Dżihadyści poszukują "alternatywnych regionów". Przeciek z raportu ONZ

Dżihadyści szukają "alternatywnych regionów"IS

Tzw. Państwo Islamskie ponosi porażki w Syrii i Iraku, ale próbuje wykorzystać Libię do ekspansji w Afryce – informuje na swym portalu telewizja Al-Dżazira, powołując się na nieopublikowany jeszcze raport ONZ dotyczący zagrożenia, jakie stanowią dżihadyści.

Z raportu wynika, że właśnie Libia może się stać następnym kluczowym polem bitwy z tzw. Państwem Islamskim, stanowiącym w dalszym ciągu globalne zagrożenie. Po ubiegłorocznych zamachach w Paryżu Rada Bezpieczeństwa ONZ zwróciła się do sekretarza generalnego ONZ Ban Ki Muna o regularne raporty na temat IS. Al-Dżazira informuje, że uzyskany przez nią raport jest drugim tego rodzaju.

Wskazano w nim, że tzw. Państwo Islamskie ponosi porażki militarne w Iraku i Syrii, gdzie na zajętych przez siebie terytoriach dżihadyści proklamowali kalifat. Znacznie spadły tam wpływy IS z ropy naftowej. IS nadal ściąga tam jednak podatki i wymusza haracze od ludności cywilnej. Na bastiony IS - syryjskie miasto Ar-Rakka i iracką Faludżę - prowadzone są ofensywy militarne; w Syrii - przez sojusz tamtejszych milicji wspierany przez USA, a w Iraku - przez tamtejszą armię korzystającą z wsparcia lotniczego koalicji międzynarodowej.

Libia "alternatywna"

W raporcie zawarta jest sugestia, że IS poszukuje "alternatywnych regionów" i że jednym z nich jest Libia. Dżihadyści stanowią tam "realne zagrożenie", starają się wykorzystać ten kraj jako bazę do ekspansji na inne regiony Afryki. IS jest w Libii obecne na ok. 250 kilometrach śródziemnomorskiego wybrzeża po obu stronach Syrty i walczy o poszerzanie swych wpływów. Al-Dżazira odnotowuje, że według "jednego z członków Rady Bezpieczeństwa ONZ" (niewymienionego w raporcie z nazwy) IS zarabia na sprzedaży ropy z zajętych przez siebie obiektów naftowych w Libii oraz wykorzystuje ten kraj do "przekazywania pieniędzy innym ugrupowaniom na całym świecie".

Libijska łamigłówka

Od 2014 roku Libia jest sceną rywalizacji dwóch zwalczających się obozów politycznych na wschodzie i zachodzie, popieranych przez różne zbrojne milicje walczące o władzę w bogatym w zasoby ropy naftowej kraju. Pod koniec marca po rozmowach pod auspicjami ONZ powstał jednak Rząd Porozumienia Narodowego, który ma zastąpić dwie rywalizujące ze sobą administracje - w Trypolisie i w Tobruku na wschodzie kraju. Zachód liczy, że ten rząd jedności przyczyni się do zwalczenia IS. Prezydent USA Barack Obama wykluczył wysłanie do Libii oddziałów bojowych, ale w maju "Washington Post" pisał, że od końca 2015 roku żołnierze sił operacji specjalnych USA stacjonują w dwóch wysuniętych placówkach na wschodzie i zachodzie Libii. "WP" informował, że ich zadaniem jest zidentyfikowanie lokalnych partnerów przed ewentualną ofensywą przeciwko IS. Według agencji Reutera przedstawiciel rządu jedności zaprzeczył tym doniesieniom.

W Libii działają również francuscy i brytyjscy doradcy wojskowi - podaje Reuters, powołując się na źródła w Libii i tych dwóch krajach. Paryż i Londyn wykluczają jednak bezpośrednią interwencję wojskową w Libii. 16 maja USA i inne światowe potęgi wyraziły gotowość dostarczenia broni uznawanemu przez społeczność międzynarodową rządowi Libii, by zwalczał Państwo Islamskie i innych bojowników. Sekretarz stanu USA John Kerry ogłosił po rozmowach w Wiedniu, że 25 krajów i międzynarodowych instytucji porozumiało się w sprawie poparcia prośby nowych władz Libii o wyłączenie ich z oenzetowskiego embarga na sprzedaż broni do tego kraju. Embargo wprowadzono w 2011 roku, na początku rewolty przeciwko reżimowi Muammara Kadafiego. Chodzi o to, aby władze w Trypolisie "mogły zdobyć broń i amunicję niezbędną do zwalczania Daesz i innych organizacji terrorystycznych" - powiedział Kerry, używając arabskiego akronimu IS.

Autor: mtom / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: IS