Białorusin zgubił słonia na Ukrainie. Trwa obława

Poszukiwany: afrykański słoń o imieniu MarkizShutterstock

Źle skończył się dla białoruskiego kierowcy firmy Janstrong jeden z kolejnych kursów. Tym razem z Węgier, z cyrkowym słoniem. Niestety, Białorusin stracił ładunek zaraz po przejechaniu ukraińskiej granicy.

Całą historię, która miała miejsce 29 marca, opowiedział logistyczno-transportowemu portalowi transportal.by sam pechowy kierowca, Andriej.

Ładunek z Węgier

Jedna z firm transportowych w Mińsku dostała zlecenie przewozu 15-letniego afrykańskiego słonia Markiza z Węgier na Białoruś. 29 marca wieczorem zwierzę zostało załadowane do kontenera i ciężarówka ruszyła.

Podróż dla zwierzęcia okazała się zbyt dużym stresem. Tym bardziej, że na Węgrzech pozostała jego partnerka. Zaraz po przekroczeniu węgiersko-ukraińskiej granicy kierowca usłyszał dobiegający z tyłu hałas. Zatrzymał samochód, wysiadł i podszedł do kontenera, w którym przewoził słonia. W tym momencie drzwi nagle otworzyły się na oścież, zwalając Andrieja z nóg. Wyłonił się w całej swej okazałości Markiz.

- Jedyne, co pamiętam, to postawione uszy Markiza i trąba, którą machał. Myślałem tylko o tym, żeby leżeć bez ruchu i udawać martwego, żeby słoń nie rozzłościł się jeszcze mocniej - opowiada Andriej. Miał szczęście, bo pobudzone zwierzę jedynie obwąchało leżącego człowieka, a następnie oddaliło się w stronę lasu.

Alkomat i obława

Jedyne, co pamiętam, to postawione uszy Markiza i trąba, którą machał. Myślałem tylko o tym, żeby leżeć bez ruchu i udawać martwego, żeby słoń nie rozzłościł się jeszcze mocniej. kierowca Andriej

Andriej wstał, szybko wsiadł do samochodu i pojechał szukać pomocy. Na pierwszym napotkanym posterunku policji ukraińskiej nie chcieli mu uwierzyć. Za to sprawdzili alkomatem. Koniec końców, kazali Białorusinowi napisać oświadczenie, które - jak zapewnili - przekażą w ciągu tygodnia do odpowiednich organów. Andriej tłumaczył im, że zwierzę biegające samotnie w nieznanym terenie jest niebezpieczne. A i jemu samemu grozi zwolnienie z pracy i kara finansowa. Nie przekonał policjantów.

Pojechał więc do strefy przygranicznej, mając nadzieję, że tam mu pomogą. Ale historia się powtórzyła. Później, na pytanie portalu transportal.by, operacyjny dyżurny służby pogranicznej Ukrainy odpowiedział jedynie, że słoń Markiz granicy nie przekraczał.

W transportowej firmie z Mińska, która odpowiadała za przewóz zwierzęcia, zapewniają jednak, że poszukiwaniami zwierzęcia zajmują się już profesjonaliści. A poza tym, "ładunek był ubezpieczony".

Autor: //gak / Źródło: belta.by

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock