"Francja znika z radarów historii". Fillon atakuje cytując Joannę d'Arc, Hugo i Woltera

Fillon podczas przemówienia w Aubervilliers pod ParyżemPAP/EPA | CHRISTOPHE PETIT TESSON

Komitet partii Republikanie, której kandydatem w wyborach prezydenckich we Francji jest Francois Fillon oskarżany o fikcyjne zatrudnianie rodziny za publiczne pieniądze, zbierze się w poniedziałek, by ocenić sytuację wokół tej kandydatury - podano w sobotę.

Wcześniej posiedzenie komitetu, w skład którego wchodzą przede wszystkim przedstawiciele kontrkandydatów Fillona w partyjnych prawyborach prezydenckich, planowano na wtorek. Partia zdecydowała się jednak przesunąć spotkanie o 24 godziny, co zostało wytłumaczone w komunikacie "rozwojem sytuacji politycznej na siedem tygodni przed wyborami prezydenckimi".

Fillon odpowiada

Partyjną decyzję podano do wiadomości w chwili, gdy Fillon wygłaszał półgodzinne przemówienie do swych zwolenników w Aubervilliers pod Paryżem. Stanowczo odrzucał w nim krytykę jego postępowania, powołując się na słowa i czyny wielkich postaci z historii Francji, takich jak Joanna d'Arc, Wolter czy Victor Hugo. Podał także przykład Marii Skłodowskiej-Curie, która - jak powiedział - "potrafiła przezwyciężyć uprzedzenia i niesprawiedliwość". - Moi przyjaciele, ta kampania to dziwna walka - mówił Fillon nawiązując do złej atmosfery wokół jego kandydatury. - Chcą was zastraszyć. Ja jestem atakowany. Ale poprzez moją osobę usiłuje się uderzyć w odrodzenie narodowe i wolę zmian, której jesteście orędownikami. Nie poddawajcie się, nigdy nie ustępujcie! - podkreślał. Cytował słowa generała Charles'a de Gaulle'a o wielkości Francji, "która ma centralne miejsce do odegrania" w świecie. Tymczasem obecnie - przekonywał - "Francja znika z radarów historii" a tylko jego zwycięstwo może zapewnić pomyślną przyszłość krajowi. - Szanuję państwo i chcę, by było silne - zapewnił Fillon, który wielokrotnie wcześniej tłumaczył, że nie złamał prawa, zatrudniając żonę i dzieci jako swych asystentów parlamentarnych.

Wycofane poparcie

W piątek sprzymierzony z Republikanami centrowy Związek Demokratów i Niezależnych (UDI) wycofał poparcie dla Fillona. Zdaniem szefa ugrupowania Jean-Christophe'a Lagarde podtrzymywanie tej kandydatury prowadzi do "pewnej porażki, której cenę zapłaci nasz kraj".

Z ekipy Fillona odeszli w piątek: szef kampanii Patrick Stefanini i główny rzecznik Thierry Solere. Wcześniej media podały, że były premier Francji i obecny mer Bordeaux Alain Juppe zapewnił osoby ze swojego otoczenia, że jest gotów zastąpić Fillona jako kandydat prawicy w wyborach, jeśli wycofa się on z wyścigu. Ten były rywal Fillona w partyjnych prawyborach podkreśla, że nadal jest wierny obecnemu kandydatowi ugrupowania, ale zgodziłby się zająć jego miejsce, jeśli będzie to konieczne. Juppe, którego Fillon pokonał w drugiej turze prawyborów w LR, może liczyć na poparcie innego prominentnego polityka Republikanów Jean-Francois Cope, który także starał się o nominację swego ugrupowania. Lagarde dał do zrozumienia, że UDI poparłoby kandydaturę Juppego. Także typowany na ministra spraw zagranicznych w rządzie Fillona Bruno Le Maire, który odszedł już wcześniej, powiedział, że Juppe jest "oczywistym wyborem". Z ogłoszonego w piątek sondażu ośrodka Odoxa wynika, że jeśli Juppe zająłby miejsce Fillona, zwyciężyłby w pierwszej turze wyborów w kwietniu, zdobywając 26,5 proc. głosów. Do drugiej tury w maju wszedłby również centrysta Emmanuel Macron, który niewielką liczbą głosów pokonałby kandydatkę Frontu Narodowego Marine Le Pen, otrzymując 25 proc. głosów. Na Le Pen według Odoxa zagłosowałoby 24 proc. ankietowanych.

Jakie zarzuty

63-letni Fillon, były premier, twierdzi, że choć 15 marca mają mu być postawione formalne zarzuty, to nie wycofa swojej kandydatury. Zarzuca się mu, że zatrudniał żonę jako asystentkę parlamentarną. Samo w sobie nie jest to naruszeniem prawa, ale nie ma żadnych dowodów na rzeczywiste wykonywanie przez nią pracy, która była bardzo wysoko wynagradzana. Miał też zatrudniać fikcyjnie dwoje swoich dzieci, gdy był senatorem. Fillon zwołał na niedzielę w Paryżu demonstrację poparcia dla swojej kandydatury i liczy, że w pobliżu wieży Eiffla stawią się w tym celu dziesiątki tysięcy osób. Jednak część pierwszoplanowych polityków prawicy, w tym Jean-François Cope, już zapowiedziało, że nie przyjdzie na demonstrację. "W Republice nie gwiżdże się na sprawiedliwość" - napisał w sobotę na Twitterze działacz Republikanów Xavier Bertrand. Socjalistyczna mer Paryża Anne Hidalgo zaapelowała tymczasem o odwołanie niedzielnego wiecu. - Wydaje się, że ma on na celu jedynie zamanifestowanie sprzeciwu wobec wymiaru sprawiedliwości, służb policji i dziennikarzy, którzy od tygodni przyczyniają się - każdy zgodnie ze swą rolą - do wyjaśnienia prawdy - oświadczyła Hidalgo.

Autor: mb/adso / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA | CHRISTOPHE PETIT TESSON

Tagi:
Raporty: