Prezydent Brazylii odsunięta od władzy. "Parlamentarny zamach stanu"


Senat Brazylii przegłosował impeachment prezydent Dilmy Rousseff, oskarżonej o ukrywanie złego stanu finansów publicznych. Sprawa Rousseff dzieliła w ostatnich dziewięciu miesiącach Brazylijczyków i spowodowała polityczny paraliż w tym największym południowoamerykańskim państwie.

Za odsunięciem Dilmy Rousseff od władzy głosowało 61 senatorów, przeciwko było 20. Do ogłoszenia impeachmentu wystarczały głosy 54 senatorów. Rousseff została zawieszona w obowiązkach prezydenta 12 maja. Jej kadencja, gdyby nie została przerwana, potrwałaby do 2018 roku.

Będzie odwołanie

Byłą prezydent oskarżono o podejmowanie decyzji budżetowych bez konsultacji z parlamentem oraz przestępstwa polegające na zawieraniu umów kredytowych w instytucjach finansowych kontrolowanych przez państwo i braniu kredytów bez zgody Kongresu.

Po ogłoszeniu decyzji senatorów prawnik Rousseff i były prokurator generalny Jose Eduardo Cardozo poinformował dziennikarzy, że była prezydent odwoła się od tej decyzji do Sądu Najwyższego.

Rousseff powiedziała, tak jak już powtarzała wielokrotnie, że nie popełniła zarzucanych jej czynów, a usuwając ją z urzędu "Senat popełnił parlamentarny zamach stanu".

Decyzją Senatu tego samego dnia, o godz. 21 czasu polskiego zaprzysiężony został jej następca, pełniący dotąd obowiązki prezydenta Michel Temer.

Temer, konserwatysta, były sojusznik Rousseff i wiceprezydent, a obecnie jej zdeklarowany wróg polityczny, będzie sprawował urząd szefa państwa do końca trwającej obecnie kadencji, czyli do 2018 roku.

Pikanterii całej tej sytuacji dodaje fakt, że Temer zamieszany jest w aferę korupcyjną wokół brazylijskiego giganta naftowego Petrobras, a ponad połowa senatorów, którzy zadecydowali o losie Rousseff, jest podejrzewana o korupcję lub objęta śledztwem w tej sprawie.

Daleko do stabilizacji?

Dziennik "Globe and Mail" przypomniał też, że w niższej izbie parlamentu na 594 deputowanych dochodzeniem objętych jest (lub ma postawione zarzuty) 318.

Impeachment niepopularnej ostatnio Rousseff "nie przyniesie Brazylii stabilizacji" - komentuje amerykański ośrodek Stratfor.

Również awans Temera "niekoniecznie przyczyni się do stabilizacji chaotycznej brazylijskiej sceny politycznej. Ma on swoje własne batalie sądowe (...). Jeśli je przegra, to i on może zostać usunięty z urzędu" - kontynuuje Stratfor.

"Samo usunięcie Rousseff nie pomoże odrobić strat stale pogarszającej się brazylijskiej gospodarki" - konkluduje amerykański ośrodek, przypominając, że w skandale korupcyjne, w tym aferę Petrobras, zamieszani są prominentni politycy wszystkich znaczących brazylijskich partii.

Gospodarka Brazylii, największa w Ameryce Łacińskiej, skurczyła się w ubiegłym roku o 3,8 proc. i przewiduje się, że w roku 2016 straci kolejne 3,2 proc.

Senat osobno przegłosował (42 głosami do 36) decyzję o tym, że Rousseff nie będzie pozbawiona prawa do piastowania stanowisk publicznych. Byłej prezydent groziło odebranie na osiem lat prawa do wykonywania nawet takich zawodów jak wykładowca na państwowym uniwersytecie.

Konieczność przeprowadzenia tego głosowania przerwała polegającą na śpiewaniu hymnu narodowego manifestację radości senatorów, którzy zagłosowali za odwołaniem pani prezydent.

"Naruszanie konstytucji"

Podczas procesu prezydent Brazylii prokurator Julio Marcelo de Oliveira oświadczył, że udowodniono, iż w latach 2014 i 2015 Rousseff zmieniała budżet państwa bez zgody Kongresu oraz "korzystała z banków publicznych dla zdobywania środków na finansowanie programów socjalnych rządu", co miało narazić państwo brazylijskie na straty obliczane na 6 miliardów reali (1,87 mld dolarów).

Zdaniem prokuratora czyny zarzucane prezydent "nie miały charakteru przestępstw kryminalnych", jednak stanowiły naruszenie konstytucji i Ustawy o odpowiedzialności finansowej, która reguluje wydatkowanie funduszów publicznych.

Autor: mm\mtom / Źródło: PAP, Reuters

Tagi:
Raporty: