"Użycie przez Rosję taktycznej broni nuklearnej na froncie nie załatwia sprawy, to nie zatrzyma ukraińskiej ofensywy"

Źródło:
TVN24
Dr Szeligowski: użycie przez Rosję taktycznej broni nuklearnej na froncie nie załatwia sprawy, to nie zatrzyma ukraińskiej ofensywy
Dr Szeligowski: użycie przez Rosję taktycznej broni nuklearnej na froncie nie załatwia sprawy, to nie zatrzyma ukraińskiej ofensywyTVN24
wideo 2/22
Dr Szeligowski: użycie przez Rosję taktycznej broni nuklearnej na froncie nie załatwia sprawy, to nie zatrzyma ukraińskiej ofensywyTVN24

Z ukraińskiego punktu widzenia użycie przez Rosję broni nuklearnej niewiele zmieni na froncie, Ukraińcy nie przestaną walczyć - powiedział w sobotę w "Faktach po Faktach" dr Daniel Szeligowski z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Dr Piotr Łukasiewicz, były ambasador RP w Afganistanie stwierdził z kolei, że byłby to "historyczny przełom", bo broń jądrowa zostałaby użyta "w zupełnie innych warunkach niż w przypadku Hiroszimy i Nagasaki". - Wtedy nie było mocarstw atomowych, które mogły się szachować - zauważył.

Goście "Faktów po Faktach" komentowali rosyjskie przygotowywania do corocznych ćwiczeń sił jądrowych "Grom".

- Nie ma sygnału w tej chwili jakoby Rosja mogła przygotowywać realne uderzenie dowolnej skali. Ćwiczenia te będą na pewno przez Rosję wykorzystywane do podkreślania mocy atomowej, którą dysponuje supermocarstwo atomowe, jakim Rosja pozostaje - mówił dr Piotr Łukasiewicz.

W jego ocenie "Rosja sygnalizuje, że mogłaby użyć swojej broni atomowej". - Te ćwiczenia z pewnością będą oglądane przez satelity i agencje wywiadowcze państw NATO - podkreślił.

Szeligowski: samo użycie broni nuklearnej nie załatwia sprawy

Dr Daniel Szeligowski stwierdził, że Moskwa potrzebowałaby jakiegoś konkretnego powodu do uderzenia nuklearnego. Pytany, czy klęska Rosjan na froncie byłaby wystarczającym pretekstem odparł, że jego zdaniem nie, ale mogłaby nim być ofensywa na Krym.

- Samo użycie taktycznej broni nuklearnej gdzieś w Donbasie czy na froncie w okolicy Chersonia nie załatwia sprawy, w tym sensie, że front jest rozciągnięty na granicy ponad tysiąca kilometrów, więc to nie zatrzyma ukraińskiej ofensywy - ocenił. Jego zdaniem "jest to sygnał nie do Ukraińców, ale do zachodniej opinii publicznej, która jest tą perspektywą wojny jądrowej przestraszona".

- To jest straszak nuklearny, który Rosja używa od dawna. Z ukraińskiego punktu widzenia na froncie to niewiele zmienia, Ukraińcy nie przestaną walczyć - stwierdził.

Łukasiewicz: użycie broni nuklearnej przez Rosję to będzie historyczny przełom

Goście TVN24 odnieśli się także do słów szefa unijnej dyplomacji Josepa Borrella, który powiedział w czwartek, że jakikolwiek atak nuklearny Rosji na Ukrainę spotka się z odpowiedzią militarną, która "unicestwi" rosyjską armię.

- Unicestwi, to znaczy że NATO jest przede wszystkim gotowe do obrony swojego terytorium, ale także że prywatnymi kanałami Rosji jest komunikowane, jaka będzie odpowiedź na użycie broni atomowej - powiedział Łukasiewicz.

Jak stwierdził były ambasador, użycie broni nuklearnej przez Rosję "to będzie historyczny przełom, w zupełnie innych warunkach niż w przypadku Hiroszimy i Nagasaki, bo wtedy nie było mocarstw atomowych, które mogły się szachować".

"Byłaby to istotna siła, która zagroziłby na przykład Kijowowi"
"Byłaby to istotna siła, która zagroziłby na przykład Kijowowi"TVN24

Szeligowski: Łukaszenka mówi Putinowi "tak, ale"

Pytany, co zmieniłoby włączenie się do wojny oddziałów białoruskich, dr Łukasiewicz odparł, że "byłaby to istotna siła, która zagroziłaby na przykład Kijowowi, ewentualnie bardziej na zachód przesuniętym częściom Ukrainy". - Z pewnością Ukraińcy i ich sojusznicy mają tego świadomość i bacznie obserwują to, co dzieje się po białoruskiej stronie granicy - dodał.

W jego ocenie, głównym celem takiej potencjalnej ofensywy byłoby odciągnięcie ukraińskich sił z południa i wschodu kraju, gdzie toczą się obecnie najbardziej zacięte walki.

Dr Szeligowski zwrócił uwagę, że "Białoruś do tej wojny wciąż nie weszła". - Myślę, że Łukaszenka jest świadomy, że dołączenie do wojny na terytorium ukraińskim jego samego wprowadza na dość grząski grunt, bo to nie jest pewne, że jego reżim zdołałby się utrzymać po tej wojnie - ocenił. Jego zdaniem Łukaszenka od lutego mówi Putinowi "tak, ale".

- Największym wrogiem Łukaszenki jest Putin, a nie Zachód -stwierdził dr Łukasiewicz. Jak dodał, "Rosjanie naciskają na Białorusinów, bo jest to dla nich strategiczny odwód". - Ale nie do końca chyba wszyscy, i przywództwo białoruskie, i Rosjanie, są przekonani, że tego rodzaju nacisk, na przykład nagła zmiana Łukaszenki na jakiegoś generała spotkałaby się z akceptacją narodu białoruskiego, o którym wiemy, że potrafi się zbuntować przeciwko niechcianym decyzjom - powiedział były ambasador.

Autorka/Autor:momo/tr

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: Facebook/Ministerstwo Obrony Ukrainy