"Bush już nie rządzi"


Choć prezydent USA będzie pełnił swoją funkcję jeszcze przez 18 miesięcy, amerykańskie media już obwieściły koniec jego kadencji - pisze "Gazeta Wyborcza". Bush może skupić się już tylko na destrukcji - oceniają.

Bush może skupić się już tylko na destrukcji - oceniają media.W ubiegłym tygodniu prezydent poniósł największą polityczną porażkę drugiej kadencji - Senat definitywnie odrzucił projekt forsowanej przez niego ustawy imigracyjnej. Miała ona pomóc w legalizacji 12 mln nielegalnych imigrantów, lecz jednak poparło ją jedynie 12 z 49 republikańskich senatorów. Pozostałymi projektami, które forsował Bush, były prywatyzacja systemu ubezpieczeń emerytalnych, przebudowa systemu emerytalnego oraz wprowadzenie limitów odszkodowań, jakie można wywalczyć w sądzie.

- W tych czterech priorytetowych sprawach Bush przegrał 0:4 - ocenia Peter Baker w "Washington Post". Z kolei tygodnik "US News and World Report" donosi: aktywna faza prezydentury Busha dobiegła końca.

W Waszyngtonie panuje opinia, że jeżeli do września nie nastąpi poprawa sytuacji w Iraku, Busha opuszczą najbardziej przychylni mu republikanie. Przychylny dotychczas prezydentowi wiceszef komisji spraw zagranicznych Richard Lugar, ocenia już: koszty i ryzyko utrzymywania obecnego kursu w Iraku są większe od potencjalnych zysków, jakie ten kurs może nam przynieść. - Jeśli jesteś prezydentem i odwracają się od ciebie ludzie z własnej partii, to ostateczny znak, że twoja polityka się załamała - ocenia historyk Douglas Brinkley. Inni politycy przypominają rekordowo niskie notowania prezydenta USA.

Choć do zakończenia prezydentury Busha zostało 18 miesięcy, media już skupiają się na wieszczeniu końca kadencji oraz zastanawiają się, co w tym czasie może zrobić prezydent. Jedną z teorii jest destrukcja, czyli skupienie się na wetowaniu kolejnych projektów politycznych Kongresu (większość mają Demokraci). "Na czym polega dobro i zło w siecie po 11 września", "Jakich lekcji udziela historia prezydentom, którzy zmagali się z takimi kryzysami jak ja", :Jak historia osądzi to, co zrobiliśmy" - ma pytać teraz Bush.

- Czy prezydent Bush prosił pana, byście razem uklękli i pomodlili się za jego prezydenturę? - na takie pytanie musiał odpowiedzieć Henry Kissinger, sekretarz stanu za prezydentury Richarda Nixona. To właśnie Nixon miał kiedyś o to poprosić Kissingera. Choć Kissinger odpowiedział przecząco, media donoszą o jego spotkaniach z Bushem poza oficjalnym kalendarzem spotkań prezydenta.

- Ten prezydent pożegnał się już chyba z próbą odbudowy swojej popularności. Ma nadzieję na rehabilitację, gdy nie będzie go już na tym świecie - ocenia republikański kongresmen Peter King.

Choć media donoszą, że prezydent czuje się samotny i opuszczony, przytaczają jeszcze inne pytania, które zadaje Bush swoim rozmówcom: "Dlaczego reszta świata tak nienawidzi Ameryki?" oraz "A może tylko mnie tak nienawidzą?".

Źródło: PAP, Gazeta Wyborcza