Chcą marki zamiast euro. Przez nich Merkel może stracić władzę


Nowa niemiecka partia Alternatywa dla Niemiec, stawiająca sobie za cel likwidację strefy euro, może odebrać koalicji rządowej Angeli Merkel cenne głosy i zdecydować o wyniku jesiennych wyborów do Bundestagu. CDU i FDP reagują nerwowo na konkurencję.

Powstanie na pięć miesięcy przed wyborami do Bundestagu nowej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD), zapowiadającej likwidację strefy euro i powrót do walut narodowych, to poważne wyzwanie dla rządu kanclerz Angeli Merkel, mogące kosztować ją nawet utratę władzy.

"Niebezpieczna nostalgia"

Tworzące koalicję rządową partie chadeckie CDU/CSU oraz liberalna FDP nie kryją zaniepokojenia konkurencją ze strony eurosceptyków. - Postulat powrotu do marki niemieckiej to niebezpieczna nostalgia - powiedział dyrektor klubu parlamentarnego CDU/CSU Michael Grosse-Broemer w poniedziałek dziennikowi "Rheinische Post". Sekretarz generalny FDP Patrick Doering uznał za "niebezpieczną mrzonkę" tworzone przez eurosceptyków wrażenie, że ponowna zmiana waluty będzie możliwa bez szkód dla oszczędności obywateli. Jeden z twórców zjednoczenia Niemiec i europejskiego porządku po upadku żelaznej kurtyny, były niemiecki minister spraw zagranicznych Hans-Dietrich Genscher (FDP) uderzył na łamach tygodnika "Focus" w dramatyczny ton. "Europa znalazła się na rozdrożu" - napisał były szef niemieckiej dyplomacji i ostrzegł, że kwestionowanie euro "naraża na szwank cały proces europejskiej integracji".

"Euro Niemcom niepotrzebne"

Wybrany w niedzielę na szefa AfD Bernd Lucke publicznie zakwestionował fundament polityki Merkel, utrzymującej, że nie istnieje alternatywa dla euro. - Wprowadzenie wspólnej waluty było historycznym błędem, który należy skorygować. Fiasko euro wcale nie oznacza fiaska Europy - mówił 50-letni makroekonomista z uniwersytetu w Hamburgu. - Euro jest Niemcom niepotrzebne, a dla krajów z południa Europy jest wręcz szkodliwe - dowodził Lucke. Nie mający nic z trybuna ludowego niemiecki ekonomista nie ustrzegł się jednak w przemówieniu do 1,5 tys. delegatów populistycznych chwytów. - Chcecie, by z waszych podatków finansowana była Grecja? Chcecie płacić na kraj, w którym unikanie podatków jest sportem narodowym, a korupcja przyzwyczajeniem? - pytał Lucke. Krytykował "degenerację parlamentaryzmu" i posłów, będących jego zdaniem "pozbawionymi własnego zdania wykonawcami poleceń rządu".

Języczek u wagi?

Największe opiniotwórcze niemieckie gazety, lewicowo-liberalna "Sueddeutsche Zeitung" i konserwatywna "Frankfurter Allgemeine Zeitung", są zaskakująca zgodne w ocenie, że nowa partia może w decydujący sposób wpłynąć na wynik jesiennych wyborów do Bundestagu.

"Głosy oddane na Alternatywę mogą okazać się głosami decydującymi, których zabraknie Merkel" - pisze "SZ". "2 proc. głosów oddanych na AfD przez wyborców ze środowisk bliskich CDU i FDP może zdecydować o tym, kto po wyborach utworzy nowy rząd" - czytamy w "FAZ". Przestrogą dla chrześcijańskich demokratów i liberałów mogą być wyniki wyborów do lokalnego parlamentu w Dolnej Saksonii w styczniu br. AfD uczestniczyła w nich pod szyldem Wolnych Wyborców, zdobywając 1,1 proc. Właśnie tych głosów zabrakło rządzącej koalicji CDU/FDP do zwycięstwa - w konsekwencji musiała oddać władzę SPD i Zielonym.

Rozczarowani chadecją i liberałami

Wśród blisko 8 tys. członków ugrupowania prym wiodą ekonomiści, dziennikarze, adwokaci ze środowisk mieszczańskich, tradycyjnie związanych z CDU i FDP. Sam Lucke był przez 33 lata członkiem CDU. Wśród uczestników niedzielnego zjazdu słychać było często w odpowiedzi na pytanie o przyczynę wstąpienia do AfD opinię: "CDU odeszła od konserwatywnych wartości, poszukuję partii, gdzie takie wartości są nadal pielęgnowane". Politolog Oskar Niedermayer definiuje wyborców AfD jako "rozczarowanych, przywiązanych do konserwatywnych wartości zwolenników CDU oraz (też rozczarowanych) wyborców FDP o poglądach liberalnych na gospodarkę". W sondażu sprzed tygodnia aż 24 proc. respondentów odpowiedziało, że może sobie wyobrazić poparcie w wyborach parlamentarnych Alternatywy.

"Zakaz dyskusji o euro"

Politolog Karl-Rudolf Korte tłumaczy sukces Alternatywy wykorzystaniem przez nią "deficytu dyskusji o euro", a nawet "zakazu dyskutowania o euro". W Niemczech istnieje "zgoda elit" w kwestiach dotyczących wspólnej waluty, a każdemu, kto próbuje kwestionować tę zgodę, przypina się łatkę wroga Europy. - Alternatywa zrywa z tym tabu i to jest tajemnica jej sukcesu - mówi Korte. Członkowie Alternatywy zdecydowanie odcinają się od prawicowego populizmu. - Jesteśmy partią nowego typu, nie jesteśmy ani prawicą, ani lewicą - zapewnia Lucke. Jednak środowiska nacjonalistyczno-prawicowe, tradycyjnie niechętne integracji europejskiej i odrzucające wspólną walutę euro, pokładają wielkie nadzieje w nowym ugrupowaniu. Ich tuba propagandowa "Junge Freiheit" nazywa Alternatywę "awangardą ludowego powstania", która już "wstrząsnęła partyjnym systemem", i porównuje obecną sytuację w Niemczech z nastrojami panującymi przed rewolucją w marcu 1848 roku.

Autor: //gak / Źródło: PAP