Chciała zostać męczennicą i trafić do nieba. Kim jest stracona terrorystka?


Sadżida al-Riszawi miała zginąć w 2005 roku razem ze swoim mężem w zamachu terrorystycznym na jordański hotel, ale ładunki wybuchowe w jej pasie szahida nie eksplodowały. Dzięki moratorium długo unikała kary śmierci i spędziła w jordańskim więzieniu prawie dekadę. Pod koniec stycznia o "siostrze" przypomnieli sobie dżihadyści z Państwa Islamskiego, którzy zażądali wymiany kobiety na dwóch zakładników: japońskiego dziennikarza i jordańskiego pilota. Do wymiany nie doszło, a obaj mężczyźni zostali zabici. Kim jest terrorystka, o którą upominieli się dżihadyści z Państwa Islamskiego?

Kiedy Państwo Islamskie zamieściło w sieci film z egzekucji jordańskiego pilota, wykonanie wyroku na Al-Riszawi było tylko kwestią czasu. Kobieta została skazana na karę śmierci za swój udział w zamachach na jordańskie hotele w 2005 roku.

Krótko po wyroku Jordania wprowadziła moratorium, wykonanie kary śmierci przywrócono kilka miesięcy temu. Państwo Islamskie zabiegało o uwolnienie Al-Riszawi, bo kobieta zostałaby stracona w najbliższym czasie.

Jordania w odpowiedzi na spalenie żywcem jej pilota straciła Al-Riszawi i jeszcze jednego mężczyznę we wtorek w więzieniu Swaqa, ok. 70 km na południe od Ammanu. - Oboje byli spokojni i nie pokazywali emocji, modlili się - mówił o egzekucji rozmówca Reutera.

Wpływowa rodzina, cenna dla dżihadystów

Sadżida al-Riszawi miała ok. 40 lat i pochodziła z zachodniego Iraku z wpływowego plemienia Abu Risza. Jej brat był jednym z najbliższych współpracowników lidera irackiej Al-Kaidy Abu Musaba az-Zarkawiego. Potem był w kierownictwie Państwa Islamskiego, które zajęło dużą część Iraku i Syrii i utworzyło "kalifat".

Z kolei jeden z kuzynów Riszawi, Abdul Sittar Abu Risza, był założycielem Sunnickiego Przebudzenia, plemiennego ruchu, który w czasie wojny w Iraku opowiedział się po stronie amerykańskiego wojska i walczył z Al-Kaidą.

- Ona była starszą kobietą, nie była aż tak ważna - twierdził Szejk Mehdi Abdel Sittar Abu Risza, inny kuzyn al-Riszawi i ważny przedstawiciel plemienia Abu Risza w prowincji Anbar. - Ale Państwo Islamskie wykorzystało ją do celów politycznych - dodawał.

Uratowanie Al-Riszawi miało pokazać siłę Państwa Islamskiego i zapewnić o ochronie sunnickich bojowników na Bliskim Wschodzie, głównie wśród irackich plemion. - Sprawili, że nazwisko Riszawi stało się synonimem Bagdadiego - twierdzi iracki ekspert ds. bezpieczeństwa.

Dżihadyści określali ją mianem "więzionej siostry".

Zamachy na hotele

Riszawi nie była widziana publicznie od dziewięciu lat. Po raz ostatni wystąpiła w jordańskiej telewizji w 2005 roku, gdzie wygłosiła oświadczenie po nieudanym zamachu terrorystycznym. Kobieta wystąpiła przed kamerami w białym hidżabie i czarnej sukni, pod którą ukryte były materiały wybuchowe przyklejone do ciała taśmą klejącą. Opowiedziała o ataku na jordański hotel, dzięki któremu miała zostać męczennikiem i trafić do nieba.

Chodzi o atak na hotel sieci Radisson w 2005 roku, który miała przeprowadzić razem z mężem Hussejnem Alim al-Szamarim. Para obwieszona ładunkami wybuchowymi chciała zdetonować je w czasie przyjęcia weselnego. - Mój mąż zdetonował swoją bombę i ja próbowałam swoją, ale się nie udało - powiedziała w telewizji bez emocji al-Rishawi. - Ludzie uciekali i ja wybiegłam razem z nimi - dodała.

Ataki na hotele

W ataku zginęło 38 gości weselnych. W sumie radykalni islamiści przeprowadzili w tamtym czasie trzy podobne ataki w jordańskich hotelach, w których zginęło 57 osób.

Kobieta po jakimś czasie została zatrzymana. Wicepremier Jordanii powiedział telewizji CNN, że w czasie zatrzymania kobieta nie miała na sobie ładunków wybuchowych, ale pasy szahida znaleziono "przy niej". Były nafaszerowane wybuchowym heksogenem i łożyskami kulkowymi, które w momencie rozerwania wyrzucają z wnętrza małe kulki.

- Celem było ranienie jak największej liczby ludzi - powiedział wicepremier.

Fałszywy paszport

W telewizyjnym oświadczeniu al-Riszawi oświadczyła, że do Jordanii przedostała się dzięki fałszywemu paszportowi. W czasie procesu wyjaśniła, że obsługi materiałów wybuchowych nauczył ją mąż. - Mój mąż wszystko zorganizował sam - miała także oświadczyć.

W 2006 roku jordański sąd skazał kobietę na karę śmierci.

Jordańskie władze w czasie śledztwa ustaliły, że za atak nie odpowiadał jedynie - jak twierdziła al-Riszawi - zamachowiec Husejn Ali al-Szamari, ale Al-Kaida w Iraku. Wszystkim miał kierować pochodzący z Jordanii sam Abu Musab az-Zarkawi. Terrorysta zginął jednak w amerykańskim ataku w czerwcu 2006 roku w rejonie Bakuby. Wówczas Al-Kaida przyznała się do jordańskich ataków.

Autor: pk\mtom / Źródło: Reuters, CNN, tvn24.pl

Tagi:
Raporty: