Antyrządowe protesty w Bułgarii. Uczestnicy zapowiadają blokowanie budynków państwowych

Źródło:
PAP

Uczestnicy trwających od ponad 30 dni antyrządowych protestów w Bułgarii zapowiedzieli we wtorek ich radykalizację. Chodzi między innymi o blokowanie budynków państwowych, w tym ministerstw i sądów, przed którymi mają powstać kolejne miasteczka namiotowe.

Ponad 170 naukowców Bułgarskiej Akademii Nauk w otwartym liście poparło protesty podkreślając, że "rząd zagraża podwalinom państwa". "Dalej tak być nie może. W warunkach, kiedy władza pogwałciła moralność i wszystkie publiczne wartości, obywatelskie nieposłuszeństwo jest jedyną legalną formą zachowania się społeczeństwa" - stwierdzono w liście.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Naukowcy wskazali, że jednym z najpoważniejszych problemów, którego obecne władza nie jest w stanie rozwiązać, jest kryzys demograficzny. "Topniejący naród, najniższa długość życia w Europie, najwyższa umieralność są następstwem wszechobecnej korupcji i feudalno-oligarchicznych zależności" - napisali naukowcy.

Autorzy listu dodali, że fundusze unijne dzielone są według partyjnych i korupcyjnych schematów, oświata i system ochrony zdrowia są w martwym punkcie, inwestorzy opuścili Bułgarię.

Dwa dni wcześniej 33 wykładowców bułgarskich wyższych uczelni poparło protesty, podkreślając, że "niekompetencja i korupcyjne praktyki obecnej władzy stoczyły kraj na dna wszystkich rankingów".

"Jedyne, co może przynieść ulgę obywatelom, to dymisja Borisowa"

Premier Bojko Borisow zapowiedział już po raz trzeci ogłoszenie w najbliższych dniach "poważnych decyzji". Dał jednak do zrozumienia, że nie chodzi o jego dymisję, lecz prawdopodobnie o kryzys związany z koronawirusem i zielony pakt unijny. Podkreślił, że te decyzje "przyniosą ulgę obywatelom".

W odpowiedzi na początku wtorkowego protestu jeden z jego organizatorów Welisław Minekow podkreślił, że jedyne, co może przynieść ulgę obywatelom, to dymisja Borisowa, jego rządu, prokuratora generalnego i rozpisanie przedterminowych wyborów.

Na wtorkowym wiecu demonstranci obrzucili budynek rządu pomidorami i jajkami. Zapowiedziano ponowną blokadę kluczowego skrzyżowania przed uniwersytetem sofijskim, którą zwolniono w poniedziałek, kiedy protestujący spodziewali się ogłoszenia dymisji rządu.

Kilka sondaży z ostatnich dni wskazuje, że ponad połowa (około 60 proc.) ankietowanych popiera protesty, a poparcie dla partii premiera Bojko Borisowa GERB spada do 15-20 procent. Pozostaje ona jednak nadal polityczną siłą o największym poparciu.

Autorka/Autor:js/pm

Źródło: PAP