mac//plw / Źródło: PAP

Raporty: