Zniknęła w trakcie wesela. Tragiczny koniec poszukiwań małej Maelys


Odnaleziono szczątki dziewięcioletniej dziewczynki, która po raz ostatni była widziana w sierpniu ubiegłego roku i której poszukiwania przez pół roku śledziła cała Francja. Równocześnie do ukrycia jej zwłok "przypadkowo" przyznał się główny podejrzany - 34-letni były żołnierz Nordahl Lelandais. Twierdzi jednak, że dziewczynka zginęła w wyniku "wypadku".

Francuscy śledczy poinformowali, że szczątki Maelys de Araujo odnaleziono w zaśnieżonym wąwozie - pisze portal brytyjskiego nadawcy BBC. Więcej szczegółów dotyczących tej lokalizacji nie zdradzono.

Miejsce ukrycia zwłok wskazał policji sam Lelandais, który krótko po zaginięciu dziewczynki trafił do aresztu i był głównym podejrzanym w sprawie.

- Lelandais stwierdził, że "pozbył się ciała" i chce przeprosić rodziców dziewczynki - poinformował prokurator z Grenoble Jean-Yves Coquillat.

Dodał, że były żołnierz przyznał się do tego "przypadkowo", w toku zeznań, a następnie wskazał miejsce pochowania ciała. Lelandais powiedział też, że noc zaginięcia Maelys, dziewczynka była w jego samochodzie.

Dziennik "Le Parisien" podaje, że mężczyzna opisuje śmierć dziecka jako "przypadkową" i odmawia podania szczegółów tragedii.

Od samego początku zaprzeczał

Dziewięcioletnia dziewczynka po raz ostatni była widziana w noc z 26 na 27 sierpnia w czasie wesela w Pont de Beauvoisin.

Od początku śledztwa główny podejrzany zaprzeczał, by miał związek z zaginięciem dziewczynki.

Na weselu bawiło się 180 gości. Wśród nich był właśnie Lelandais, który - jak ustaliła żandarmeria - początkowo wcale nie był na nie zaproszony. W ostatniej chwili miał do tego przekonać młodą parę. Tygodnik "Paris Match" pisał, że gospodarze znali go jako dilera, czasem kupowali od niego narkotyki. One taż miały być powodem, dla którego mężczyznę wydalono z wojska. Od maja 2004 do grudnia 2005 roku odsiadywał wyrok więzienia za przestępstwa związane z narkotykami.

Śledczy ustalili, że Lelandais nocą z 26 na 27 sierpnia 2017 roku krążył między salą weselą a swoim domem, oddalonym od niej o zaledwie dziewięć minut jazdy samochodem. Podczas pierwszego przesłuchania oskarżony tłumaczył, że pojechał do domu zmienić pobrudzone na weselu spodnie. Tych jednak w toku śledztwa nie znaleziono.

Po zaginięciu dziewięciolatki policja przesłuchała ponad 200 potencjalnych świadków, a setki wolontariuszy przez wiele dni przeszukiwały okolicę. Policyjne psy straciły trop na parkingu przed salą weselną, co już na wstępie sugerowało, że mogła zostać porwana.

Prokuratorzy dowiedli też, że 27 sierpnia mężczyzna spędził wiele godzin, czyszcząc wnętrze samochodu bardzo mocnymi detergentami. Mimo to udało im się znaleźć w jego wnętrzu ślady krwi dziewczynki. To po tym odkryciu były żołnierz w końcu postanowił przyznać się do winy.

Autor: MR/adso / Źródło: BBC, Reuters