"Od roku nie biją, nie aresztują". Maszyna wyborcza funkcjonuje bardzo dobrze

Łukaszenka trzyma rękę na pulsiepresident.gov.by

Prawie 25 proc. (24,31 proc.) wyborców oddało już głos w przedterminowym głosowaniu w wyborach do niższej izby parlamentu Białorusi, Izby Reprezentantów – poinformowała w sobotę Centralna Komisja Wyborcza (CKW) na swojej stronie internetowej. - Wyniki wyborów parlamentarnych na Białorusi są z góry ustalane – podkreśla jednak niezależny politolog białoruski Waler Karbalewicz.

Przedterminowe głosowanie zaczęło się we wtorek. Można w nim jeszcze zagłosować w sobotę: w godz. 10-14 i 16-19 (odpowiednio 9-13 i 15-18 czasu polskiego). Głównym dniem głosowania w wyborach będzie niedziela.

Przymuszanie do głosowania

Szefowa CKW Lidzija Jarmoszyna, uzasadniając w piątkowym wywiadzie dla dziennika "Komsomolskaja Prawda w Biełorusii" wysoką frekwencję w głosowaniu przedterminowym, powiedziała, że "stymuluje się głosowanie studentów oraz tam, gdzie punkty wyborcze znajdują się w hotelach robotniczych przedsiębiorstw".

Przymuszanie wyborców do wcześniejszego głosowania w celu uzyskania wysokiej frekwencji jest jedną z nieprawidłowości najczęściej zgłaszanych przez obserwatorów w wyborach na Białorusi.

Prezydent Alaksandr Łukaszenka oświadczył we wtorek, że nie należy zaganiać ludzi do udziału w głosowaniu, a tylko ich "prosić". Przyznał, że chciałby, by na wybory przyszło jak najwięcej osób, bo "jest to świadectwo więzi między władzą i narodem", ale pojawiają się opinie, że Zachód wystawi niską ocenę wyborom, jeśli frekwencja w głosowaniu przedterminowym będzie wysoka.

- Myślę, że nie należy się tego bać. Pogoda w tym tygodniu będzie piękna, ludzie będą siedzieć na daczach, na brzegu jeziora, będą zajmować się swoimi sprawami i każdy będzie wybierać najodpowiedniejszy dla siebie moment na głosowanie - oznajmił.

Niezależni obserwatorzy z kampanii "O sprawiedliwe wybory" już pierwszego dnia głosowania przedterminowego informowali o przypadkach nakłaniania wyborców do udziału w przedterminowym głosowaniu, m.in. o przyprowadzeniu przez milicjanta do punktu wyborczego 75 osób odbywających wyroki w kolonii karnej.

- Wyniki są określane z góry, maszyna wyborcza funkcjonuje bardzo dobrze i skutecznie w tym sensie, że daje taki wynik, jakiego potrzebują władze. Stworzono cały mechanizm, w którym istnieje szereg zabezpieczeń, by kiedy jeden trybik zawiedzie, zastąpiły go inne. Wynik wyborów nie ma więc nic wspólnego z wyrażaniem woli przez naród - oświadczył niezależny politolog białoruski Waler Karbalewicz.

Nieprawidłowości i obserwatorzy bez akredytacji

Aktywiści donoszą w sobotę, że siedemnastu niezależnych obserwatorów zostało pozbawionych akredytacji w ciągu czterech pierwszych dni przedterminowego głosowania. 15 jest obserwatorami kampanii "Prawo wyboru", a dwóch - ruchu "Mów Prawdę!".

"Prawo wyboru" podało też, że przedstawiciele kampanii nadal stwierdzają nieodpowiednie przechowywanie urn z głosami podczas przerwy obiadowej oraz w nocy. W wielu lokalach wyborczych przewodniczący komisji odmawiają np. zapieczętowania pomieszczenia, gdzie są one pozostawiane, co stwarza możliwość fałszerstw - podała kampania.

Obserwatorzy poinformowali też, że w lokalach, gdzie prowadzili monitoring, frekwencja podawana w protokołach znacznie różniła się od rzeczywistej.

O nieprawidłowościach w przedterminowym głosowaniu informują też inni niezależni obserwatorzy. Kampania "Obrońcy praw człowieka na rzecz wolnych wyborów" (Białoruski Komitet Helsiński i Centrum Praw Człowieka "Wiasna") stwierdziła w 18 proc. monitorowanych przez siebie lokalach zmuszanie do udziału w przedterminowym głosowaniu w celu zwiększenia frekwencji. Zanotowano też zawyżanie frekwencji w protokołach z ponad 50 proc. monitorowanych lokali.

Wybory w służbie reżimu

Według niego w systemie politycznym na Białorusi "wybory parlamentarne pełnią rolę kampanii politycznej, która ma po pierwsze stanowić kolejny krok ku legitymizacji obecnego reżimu, a po drugie pokazać Zachodowi, że odbywają się tu takie same procesy demokratyczne jak na całym świecie, sprzyjając w ten sposób normalizacji stosunków z Zachodem".

Jak zaznaczył, sondaże wykazują, że ocena procesu wyborczego w społeczeństwie białoruskim jest niejednoznaczna. Około 30-40 proc. ankietowanych wierzy, że wybory są uczciwe i demokratyczne, mniej więcej tyle samo, że są nieuczciwe i niedemokratyczne, a reszta nie ma zdania.

- Ale społeczeństwo do tych wyborów w ogóle odnosi się niezbyt poważnie. Nawet ci, którzy na nie chodzą i wierzą, że to wybory sprawiedliwe, zdają sobie sprawę, że deputowani nie są rzeczywistą władzą, że parlament jest posłuszny i niezdolny do jakiejkolwiek własnej inicjatywy – podkreślił Karbalewicz.

Białoruś robi postępy?

Według niego nie można mówić o żadnych postępach, jeśli chodzi o stopień wolności wyborów na Białorusi, ale doszło do niewielkich postępów, jeśli chodzi o liberalizację polityczną w kraju. - Po pierwsze, już od roku, począwszy od prezydenckich wyborów 2015 r., na Białorusi praktycznie nie aresztuje się opozycjonistów za akcje uliczne. Nie biją, nie aresztują, a tylko skazują na grzywny. W pewnym sensie to postęp – zaznaczył.

Za postęp w kierunku większej przejrzystości wyborów uznał też zalecenie szefowej Centralnej Komisji Wyborczej Lidzii Jarmoszyny, by obserwatorzy na wyborach byli dopuszczani bliżej do miejsca obliczania głosów niż wcześniej. Poza tym "posiedzenia władz lokalnych, na których zatwierdzane są składy wyborczych komisji, są już otwarte dla publiczności. Nie zmienia to niczego, jeśli chodzi o istotę rzeczy, ale można być obecnym i zobaczyć, jak ten mechanizm działa" – zauważył.

Według niego Zachód może to potraktować jako pewien postęp na Białorusi i kontynuować politykę normalizacji stosunków z władzami.

Opozycja walczy o istnienie

Pytany o to, na co może liczyć opozycja w tych wyborach, odparł, że opozycja jak zwykle próbuje skorzystać z kampanii, by skomunikować się ze społeczeństwem, pokazać, że istnieje, przedstawić swój program i być może znaleźć jakichś nowych zwolenników. - Bardziej ambitnych celów sobie nie stawia - wskazał.

- Nie sądzę, żeby opozycja miała jakieś dobre wyjście, plany i projekty, które mogłyby zmienić jej status, wpływy i rolę w białoruskim systemie. Nie jest ona w stanie zmienić swojej sytuacji. Jeśli ona się zmieni, to dzięki wydarzeniom, na które opozycja nie ma wpływu. Można np. wyobrazić sobie, że pogorszenie sytuacji gospodarczej wywoła niezadowolenie mieszkańców, protesty czy konflikty, np. kolektywów pracowniczych - powiedział.

Według niego do parlamentu raczej nie trafi żaden reprezentant opozycji, niewykluczone natomiast, że znajdzie się tam przedstawicielka sił niezależnych, wiceprzewodnicząca Towarzystwa Języka Białoruskiego Alena Anisin, która podejmowałaby kwestię języka białoruskiego, kultury i odrodzenia narodowego. - Myślę, że to tematy niezbyt niebezpieczne dzisiaj dla władz białoruskich, ale zobaczymy - powiedział.

Parlament bez opozycji

W poprzednich wyborach parlamentarnych w 2012 r. po raz kolejny ani jeden kandydat opozycji nie trafił do parlamentu. Według misji obserwatorów OBWE tamte wybory nie były ani wolne, ani bezstronne. Frekwencja w głosowaniu przedterminowym wyniosła wówczas 25,9 proc.

Na Białorusi nie ma możliwości głosowania poza miejscem zamieszkania i CKW przedstawia głosowanie przedterminowe jako wygodny dla wyborców sposób zapewnienia wysokiej frekwencji. Obserwatorzy i obrońcy praw człowieka oceniają jednak, że głosowanie przedterminowe jest polem do nadużyć wyborczych, gdyż wielu obywateli przymusza się do udziału w nim, a wyniki głosowania łatwo sfałszować.

Autor: mm,pk\mtom / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: president.gov.by