Brown chce być bliski Bushowi jak Blair


- Stosunki między USA i Wielką Brytanią na pewno nie ulegną ochłodzeniu - ucina wszystkie spekulacje premier Gordon Brown, który właśnie rozpoczął pierwszą oficjalną wizytę w Stanach Zjednoczonych.

W oświadczeniu wydanym z okazji wizyty Brown zapowiedział, że będzie starał się ją wykorzystać do umocnienia "najważniejszych" dla W. Brytanii "stosunków dwustronnych".

Stosunki ze Stanami Zjednoczonymi są nie tylko silne, ale też mogą umocnić się jeszcze bardziej w najbliższych latach Brown Bush

- Zawsze byłem atlantycystą i wielkim admiratorem amerykańskiego ducha przedsiębiorczości i narodowego ukierunkowania - podkreślił Brown.

Wybierając się w podróż przez Atlantyk do Stanów Zjednoczonych wkrótce po objęciu funkcji szefa rządu Brown zaprzeczył spekulacjom, iż stosunki dwustronne obu państw ulegną ochłodzeniu.

Spekulacje te wiązały się z faktem, że poprzednik Browna, wieloletni premier W.Brytanii Tony Blair był często oskarżany w ojczyźnie o nadmierną uległość wobec polityki Busha, zwłaszcza jeśli chodzi o wojnę w Iraku, dzięki czemu w oczach krytyków zaskarbił sobie sarkastyczny przydomek "amerykańskiego pudla".

Wśród pierwszych tematów, jakie Brown ma poruszyć w Camp David wymienia się kwestie wojny domowej i klęski humanitarnej w regionie Darfur w Sudanie, konflikt bliskowschodni oraz impas w rozmowach liberalizacyjnych toczących się od lat w ramach Światowej Organizacji Handlu (WTO).

Rozmowy mają być potem kontynuowane w szerszym gronie z udziałem ministra spraw zagranicznych W.Brytanii Davida Milibanda oraz sekretarz stanu USA Condoleezzy Rice, a jednym z głównych tematów ma być Irak. Brown spotka się także w Waszyngtonie z czołowymi politykami z Kongresu USA, a następnie poleci do Nowego Jorku na spotkanie z sekretarzem generalnym ONZ Ban Ki Munem.

Źródło: PAP