Chavez wysyła wojsko na granicę


Po serii incydentów granicznych prezydent Wenezueli Hugo Chavez wysłał na granicę z Kolumbią 15 tys. żołnierzy. Chavez zapewnia, że uzbrojenie pogranicza jest konieczne dla zapewnienia tam bezpieczeństwa, walki z przemytem narkotyków i kolumbijską partyzantką.

Wojska zostaną wysłane do przygranicznych stanów Zulia, Tachira, Apure, Bolivar i Amazonas, w których dochodzi do starć między żołnierzami a kolumbijską lewicową partyzantką i prawicowymi ugrupowaniami paramilitarnymi.

W czwartek na granicy doszło do kolejnego incydentu - według popierającej politykę Chaveza parlamentarzystki Iris Varela żołnierze wenezuelscy zabili kolumbijskiego partyzanta i wzięli do niewoli pięciu innych.

Wenezuela od dawna krytykuje Kolumbię za to, że nie potrafi stłumić ciągnących się od dziesięcioleci walk, w które angażuje się lewicowa partyzantka i prawicowe ugrupowania paramilitarne.

Starcia te przekraczają granicę, a zwolennicy Chaveza chętnie określają je jako próby zdestabilizowania rządu w Caracas przez Kolumbię.

Chavez gra na kryzys?

Jednak krytycy Chaveza uważają, że lewicowy prezydent Wenezueli z rozmysłem stara się pogorszyć relacje z Bogotą, by odwrócić uwagę opinii publicznej od rosnących problemów wewnętrznych kraju - od przestępczości po przerwy w dostawie energii i racjonowanie wody.

Co więcej, pojawiają się oskarżenia, że sam Chavez wspiera lewicową kolumbijską partyzantkę, by zdestabilizować sytuację u sąsiada. Sąsiada, który jest najwierniejszym w regionie sprzymierzeńcem USA, największego wroga lewicowego Chaveza.

Prezydent Kolumbii Alvaro Uribe zapowiada jednak, że nie da się sprowokować Chavezowi i "nigdy nie zbuduje Muru Berlińskiego na granicy". - Nasze kraje nigdy nie będą podzielone, nie mogą być rozdzielone - zapewniał Uribe.

Źródło: reuters, pap