"Economist": Po co ustawa o IPN? PiS kwitnie dzięki takim potępieniom

[object Object]
"Economist": po co ustawa o IPN? PiS kwitnie dzięki takim potępieniomFakty TVN
wideo 2/23

Jeśli nowe polskie prawo miało odwrócić uwagę od błędów popełnionych przez Polaków, to się nie udało. Od tygodni zagraniczne media opisują szczegóły polskich zbrodni wojennych - stwierdza "The Economist". Brytyjski tygodnik ocenia jednak, że dzięki zagranicznej krytyce polski rząd jednocześnie zyskuje w sondażach.

"Polska od dawna potępiała używanie zwrotu 'polskie obozy śmierci', czego nauczył się Barack Obama gdy bezmyślnie użył go w 2012 roku. Jednak ten zwrot świadczy o nieporadności, a nie historycznym rewizjonizmie: nikt nie twierdzi, że Polacy prowadzili Auschwitz lub jakikolwiek inny obóz w Polsce", twierdzi "Economist".

"Po co to prawo?"

Tygodnik zwraca uwagę, że artyści i akademicy wyłączeni są z ustanowionych nowelizacją ustawy o IPN kar za publiczne i wbrew faktom przypisywanie polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialności lub współodpowiedzialności za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie. "Lecz polscy nauczyciele i dziennikarze mogą teraz zawahać się nim powiedzą o, na przykład, masakrze w Jedwabnem z 1941 roku", dodaje.

"Wobec tego, po co to prawo?" pyta "Economist". "Bliższe spojrzenie na ustawę daje podpowiedź. Jego zapisy wykraczają poza Holokaust i dotyczą również zbrodni wojennych popełnionych przez 'ukraińskich nacjonalistów' na Polakach", zauważa i przypomina trudną historię relacji polsko-ukraińskich. "Takie dyskusje najlepiej są wyjaśnianie przez naukowców, nie polityków. Jednak polski rząd, tworzony od 2015 roku przez populistyczne Prawo i Sprawiedliwość, chce, by historia została włączona do partyjnej służby politycznej", stwierdza.

Tygodnik przypomina, że Europa Wschodnia wciąż podzielona jest bliznami po wojnie i czasach okupacji w stopniu "trudnym do zrozumienia dla wielu ludzi z Zachodu". "W regionie rywalizujących narracji, skrywanych żali i słabych państw przywódcy z odrobiną demagogii zawsze będą kuszeni by czerpać z arsenału pamięci historycznej" ocenia.

W tym kontekście zwraca uwagę nie tylko na wydarzenia z Polski, ale również Ukrainy, Węgier czy "bezcelowy spór" Grecji i Macedonii. "Lecz poruszenie historycznego gruntu może doprowadzić do ekshumacji wszelkiego rodzaju zła" ostrzega i odnotowuje, że nim polski prezydent podpisał nową ustawę, grupa ludzi przed Pałacem Prezydenckim zachęcała go do tego trzymając transparent z napisem "zdejmij jarmułkę".

"PiS kwitnie dzięki opresji"

Tygodnik odnotowuje wzrost nastrojów nacjonalistycznych i ksenofobicznych w Polsce, a także silną krytykę nowej ustawy o IPN ze strony Izraela i Ukrainy. "PiS wydaje się ustanawiać prawo prowadzące w kierunku cynicznej definicji narodu zaproponowanej przez Karla Deutscha, czeskiego politologa: 'grupy ludzi zjednoczonej przez błędną wizję przeszłości i nienawiść do swoich sąsiadów'", stwierdza podkreślając, że nie zawsze tak było, a jeszcze niedawno Polska była wielkim orędownikiem integracji Ukrainy z Unią Europejską.

"Jeśli nowe polskie prawo miało odwrócić uwagę od błędów popełnionych przez Polaków, to się nie udało. Od tygodni zagraniczne media opisują szczegóły polskich zbrodni wojennych. Czy to więc samobój? Nie bardzo. PiS kwitnie dzięki takim potępieniom", zauważa "Economist".

W tym kontekście przywołuje atak PiS na polski system sądowniczy czy błędy dyplomatyczne, które spotkały się z krytyką w Europie i wyalienowaniem Polski przez sojuszników, w tym USA.

"Choć wielu wyborców tego nie znosi, rosnąca ich liczba wręcz przeciwnie: PiS zdobywa w sondażach niemal 50-procentowe poparcie. Międzynarodowa reakcja na nowe prawo cementuje narrację rządu, że tylko na niego można liczyć w kwestii zachowania prawdy historycznej i obrony honoru polskiego narodu", konkluduje "Economist".

Autor: mm/AG / Źródło: Economist

Źródło zdjęcia głównego: Economist

Raporty: