"May całkowicie utraciła kontrolę" nad brexitem, "nawet dyplomaci się gubili"


Unia Europejska próbuje przejąć stery, bo premier Wielkiej Brytanii nie kontroluje już procesu brexitu - pisze niemiecki "Tagesspiegel" odnosząc się do wynegocjowanego na szczycie Rady Europejskiej przesunięcia terminu wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii. Francuski dziennik "Le Monde" zauważa, że "nawet dyplomaci gubili się", próbując nie wpaść w zastawioną przez Theresę May "pułapkę" zrzucenia na nich odpowiedzialności za fiasko prawie trzyletnich negocjacji. "Czy coś z tego rozumiecie?" - pyta z kolei w korespondencji z Brukseli "Liberation".

"Szefowa brytyjskiego rządu Theresa May całkowicie utraciła kontrolę nad przebiegiem brexitu. W takiej sytuacji logiczne jest, że osiem dni przed datą wyjścia UE próbuje przejąć stery" - analizuje czwartkowe negocjacje i obrady niemiecki dziennik "Tagesspiegel".

"Tusk odegrał piłkę na połowę Londynu"

"Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk odegrał piłkę na połowę Londynu informując, że nieznaczne przedłużenie brexitu jest możliwe pod warunkiem, że w nadchodzącym tygodniu posłowie w Izbie Gmin zagłosują za wynegocjowaną przez rząd umową dotyczącą wyjścia. Gdyby jednak May po raz trzeci przegrała głosowanie, to jej dni mogą być policzone" - prognozuje berlińska gazeta.

Unijni przywódcy ustalili w nocy z czwartku na piątek w Brukseli, że brexit zostanie opóźniony co najmniej do 12 kwietnia. Jeśli brytyjski parlament zagłosuje w nadchodzącym tygodniu za gotową już, ale odrzuconą dwukrotnie w Londynie umową, to 22 maja (w przeddzień trwających od 23 do 26 maja wyborów do Parlamentu Europejskiego) dojdzie do uregulowanego wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii. Gdyby się stało inaczej, to Londyn ma czas do 12 kwietnia, żeby przedstawić nowe propozycje.

"Gorszy od twardego brexitu byłby paraliż i obezwładnienie instytucji unijnych próbujących wciąż doprowadzić do wzajemnego porozumienia. UE zbyt długo zaniedbuje już inne ważne polityczne sprawy, Londyn zresztą też" - zwraca uwagę konserwatywny dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung"."Jeśli brytyjski parlament nie chce bezumownego brexitu, ani wyjścia na podstawie wynegocjowanej umowy, to Londyn powinien wycofać wniosek o opuszczenie Unii i jeszcze raz zapytać naród" - proponuje gazeta z finansowej stolicy Niemiec.

"Stuttgarter Zeitung" przestrzega z kolei przed rozprzestrzenieniem się brytyjskiego chaosu na kontynent. "Europejczycy powinni mieć się na baczności, żeby nie zakazić się angielską zarazą. Klasa polityczna Zjednoczonego Królestwa wepchnęła kraj w ciężki kryzys konstytucyjny, który idzie w parze z bezwładem władzy ustawodawczej. Ten okropny scenariusz grozi UE, jeśli nie będziemy uważać" - alarmuje gazeta z południa Niemiec.

"Nawet dyplomaci się gubili"

Francuscy komentatorzy podkreślają w piątek, że Europejczycy zrobili wszystko, by nie można ich było obarczyć winą za ewentualny "rozwód" bez porozumienia.

Podwójny mechanizm ustalony przez europejskich przywódców zmusza Brytyjczyków, by zdecydowali się na rodzaj rozwodu – komentuje opóźnienie brexitu redakcja paryskiego dziennika "Le Monde".

Według brukselskich sprawozdawców gazety plan, który wreszcie ustalono w Brukseli, jest równie sprytny, co skomplikowany.

"Nawet dyplomaci gubili się w meandrach możliwej odpowiedzi na wniosek brytyjskiej premier o przesunięcie brexitu. Chodziło o to, by nie wpaść w zastawioną przez nią pułapkę, która polegała na zrzuceniu na nich odpowiedzialności za 'no deal' (wyjście Brytyjczyków z UE bez umowy - red.) lub na rozbiciu ich jedności, po to, by uzyskać okres wytchnienia bez żadnych warunków" – tłumaczą korespondenci.

"Czy coś z tego rozumiecie?"

"Brexit nie nastąpi 29 marca, ale 12 kwietnia, chyba, że będzie to 22 maja" – głosi tytuł w dzienniku "Liberation". Nad nim zaś umieszczono pytanie wybite czerwoną czcionką: "Czy coś z tego rozumiecie?"

Sonia Delesalle-Stolper, specjalna wysłanniczka Liberation do Brukseli przyznaje, że "wraz z serią możliwości, z których żadna nie wydaje się bardziej prawdopodobna od innych, wchodzimy w nową fazę artystycznej nieostrości". A to dlatego, że "w wypadku kolejnego odrzucenia umowy z UE, Londyn będzie mógł do 12 kwietnia zaproponować 'drogę alternatywną' i poinformować, czy ma zamiar zorganizować wybory do PE".

"Formuła znaleziona w Brukseli, choć nieco nadmiernie skomplikowana, to subtelny sposób na przerzucenie piłki na brytyjską połowę boiska. Wciąż istnieje groźba wyjścia bez umowy, ale nikt nie będzie mógł oskarżyć UE, że zepchnęła Zjednoczone Królestwo w przepaść 'no deal'" – konstatuje dziennikarka "Liberation".

Telewizja informacyjna "LCI" cytuje z kolei prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który jeszcze na krótko przed ogłoszeniem przesunięcia brexitu wypowiadał się przeciw "opóźnieniu dla opóźnienia".

Politolog Philippe Moreau-Chevrolet wyraził opinię w radiu France Info, że w obecnej sytuacji dobrze byłoby powtórzyć referendum. - Byłoby to jednak zaprzeczeniem demokracji – przyznał ekspert, na co dziennikarz tygodnika "L’Obs" Mathieu Delahousse odpowiedział, że "parlament już kilka razy głosował w tej sprawie, jedynie naród wypowiadał się tylko raz".

Francuskie media cytują też premiera Luksemburga Xaviera Bettela, według którego "już nie szuka się wyjścia, ale klapy bezpieczeństwa".

Zarówno uczestnicy dyskusji France Info, jak i komentator RFI (francuskie radio dla zagranicy) określili problemy z brexitem jako kolejne dowody bezsilności Europy. - Motywów tej bezsilności jest wiele, a kwestią jest organizacja Europy (Unii - red.) – podsumował prof. Moreau-Chevrolet.

Ustalenia szczytu UE w sprawie przedłużenia brexitu

"Brexit staje się coraz bardziej narodowym koszmarem"

Bruksela nadaje ton Londynowi, a brytyjskiej premier Theresie May wymykają się z rąk resztki autorytetu – pisze szwajcarska "Neue Zuercher Zeitung". Gazeta podkreśla, że "decyzje o przyszłości Wielkiej Brytanii zapadają nie w Londynie, a w Brukseli", co jasno pokazał przebieg unijnego szczytu.

"NZZ" odnotowuje, że po przedstawieniu unijnym przywódcom swego wniosku o przesunięcie terminu wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, May musiała opuścić salę obrad, w której decydenci przystąpili do narady. "Symboliczna wymowa tego przebiegu zdarzeń jest nie do przecenienia: o przyszłości Wielkiej Brytanii decyduje się w Brukseli, a nie w Londynie. Abstrahując od osobistego upokorzenia May, brexit staje się (dla Brytyjczyków - red.) coraz bardziej narodowym koszmarem" – ocenia gazeta.

Gazeta pisze też, że trudno chyba o większy kontrast między dzisiejszą sytuacją a tym, co obiecywali zwolennicy brexitu przed referendum z 2016 r., akcentując odzyskanie kontroli nad sprawami kraju i "pozbycie się brukselskich więzów".

Zdaniem szwajcarskiego dziennika "obecnie Wielka Brytania nie ma już funkcjonującego rządu". Gabinet jest podzielony w podstawowej kwestii, podobnie jak partia rządząca i główna partia opozycyjna. W parlamencie jest wprawdzie większość dla odrzucenia umowy rozwodowej, którą wynegocjowała szefowa rządu, ale nie dla alternatywy. "Rezultatem jest polityczne załamanie nerwowe" – ocenia „NZZ”.

Autor: adso / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Liberation, Le Monde, Tagesspiegel, faz.de

Tagi:
Raporty: