Chińczycy pozwali Sharon Stone


Czy trzęsienie ziemi, które zabiło w maju 70 tys. Chińczyków, to kara za ich grzechy? Takie przypuszczenia snuła kilkanaście tygodni temu filmowa gwiazda Sharon Stone. Teraz Chińczycy, którzy przeżyli kataklizm, żądają od niej... miliarda dolarów w ramach przeprosin.

Na festiwalu filmowym w Cannes Stone wdała w dywagacje, czy katastrofa w Syczuanie nie była czasem karą dla Chin za złe traktowanie Tybetu i nie wynikała z karmy, czyli buddyjskiego prawa przyczyny i skutku.

Chińczycy natychmiast zareagowali oburzeniem, a nie-Chińczycy okazali swoje zniesmaczenie. Francuski dom mody Christian Dior postanowił nawet zrezygnować z kontraktu z aktorką, dystansując się od jej niefortunnej wypowiedzi. (CZYTAJ WIĘCEJ)

Stone, która niedawno przeszła na buddyzm, szybko przeprosiła za okazany brak empatii wobec ofiar katastrofy i ich rodzin, ale przeprosiny okazały się stanowczo niewystarczające.

"Sprawiła pani ból"

Przynajmniej według grupy ponad tysiąca osób ocalałych z tragedii w Syczuanie i krewnych ofiar. - Pani słowa i zachowanie sprawiły ból rodzinom, które straciły swoich bliskich oraz ludziom, którzy w tragedii stracili kończyny i odnieśli inne poważne obrażenia - zwrócił się do aktorki nowojorski prawnik Chińczyków, Minga Hai.

Według oficjalnych danych 12 maja w Syczuanie zginęło blisko 70 tys. ludzi. Niemal 19 tys. nadal uważanych jest za zaginionych.

Źródło: PAP, tvn24.pl