"Gazprom szkodzi Rosji"


Rosja sama sobie szkodzi każąc Gazpromowi odciąć dopływ gazu na Zachód, uważa Władimir Miłow, były członek rosyjskiego rządu, a dziś działacz antykremlowskiej opozycji.

Zdaniem Miłowa, przez działanie gazowego giganta Rosja traci dziennie ok. 150 mln dolarów. - W warunkach malejących wpływów z eksportu pieniądze te są Rosji absolutnie potrzebne - oświadczył ekonomista cytowany w piątek przez radio Echo Moskwy.

Miłow, obecnie dyrektor Instytutu Polityki Energetycznej w Moskwie i jeden z liderów

Nie należało doprowadzać do skrajności - do odcięcia surowca Ukrainie. Stwarza to wszystkim poważne problemy. Przede wszystkim Rosji Władimir Miłow

Wyraźny kontekst polityczny

- Nie można lekką ręką zakręcać kurka z gazem, gdy w negocjacjach pojawiają się problemy - dodał Miłow. Według niego obecny kryzys ma "wyraźny podtekst polityczny". - Białoruś i Armenia otrzymują paliwo po superpreferencyjnych cenach i Rosja nie ma żadnych problemów w stosunkach z tymi krajami - zauważył.

Zdaniem ekonomisty podyktowana przez Gazprom cena gazu dla Ukrainy - 418, a nawet 450 dolarów za 1000 metrów sześciennych - jest wygórowana. - Ceny ropy naftowej na świecie, do których przywiązane są ceny gazu, spadają - przypomniał Miłow.

Były wiceminister energetyki ocenił również, że Moskwa przecenia spory polityczne w łonie władz Ukrainy i że "nie należy się zajmować tymi bzdurami, jakimi w ostatnich latach zajmuje się rosyjskie kierownictwo, a mianowicie - popieraniem na Ukrainie polityków, którzy nam się podobają".

- Powinniśmy pracować z tymi, których wybrał ukraiński naród i delegował do nas w charakterze oficjalnych negocjatorów - powiedział. - Nie można wskazywać, którzy politycy bardziej nam się podobają, a którzy mniej, i próbować jednym pomóc, a innym szkodzić - dodał.

Ważą się losy rynków zbytu?

Także Jewsiej Gurewicz, inny ekonomista cytowany przez Echo Moskwy, uważa, że obecny skandal gazowy może poważnie zaszkodzić Rosji. W jego opinii "przeciągający się konflikt skłania odbiorców rosyjskiego gazu do szukania alternatywnych źródeł dostaw".

- Formalnie mogą one być droższe, jednak ponieważ pokazaliśmy, że nasze dostawy są obarczone ryzykiem, w oczach odbiorców może to przeważyć nad korzyściami - powiedział Gurewicz i ostrzegł: - W perspektywie możemy utracić ważny dla nas rynek.

Źródło: PAP