"Byłbym rad, gdyby to był samolot izraelski"


Prezydent Syrii Baszar el-Asad powiedział w wywiadzie dla tureckiej gazety, że nie dopuści, by zaostrzenie stosunków na linii Damaszek-Ankada przerodziło się w otwartą walkę. Przyznał też, że jest mu przykro, iż zestrzelony przez jego wojska 22 czerwca samolot F-4 Phantom nie należał do Izraela, ale do Turcji.

W wywiadzie dla tureckiej gazety "Cumhuriyet" prezydent Syrii powiedział też, że chciałby, by syryjskie wojsko nie zestrzeliło tureckiego samolotu F-4 Phantom.

Wydarzenie to, do którego doszło przed dwoma tygodniami, doprowadziło do zaostrzenia sytuacji pomiędzy Damaszkiem i Ankarą.

- Dowiedzieliśmy się, że samolot należy do Turcji po tym, jak go zestrzeliliśmy. Zapewniam, że gdybyśmy wiedzieli to wcześniej, na pewno do tego by nie doszło - powiedział Asad.

- Samolot leciał w korytarzu powietrznym naruszonym w przeszłości trzykrotnie przez lotnictwo izraelskie. Wojsko go zestrzeliło, ponieważ nie widzieliśmy go na naszym radarze i ponieważ nie otrzymaliśmy informacji - tłumaczył prezydent Syrii, przeciwko któremu od połowy marca zeszłego roku trwa powstanie. - Oczywiście byłbym rad, gdyby to był samolot izraelski - dodał.

Nie jest jasne, kiedy i w jakich okolicznościach przeprowadzono wywiad.

Napięcie nad granicą

W ciągu weekendu Turcy dwukrotnie podrywali w powietrze swoje myśliwce F-16 w odpowiedzi na zbliżanie się do swoich granic syryjskich helikopterów.

Nie doszło jednak do walk ani do naruszenia tureckiej przestrzeni powietrznej przez maszyny należące do reżimu Asada.

Autor: jak//gak/k / Źródło: reuters, pap

Raporty: