Ciało w studni pod Londynem. Polacy opuścili areszt

Ciało ze studni wydobyła ekipa płetwonurkówENEX

Mężczyzna, którego ciało znaleziono w studni w Warlingham pod Londynem, przed śmiercią został zaatakowany - poinformowała lokalna policja na podstawie wyników sekcji zwłok. Siedmiu Polaków, których aresztowano w związku ze sprawą, po złożeniu zeznań zwolniono za kaucją.

Sekcja zwłok odbyła się w niedzielę wieczorem. - Wykazała, że ciało należy do białego mężczyzny. Zanim został wrzucony do studni doznał obrażeń - powiedział Cliff Lyons z policji.

Kilka tygodni w studni. "To morderstwo"

- Traktujemy to zdarzenie jako morderstwo - dodał Lyons. Ze stanu zwłok wynika, że w studni przeleżało kilka tygodni.

Potwierdzają to relacje jednego z okolicznych mieszkańców o imieniu Ben, z którym wywiad przeprowadził brytyjski tygodnik "The Croydon Advertiser". - Ostatni raz zaglądałem do tej studni dwa miesiące temu. Było tam wiele śmieci - powiedział. Przyznał, że informacja o znalezieniu tam zwłok wstrząsnęła nim. - Byłem w drodze powrotnej z pracy, gdy moja dziewczyna powiedziała mi, że w studni przy polskim domu znaleziono ciało. Nie mogłem w to uwierzyć - przyznał.

Zatrzymani mają nie opuszczać Wielkiej Brytanii do połowy grudnia
Zatrzymani mają nie opuszczać Wielkiej Brytanii do połowy grudniatvn24

Trwa ustalenie tożsamości mężczyzny. Policja zaapelowała jednocześnie do okolicznych mieszkańców o pomoc w śledztwie.

Siedmiu mężczyzn w wieku od 21 do 27 lat, którzy zostali aresztowani pod zarzutem zabójstwa, po złożeniu zeznań zostało zwolnionych za kaucją. Według brytyjskiej prasy to Polacy, którzy mieszkali w domu, obok którego znajdowała się wspomniana studnia.

"Mieli wypchane torby, spieszyli się"

Ciało znaleźli w piątek dwaj ogrodnicy 17-letni Jack Duncan i 21-letni Rory Mulholland. Zostali poproszeni przez znajomego o pomoc w ogrodzie. Dzień wcześniej, gdy przybyli na posesję sąsiadującą z domem Polaków, ci właśnie go opuszczali.

- Wyglądali, jakby gdzieś się spieszyli, ale nie zawracałem sobie tym głowy - powiedział Jack. - Mieli ze sobą walizki i wielkie, wypchane torby. Gdy zapakowali je do furgonetki, poszli po kolejne - opisywał. - Kiedy wróciliśmy w piątek, w domu nikogo nie było - dodał.

Autor: rf//kdj / Źródło: croydonadvertiser.co.uk, dailymail.co.uk, ENEX,

Źródło zdjęcia głównego: ENEX