"Ciekawość" już na Marsie. Do 2030 będzie tam także człowiek?


Wszystko poszło zgodnie z planem - o godzinie 7.32 rano polskiego czasu, na Czerwonej Planecie wylądował łazik NASA. Od razu na Ziemię zostały przesłane pierwsze zdjęcia. Misja Curiosity ma udzielić odpowiedzi na pytanie, czy na Marsie istniało życie.

Lądowaniu Curiosity na powierzchni Czerwonej Planety towarzyszył niepokój. Do końca naukowcy nie byli pewni, czy warta 2,5 mld dolarów misja się powiedzie. - Największy strach jest o to, czy o wszystkim pomyśleliśmy, czy te nasze modele, obliczenia są dobrym ustawieniem - mówił przed lądowaniem sondy na antenie Marek Tuszyński, polski inżynier biorący udział w projekcie.

W czasie, gdy Curiosity zbliżał się do powierzchni Marsa z siedziby NASA w Pensacoli zaczęły spływać informacje o pozytywnym przebiegu lądowania. Po włączeniu się w pojeździe systemów napędowych rozpoczęło się hamowanie w atmosferze. To, według Tuszyńskiego było najtrudniejszą częścią misji.

Tuszyński o Curiosity: Nie wiemy co się stanie
Tuszyński o Curiosity: Nie wiemy co się stanietvn24

Szczęśliwa 7.32

W ciągu kilku minut wiadomo było jednak, że wszystkie silniki odpowiadające za hamowanie działają w pełni i bez zarzutu. Tuż po godzinie 7.30 czasu polskiego naukowcy NASA poinformowali, że specjalny żuraw rozpoczął wysuwanie łazika na powierzchnię. Dokładnie o godzinie 7.32 łazik Curiosity wylądował, a wkrótce potem przesłał do NASA pierwsze zdjęcie Marsa (wraz z ujęciem jednego ze swoich kół).

Naukowcy nie kryli euforii. W siedzibie Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej w Pensacoli (USA) rzucali się sobie na szyję, a w świat poszła informacja, że misja lądowania łazika, który zbada czy na Marsie istnieje życie, przebiegła pomyślnie.

Przeczytaj relację na żywo z wydarzenia

Słowa uznania skierował do pracowników NASA m.in. prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama, który w swoim oświadczeniu napisał, że "dziś na planecie Mars, Stany Zjednoczone Ameryki przeszły do historii".

Z kolei jego doradca ds. nauki John Holdren poinformował, że prezydent zapowiada, że do 2030 roku Ameryka powinna wysłać na Marsa człowieka. - Jeśli ktoś miał wątpliwości co do przywództwa Stanów Zjednoczonych to cóż... od zawsze byliśmy liderem - powiedział doradca prezydenta na swojej konferencji prasowej.

Na Twitterze pojawił się również wpis samych naukowców, którzy podziękowali za zaangażowanie. Od tej pory, na bieżąco na ich stronie internetowej będą również umieszczane informacje o postępie misji na Marsie wraz ze zdjęciami.

Prawie dwa lata na Marsie

Łazik w trakcie swojej 23-miesięcznej misji dokona chemicznej analizy gruntu. Będzie szukać śladów wody, ale także dowodów na istnienie życia - głównie węgla. Sonda, ważąca blisko tonę, będzie największym w historii pojazdem poruszającym się po powierzchni Marsa. Wyglądem i wielkością przypomina nieco samochód.

Curiosity wystartował z Przylądka Canaveral 26 listopada 2011 roku. - Gdy ludzie na to patrzą, myślą: to szaleństwo. Nie bez powodu. Tu nie ma miejsca na błąd - mówili inżynierowie NASA, którzy projektowali lądowanie.

Curiosity na Gale

Łazik osiadł w kraterze Gale, pozostałości po uderzeniu dużego obiektu, najprawdopodobniej asteroidy lub komety. W środku wznosi się wysoki szczyt, zwany Górą Sharpa. Ma on wysokość około 5,5 km i przewyższa wysokość krawędzi krateru. Najprawdopodobniej został uformowany z materiału uwolnionego z planety po zderzeniu.

Sam krater ma średnicę 154 km i położony jest w pobliżu równika Marsa. Takich konstrukcji tektonicznych nie ma na ziemi, dlatego naukowcy nazywają ją "darem czasu". - Będziemy mogli przekopać powierzchnię Mount Sharp i zobaczyć, jak zmieniało się środowisko - mówi Michael Meyer, naukowiec z NASA. Górę nazywa "książką do historii Marsa".

W czasie swojego pobytu na Czerwonej Planecie Curiosity będzie używać około 10 urządzeń, by sprawdzić, czy krater Gale kiedykolwiek nadawał się do życia. Ponieważ jest jednym z najniżej położonych punktów Czerwonej Planety, mogły zachować się tam ślady wody.

Polski sukces

W sukcesie łazika udział mają także Polacy. Instrumenty odpowiedzialne za poszukiwanie śladów życia wyposażono w detektory podczerwieni wyprodukowane przez polską firmę VIGO System S.A. - Uzyskaliśmy status oficjalnego dostawcy podzespołów dla NASA. Czujemy wielką satysfakcję, że mogliśmy w niewielkim zakresie przyczynić się do realizacji tej ambitnej misji - powiedział Mirosław Grudzień, prezes VIGO System S.A.

Autor: AB/k / Źródło: tvn24.pl, reuters, NASA

Tagi:
Raporty: