Chuck Hagel z poparciem od senackiej komisji sił zbrojnych


Głosami demokratów nominowany na ministra obrony były republikański senator Chuck Hagel uzyskał we wtorek poparcie senackiej komisji sił zbrojnych, mimo opozycji republikanów, którzy są zdania, że Hagel będzie prowadził miękką politykę zagraniczną.

Na kilka godzin przed orędziem prezydenta Baracka Obamy, senacka komisja sił zbrojnych potwierdziła ogromną polaryzację amerykańskiej sceny politycznej. Za zatwierdzeniem nominowanego przez Obamę Hagla głosowało 14 senatorów demokratów, a przeciw było 11 - wszyscy z Partii Republikańskiej.

Duże emocje

Nominacja Hagla wywołała ogromne kontrowersje i sprzeciw ze strony jego byłych kolegów z Partii Republikańskiej. Jeszcze we wtorek nie było pewne, czy do głosowania w ogóle dojdzie. Jeden z republikańskich senatorów Lindsey Graham groził bowiem, że ucieknie się do proceduralnego wybiegu, który pozwala każdemu senatorowi odłożyć głosowania bez podania przyczyny, czego jednak ostatecznie nie zrobił. Zatwierdzenie Hagla wymaga jeszcze głosowania w środę przez cały Senat, ale zwarzywszy na wynik w komisji sił zbrojnych, a także fakt, że demokraci mają większość w Senacie, będzie to już tylko formalność. 66-letni Hagel, odznaczony weteran wojny w Wietnamie, podczas której był dwukrotnie ranny, będzie pierwszym ministrem obrony, który w przeszłości był szeregowym żołnierzem.

Przeciw

Przeciwnicy polityczni Obamy złowieszczą jednak, że Hagel doprowadzi do osłabienia potencjału militarnego USA i będzie uprawiał miękką politykę zagraniczną, w tym wobec Iranu. Kilku republikanów oskarżało we wtorek Hagla, że nie ujawnił swych wszystkich dochodów. Senator z Teksasu Ted Cruz nie wykluczył nawet, że Hagel mógł być finansowany przez rządy państw trzecich "np. Koreę Północną albo Syrię". Około ośmiogodzinne przesłuchanie Hagla 31 stycznia też było wyjątkowo agresywne. Republikanie przytaczali stare wypowiedzi Hagla, świadczące rzekomo o tym, że w przeszłości wzywał do bezwarunkowych rokowań z Iranem, prezentował antyizraelskie stanowisko (miał użyć kiedyś sformułowania "izraelski lobbing"), czy popierał postulaty redukcji amerykańskich sił zbrojnych. Hagel, były senator z Nebraski, wypadł na przesłuchaniu słabo i wydawał się nieprzygotowany - twierdzili nawet przychylni mu politycy. Kilkakrotnie przepraszał za pewne wypowiedzi i nie był w stanie ostro zareagować, gdy Republikanie przytaczali jego słowa kompletnie wyrwane z kontekstu.

Oczekiwania

Wyzwania, którym musi stawić czoła Hagel, są ogromne. Chodzi m.in. o stanowisko USA wobec konfliktu w Syrii z otwartym wciąż pytaniem o ewentualne dozbrajanie rebeliantów, wychodzenie USA z Afganistanu czy grożące budżetowi obronnemu automatyczne cięcia już 1 marca. Podczas przesłuchania Hagel obiecywał, że będzie kontynuował linię swoich poprzedników w Pentagonie - Roberta Gatesa i Leona Panetty - oraz upewni się, by armia amerykańska pozostała "najsilniejszą armią na świecie". Jego priorytetem będzie, jak mówił, modernizacja sił amerykańskich "w całym regionie Pacyfiku". Zadeklarował poparcie dla Izraela i podkreślił, że w pełni opowiada się za polityką niedopuszczenia do zdobycia przez Iran broni atomowej. "Zawsze mówiłem, że nasza polityka jest polityką prewencji, a nie powstrzymywania" - podkreślił, powtarzając formułę Obamy. Neokonserwatywni krytycy Hagla są jednak zdania, że jego nominacja - podobnie jak niedawna nominacja Johna Kerry'ego na sekretarza stanu - oznacza zwrot amerykańskiej polityki międzynarodowej na lewo, w kierunku izolacjonizmu i nadmiernych ustępstw wobec rywali i przeciwników USA.

Autor: mn / Źródło: PAP