Fałszywa oferta, nowa baza, telefony z Kremla. Jak Putin ograł Obamę


Było w tym może 10 proc. konkretnych działań, reszta to PR. Sposób, w jaki Rosja wkroczyła do Syrii i jednocześnie na światowe salony, przypomina najlepsze dezinformacyjne kampanie z czasów sowieckich. Analiza ostatnich dwóch miesięcy pokazuje, jak można ograć supermocarstwo dysponując jedynie bardzo dobrą dyplomacją i manipulując przekazem medialnym.

DLACZEGO PUTIN POSZEDŁ NA WOJNĘ - czytaj

Moskwa od początku wojny domowej w kraju konsekwentnie wspierała Baszara el-Asada, ale dopiero sukcesy Państwa Islamskiego otworzyły drogę do realizacji nowej strategii. Opierała się ona na postulacie budowy wielkiej koalicji przeciwko IS z udziałem jedynej legalnej władzy w Syrii. Wojna z dżihadystami miała się stać pretekstem do wielkiego powrotu Rosji na Bliski Wschód.

Już kilka miesięcy temu Moskwa oficjalnie uznała IS za wielkie zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego oraz „głównego przeciwnika” Rosji. Takim terminem dotychczas w Rosji określano tylko USA i NATO. Ruszyła też dyplomatyczna operacja – w czerwcu Moskwę odwiedził saudyjski następca tronu. W lipcu w Kijowie rozpoczął się proces zmian konstytucyjnych, front w Donbasie uspokoił się i Putin wyraźnie odłożył na bok wojenny scenariusz na Ukrainie. To pozwalało służbom i armii skupić się na innym celu, a zarazem stworzyło warunki do podjęcia prób „odwilży” w stosunkach z Zachodem.

Chodziło o stworzenie dogodnych warunków do przeprowadzenia błyskawicznej operacji wojskowo-politycznej. Przebiegała ona na dwóch płaszczyznach jednocześnie: dyplomatycznemu natarciu towarzyszyła operacja wzmacniania militarnego Asada i zwiększania rosyjskich sił w Syrii.

Ławrow sonduje Amerykanów

Szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow 3 sierpnia w Katarze spotkał się z Johnem Kerrym, po czym oświadczył, że dla zakończenia wojny w Syrii niezbędny jest dialog między wszystkimi stronami konfliktu. Ostrzegł, że wszelkie amerykańskie ataki w Syrii, które byłyby wymierzone w tamtejszą armię, skomplikują walkę z terroryzmem. Dzień wcześniej bowiem Waszyngton ogłosił, że koalicja będzie przeprowadzała naloty w celu obrony rebeliantów szkolonych przez amerykańskich wojskowych, nawet jeśli agresorem będzie armia Asada.

Dwa dni później doszło do kolejnego spotkania Ławrowa z szefem amerykańskiej dyplomacji, tym razem w Kuala Lumpur. Komunikat? Na razie Rosja i USA nie zdołały ustalić wspólnego stanowiska w sprawie walki z IS. Ale urabianie Amerykanów trwało, temat nie znikał z publicznej debaty. 9 sierpnia Ławrow oświadczył, że USA powinny współpracować z Asadem w walce z Państwem Islamskim. Opowiedział się za koalicją z udziałem armii syryjskiej i irackiej, Kurdów oraz „części opozycji reprezentującej Syryjczyków”.

Jeszcze w sierpniu, w ciągu zaledwie tygodnia, w Moskwie pojawili się, przy okazji wystawy zbrojeniowej, król Jordanii, prezydent Egiptu, następca tronu w Abu Dabi. 16 sierpnia szef MSZ Niemiec Frank-Walter Steinmeier na łamach gazety „Bild” zwrócił uwagę, że ministrowie spraw zagranicznych USA i Rosji rozmawiali o Syrii po raz pierwszy z przedstawicielami krajów Zatoki Perskiej. „Nie możemy jeszcze mówić o przełomie, ale jest to bez wątpienia początek, na który długo czekaliśmy” - powiedział Steinmeier.

Koalicja-pułapka

Przełom sierpnia i września to ważne wydarzenia na Ukrainie. Rada Najwyższa przyjęła w pierwszym czytaniu kontrowersyjne poprawki do konstytucji, na ulicach Kijowa doszło do krwawych zamieszek. Od 1 września w Donbasie na froncie zapanowała zaś cisza niewidziana od początku wojny.

28 sierpnia w Moskwie pojawił się specjalny wysłannik USA ds. Syrii Michael Ratney. Wiadomo, że odbył rozmowy w rosyjski MSZ. Szczegółów nie podano, ale ambasada USA w Moskwie podała w komunikacie, że oba państwa pozostają przy swoim zdaniu ws. Asada.

Trzeciego września we Władywostoku Władimir Putin oświadczył, że prezydent Syrii Baszar el-Asad jest gotów przeprowadzić przedterminowe wybory parlamentarne i mógłby podzielić się władzą z opozycją. Rosyjski przywódca powiedział też, że jego kraj chce stworzyć „pewnego rodzaju koalicję międzynarodową w celu zwalczania terroryzmu i ekstremizmu”. Putin dodał, że rozmawiał na ten temat telefonicznie z Obamą. Potwierdził to Biały Dom, dodając, że o rozmowę prosił Putin.

Proponowana przez Ławrowa (9 sierpnia) i Putina (4 września) wielka koalicja była w rzeczywistości pułapką zastawioną na USA i Europę. Planem bez szans na realizację nie tylko z racji zimnych stosunków Moskwy z Waszyngtonem, ale przede wszystkim różnic między krajami regionu. Rosja i szyicki Iran chciałyby utrzymać u władzy alawitę Asada, podczas gdy sunnickie państwa i Turcja uznają go za równie duże zło, co Państwo Islamskie. Bliski Wschód jest sceną rywalizacji Iranu z Arabią Saudyjską, zaś dla sunnitów Rosja wciąż pozostaje – mimo pewnych dyplomatycznych gestów wobec monarchii Zatoki i zbliżenia z Egiptem – czarnym charakterem, sojusznikiem szyitów i alawitów. Putin doskonale wiedział więc, że Obama nie podejmie pomysłu „wielkiej koalicji”, bo to by oznaczało pogorszenie relacji USA z sunnitami bliskowschodnimi, i tak nadwyrężonych przez niedawne porozumienie z Iranem.

Obama, Putin, Asad

Kolejne wypowiedzi Niemców wskazywały tymczasem, że przynajmniej w Berlinie Rosja znalazła poparcie dla syryjskiego planu. 11 września rzecznik MSZ Martin Schaefer powiedział, że Niemcy z zadowoleniem przyjęłyby większe zaangażowanie Rosji w walce z Państwem Islamskim.

Także 11 września głos zabrał wreszcie sam Obama. Stwierdził, że obecność wojskowa Rosji w Syrii może uniemożliwić osiągnięcie politycznego rozwiązania. Skomentował też pojawiające się medialne doniesienia o rosnącym zaangażowaniu militarnym Rosji w Syrii, mówiąc, że to tylko świadczy o fatalnym położeniu Asada.

Kwestią nie jest to, czy Europa przyjmuje albo nie przyjmuje uchodźców. Problem należy rozwiązać u źródła. Jeśli los uchodźców rzeczywiście leży Europie na sercu, niech przestanie wspierać terrorystów. Baszar el-Asad, 15 września 2015

Dzień później rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył, że Moskwa uważa za niedopuszczalne i niebezpieczne narzucanie narodowi Syrii jakichkolwiek rozwiązań z zewnątrz. Zaś 15 września sam Putin oświadczył, że bez współpracy z Asadem nie można pokonać IS i Moskwa będzie go wspierała wojskowo. Nieprzypadkowo zapewne tego samego dnia rosyjskie media opublikowały wywiad z syryjskim dyktatorem, w którym ten stwierdził, że jedyną drogą rozwiązania kryzysu migracyjnego w Europie jest walka z terroryzmem.

Tego samego dnia Kerry kolejny raz zadzwonił do Ławrowa oczekując wyjaśnień ws. wzmacniania obecności wojskowej Rosji w Syrii, zaś rzecznik Białego Domu Josh Earnest powtórzył, że zdaniem administracji USA „strategiczna decyzja prezydenta Putina, by wzmocnić prezydenta Asada jest skazana na porażkę”.

Pierwszy wyłom

Amerykanom znów odpowiedział 17 września Ławrow, nazywając postulat odejścia Asada „utopią”. 19 września w Londynie i 20 września w Berlinie Kerry podtrzymał stanowisko USA: Asad musi odejść, a rosyjskie wsparcie militarne dla Damaszku przedłuży wojnę i napędzi ochotników dżihadystom. Trzy dni później w wywiadzie dla włoskiej „La Stampy” szef amerykańskiej dyplomacji zwrócił uwagę na jeszcze jeden groźny aspekt rosyjskiego wojskowego zaangażowania w Syrii: możliwość siłowej konfrontacji z rebeliantami, którzy walczą i z Asadem, i z Państwem Islamskim.

Jednak rosyjska dyplomatyczna ofensywa w połączeniu z kryzysem migracyjnym w UE zaczęła przynosić pierwsze rezultaty. Minister spraw zagranicznych Austrii Sebastian Kurz stwierdził, że w walce z IS „jesteśmy po tej samej stronie”, co Asad. Zaś 22 września na łamach opiniotwórczego „The Financial Times” pojawił się komentarz, że priorytetem w Syrii powinno być zakończenie wojny domowej i rozpoczęcie procesu pokojowego, nawet jeśli oznacza to zaproszenie do rozmów dyktatora.

23 września Reuters wypuścił depeszę z Moskwy, opartą o słowa anonimowego dyplomaty rosyjskiego. Wynikało z niej, że Rosja jest coraz bardziej optymistyczna, co do szans realizacji jej postulatów ws. Syrii. Na czoło zachodnich zwolenników rosyjskich propozycji wysunęły się Niemcy – Angela Merkel powiedziała, że wojna domowa w Syrii należy do głównych przyczyn napływu uchodźców do Europy, dlatego trzeba zaprosić do rozmów Asada. Nowe akcenty pojawiły się też w stanowisku Turcji, dotychczas jednego z największych zwolenników obalenia Asada. Po wizycie w Moskwie prezydent Recep Tayyip Erdogan nie wykluczył, że syryjski dyktator może odegrać rolę w okresie przejściowym kończącym wojnę w tym kraju.

Na finiszu

Na rosyjskie postulaty nie zgadzały się nie tylko Stany Zjednoczone, ale też Wielka Brytania, a przede wszystkim Francja. Ta ostatnia nawet przyspieszyła rozpoczęcie nalotów na dżihadystów w Syrii i ujawniła nowe dowody zbrodni reżimu Asada.

26 września szef francuskiego MSZ Laurent Fabius powiedział, że prezydent Syrii nie może odgrywać żadnej roli w przyszłej transformacji politycznej. Wyraził też nadzieję, że w najbliższych dniach Rosja wyjaśni swoje zamiary wojskowe w Syrii. Brytyjski odpowiednik Fabiusa, Philip Hammond w wywiadzie dla „Le Monde” dzień wcześniej oświadczył, że zwiększenie obecności wojskowej Rosji w Syrii wzmacnia Asada, a także obarcza Moskwę moralną odpowiedzialnością za zbrodnie popełnione przez reżim.

Ale jednocześnie w stanowisku Londynu można było zauważyć pewną modyfikację. 27 września premier David Cameron stwierdził, że prezydent Syrii mógłby pozostać w tymczasowym rządzie tego kraju, lecz tylko w krótkiej perspektywie czasowej, a nie być elementem syryjskiej przyszłości na dłuższą metę. Wcześniej „Telegraph” cytowała źródło rządowe, według którego Cameron jest otwarty na utrzymanie Asada przy władzy na krótką metę w sytuacji, gdy w Syrii zostanie utworzony rząd jedności narodowej po ponad czterech latach wojny domowej.

28 września Putin odkrył karty. Przemawiając na sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych znów wezwał do powołania szerokie koalicji do walki z Państwem Islamskim, ale jednocześnie tak ostro skrytykował Stany Zjednoczone, że było jasne, iż „koalicyjna oferta” to czysto propagandowa zagrywka.

Wystąpienie Baracka Obamy rozwiało też wszelkie wątpliwości co do pomysłu na Asada. USA zadeklarowały gotowość rozmów z każdym, także Rosją i Iranem, by rozwiązać problem syryjski, ale bez dyktatora. Prezydent USA skrytykował Moskwę za poparcie dla Asada, a cały pomysł Putina na Syrię „nie jest rozwiązaniem”.

Czy była to porażka Rosji i jej ofensywy z ostatnich tygodni? Nie. Kreml forsując postulat utrzymania Asada wcale nie liczył na poparcie USA, Francji czy Arabii Saudyjskiej. Niemal codzienne podnoszenie tej kwestii, podobnie jak budowy wielkiej koalicji, służyło czemu innemu. Budowie wizerunku Rosji jako „peacemakera” w Syrii. A to z kolei było przygotowaniem do działań zdecydowanie nie pokojowych.

Równolegle bowiem z dyplomatyczną ofensywą na rzecz „pokojowego” zakończenia konfliktu, ruszyła operacja wojskowa przerzutu sił do Syrii oraz – ważniejsza – towarzysząca jej kampania medialna na temat zwiększania wojskowej obecności Rosji w Syrii.

Most powietrzny za zasłoną dezinformacji

Pierwsze informacje o zwiększonej aktywności Rosjan w Syrii – w niszowych portalach ukraińskich i izraelskich - pojawiły się w sierpniu, tuż po tym, jak Ławrow uruchomił dyplomatyczną operację „Asad i koalicja”. Szybko o zwiększaniu liczby żołnierzy i sprzętu wojskowego w Syrii zaczęły niemal codziennie donosić największe zachodnie media, od „New York Timesa” i „Wall Street Journal” po agencje Reutera i AFP.

Spekulowano, co się kryje za „tajnym” planem Putina, donoszono o nowych zdjęciach satelitarnych, o okrętach widzianych w cieśninie Bosfor. O Ukrainie już nikt nie mówił. Czemu zresztą sprzyjała taktyka rosyjska w Donbasie – spokój na froncie od 1 września. Sądząc po reakcji mediów i części polityków na Zachodzie, ten manewr Putinowi się udał. Nagle pojawiło się mnóstwo głosów o potrzebie zaangażowania Rosji w rozwiązanie konfliktu w Syrii, głosów dopuszczających koncepcje moskiewskie ws. Asada. Nie ma wątpliwości, że w realizacji planu Rosji bardzo pomógł kryzys migracyjny w Europie. Fala uchodźców z Syrii dała Kremlowi wygodny pretekst by wyjść z propozycjami ws. rozwiązania konfliktu, de facto odgrzanymi pomysłami sprzed paru lat. Przesłanie Rosji było proste: Zachód wywołał tę wojnę i kryzys humanitarny, ale Rosja wyciąga pomocną dłoń, pomoże załatwić problem.

Atmosferę tajemniczości i niepewności podsycali rosyjscy urzędnicy, zdawkowo odpowiadając na pytania o wojsko w Syrii. Zaniepokojony Kerry aż trzy razy w ciągu 10 dni dzwonił do Ławrowa, by dowiedzieć się, co kryje się za zwiększaniem rosyjskiego kontyngentu. Moskwa początkowo tylko powtarzała, że nie uczestniczy w działaniach wojennych i jedynie robi to, co dotychczas, czyli dostarcza Damaszkowi broń i szkoli syryjskich żołnierzy.

Jednak gdzieś w połowie września stało się jasne, że chodzi o coś więcej. 16 września Rosja zaproponowała USA rozmowy na szczeblu wojskowym w sprawie konfliktu w Syrii. To była rozmowa telefoniczna Ławrow – Kerry. A już dwa dni później w ten sposób rozmawiali ministrowie obrony. Siergiej Szojgu miał powiedzieć Ashtonowi Carterowi, że działania Rosji w Syrii mają „charakter obronny”. W ten sposób Rosjanie przełamali izolację ze strony USA także na odcinku relacji wojskowych – to była pierwsza taka rozmowa od ponad roku.

Rosjanie wchodzą do gry

W tym samym mniej więcej czasie pojawił się kolejny element wskazujący, że Moskwa szykuje w Syrii coś więcej, niż dotychczas. 17 września szef MSZ Walid el-Mualim powiedział, że jego kraj poprosi rosyjskich żołnierzy o walkę razem z siłami rządowymi, jeśli zajdzie potrzeba. Już następnego dnia rzecznik Kremla powiedział, że jeśli władze w Damaszku poproszą o udział wojsk rosyjskich w operacjach wojskowych, to prośba ta „zostanie rozważona i omówiona w ramach kontaktów dwustronnych”. Właśnie ten scenariusz został potem zrealizowany, gdy 30 września rosyjska Rada Federacja wyraziła zgodę na użycie sił zbrojnych poza granicami kraju na wniosek Putina, który z kolei tak zareagował na prośbę Asada o pomoc wojenną.

23 września ambasador Syrii w Moskwie Riad Haddad oświadczył, że jeśli Rosja zdecyduje się na rozmieszczenie bazy wojskowej w Latakii w północno-zachodniej Syrii, Damaszek przyjmie ten krok z zadowoleniem. Co potwierdziło wcześniejsze doniesienia mediów i komunikaty Pentagonu o pojawieniu się znaczących sił rosyjskich poza jedyną dotychczas bazą w Tartusie.

Tego samego dnia AFP cytowała źródło w syryjskich siłach bezpieczeństwa, mówiące, że „armia wykorzystała dzisiaj po raz pierwszy drony otrzymane z Moskwy, w operacjach przeciw ekstremistom na północy i wschodzie kraju”. Z kolei 24 września syryjskie siły użyły świeżo dostarczonych rosyjskich samolotów bojowych do bombardowania bojowników Państwa Islamskiego w prowincji Aleppo.

27 września Putin potwierdził nieoficjalne doniesienia amerykańskich mediów, że w Bagdadzie powstało centrum koordynacyjne walki z IS. Ogłaszając nawiązanie takiej współpracy z Syrią, Iranem i Irakiem, Putin zaskoczył Amerykanów tuż przed spotkaniem z Obamą. Właśnie ta wywiadowcza komórka – jak się okazało kilka dni później – odgrywa ważną rolę w operacji nalotów w Syrii.

Trwająca przez blisko dwa miesiące, szczególnie intensywna we wrześniu, kampania Moskwy została zwieńczona podróżą Putina do USA (na płaszczyźnie dyplomatycznej) i zaraz potem rozpoczęciem nalotów w Syrii (sfera militarna). Spotkanie z Obamą podkreśliło wyjście Rosji z izolacji, operacja wojskowa na Bliskim Wschodzie spowodowała, że bez uwzględnienia Rosji nie ma już mowy o zakończeniu konfliktu syryjskiego.

Manewry wokół szczytu

Spotkanie dwustronne z prezydentem USA było bardzo ważnym elementem planu Kremla. Dlatego działania, aby w ogóle do niego doszły toczyły się cały czas w tle dyskusji o rosyjskich propozycjach dla Syrii. To właśnie one miały zmusić Obamę, który od dawna bojkotował Rosjanina, do przyjęcia Putina.

Po tym, jak Moskwa przyjęła Edwarda Snowdena, Obama odwołał dwustronny szczyt planowany na wrzesień 2013 w Moskwie. Po aneksji Krymu spotkał się z Putinem tylko dwa razy i nie były to szczyty dwustronne. W czerwcu 2014 w Normandii z okazji rocznicy D-Day oraz w listopadzie 2014 w Pekinie podczas szczytu APEC. Rosyjscy dyplomaci stanęli więc wobec trudnego wyzwania – jak w obecnej sytuacji doprowadzić do spotkania dwóch prezydentów. Chodziło nie tylko o niechęć Obamy. Putin też nie mógł prosić o taki szczyt, bo straciłby twarz wobec antyamerykańskiej opinii publicznej w Rosji. Rozwiązanie pozwalające obu stronom zachować twarz jednak się znalazło.

Czwartego września doszło do telefonicznej rozmowy, pierwszej od czasu zawarcia porozumienia z Iranem. Biały Dom poinformował, że Putin chciałby spotkać się z Obamą przy okazji rozpoczynającej się 28 września sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku. Strona rosyjska milczała w tej sprawie, a Amerykanie ujawniali z premedytacją kolejne prośby Moskwy o spotkanie. 15 września rzecznik Białego Domu Josh Earnest powiedział, że Obama może skontaktować się z prezydentem Putinem w najbliższych dniach, kiedy USA uznają, że jest to w ich interesie. Earnest nie wykluczył, że do spotkania dojdzie na marginesie Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych.

Kreml ze swej strony próbował zatrzeć wrażenie, że Putin wprasza się do Obamy. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow wielokrotnie powtarzał, że Moskwa jest gotowa przestudiować każdą prośbę Białego Domu o spotkanie Obamy z Putinem. 15 września Pieskow powiedział, że prezydent jest „otwarty na dialog” i gotów na ewentualne spotkanie z prezydentem USA w siedzibie ONZ.

Spotkać się, czy nie spotkać?

W Białym Domu trwają dyskusje, czy doprowadzić do spotkania - pisał 16 września "New York Times". Podzieleni byli doradcy i urzędnicy, jak i analitycy. Z jednej strony spotkanie z Putinem mogłoby pomóc w zrozumieniu jego przesłanek i celów - pisał "NYT" - ale z drugiej byłoby zaprzeczeniem dotychczasowej polityki izolacji Putina. Sama opiniotwórcza gazeta zajęła w tej sprawie stanowisko 21 września: chociaż Putin dąży do ocalenia syryjskiego reżimu, to prezydent Obama powinien spróbować nawiązać z nim współpracę, by położyć kres wojnie i zwalczać Państwo Islamskie.

Być może Obama jednak by nie zdecydował się na spotkanie, gdyby nie aktywność rosyjska w Syrii. Informacje o zwiększaniu sił w Tartusie i Latakii i doniesienia o użyciu nowoczesnej broni rosyjskiej przez reżim spowodowały, że nie można już było dłużej ignorować Putina. Tym bardziej, że wciąż jeszcze wtedy stroił się w piórka zwolennika wielkiej koalicji przeciwko IS i politycznego dialogu w Syrii.

24 września wysoki rangą przedstawiciel administracji Obamy powiedział, że prezydenci USA i Rosji spotkają się - na prośbę rosyjskiego przywódcy - w kuluarach obrad Zgromadzenia Generalnego Narodów Zjednoczonych. Także rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że Putin spotka się z Obamą w Nowym Jorku 28 września.

Ostatnim aktem przygotowań do spotkania było pojawienie się Putina w sztandarowym programie CBS, wywiad dla 60 Minutes 25 września. Sarkazm i prowokacyjne tezy Rosjanina sprawiły ogólne wrażenie, że jest cynikiem, ale przede wszystkim pragmatykiem i można się z nim dogadać. - Jedynym sposobem zakończenia trwającej od 2011 r. wojny w Syrii jest wsparcie prezydenta tego kraju Baszara el-Asada w walce z terroryzmem – raz jeszcze podkreślił prezydent Rosji.

Scenariusz rozmowy też autorstwa Putina?

Z wypowiedzi obu stron przed spotkaniem wynikało, że Rosja chce rozmawiać o Syrii, a USA – o Ukrainie. Obama chciał upewnić się, czy Rosja wywiązuje się z zobowiązań wynikających z porozumień pokojowych zawartych w Mińsku. - Ukraina będzie głównym punktem programu - mówił rzecznik Białego Domu Josh Earnest. Z kolei rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że spotkanie zostało zorganizowane „we wzajemnym porozumieniu” (podkreślenie, że Rosja nie występuje w roli petenta) i jego tematem będzie Syria oraz „jeśli czas pozwoli” kryzys ukraiński.

Z nieoficjalnych informacji po tej rozmowie wynika, że aż 95 proc. jej czasu poświęcono Syrii. Sugeruje to też komunikat po spotkaniu: prezydenci USA i Rosji zgodzili się, by szukać politycznego rozwiązania dla Syrii, ale wciąż różnią się ws. przyszłości Asada. Putin uniknął trudnej dyskusji o Ukrainie, dokonał za to dyplomatycznego przełomu, kończąc izolację Rosji.

Czy naprawdę zależało mu na porozumieniu z Amerykanami? Wygłoszone tuż przed spotkaniem z Obamą konfrontacyjne przemówienie mówi, że nie. Rosja była zdeterminowana rozpocząć wojnę w Syrii niezależnie od stanowiska Obamy – co potwierdzają działania wojskowe z kilkunastu dni poprzedzających szczyt w Nowym Jorku. Spotkanie z Obamą służyło raczej wysondowaniu reakcji USA na jednostronną akcję Rosji w Syrii i być może uśpieniu czujności rozmówcy.

Wydaje się, że wynik tego sondażu wypadł po myśli Putina. Wrócił do Moskwy zaraz po wyjściu ze spotkania z Obamą i natychmiast zwołał Radę Bezpieczeństwa. Nazajutrz rano w Radzie Federacji był już wniosek o użycie sił poza granicami kraju. Wniosek przyjęto błyskawicznie i już dosłownie po 2-3 godzinach rosyjskie samoloty odpaliły rakiety. Tempo, w jakim rosyjskie państwo uruchomiło całą operację, wskazuje, że była ona przygotowana w każdym szczególe jeszcze przed wylotem Putina za ocean.

Niewątpliwie przygotowanie i rozpoczęcie operacji w Syrii można uznać za bardzo dobrą robotę rosyjskich dyplomatów i wojskowych. Zachód i arabscy koalicjanci oraz Turcja dopiero wychodzą z pierwszego szoku. Putin dziś triumfuje, ale wcale nie jest powiedziane, czy długoterminowo cała ta awantura Rosji i Asadowi nie zaszkodzi.

[object Object]
"Gościu, jeśli będziesz miał coś przeciwko Dudzie, to obleję cię tym szampanem"tvn24
wideo 2/7

Autor: Grzegorz Kuczyński / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: kremlin.ru

Tagi:
Raporty: