Twierdzi, że został pobity, milicja - że upadł. Operator Biełsatu na wolności

Andrej Kozieł twierdzi, że został pobity przez milicjęhttp://belsat.eu/

Dziennikarz telewizji Biełsat Andrej Kozieł, który w niedzielę został zatrzymany i pobity przez milicjantów w lokalu wyborczym w Mińsku, wyszedł w poniedziałek na wolność. W czasie procesu sędzia postanowił zwrócić akta sprawy do uzupełnienia przez milicję.

Milicjanci zarzucili Koziełowi niepodporządkowanie się poleceniom funkcjonariuszy. W przypadku wznowienia procesu Kozieł będzie odpowiadał z wolnej stopy. Sprawa może także zostać umorzona.

Przebieg poniedziałkowej rozprawy sądowej relacjonowała online telewizja Biełsat.

Operator Biełsatu prowadził w niedzielę wieczorem transmisję online z procedury liczenia głosów przez komisję wyborczą. Używał do tego telefonu komórkowego. Przewodnicząca komisji zażądała, by przerwał nagrywanie i wezwała milicję.

Twierdzi, że był mężem zaufania

Kozieł twierdzi, że został pobity przez czterech funkcjonariuszy - rozbito mu głowę, bito po nerkach i żebrach. Noc dziennikarz spędził w areszcie.

Według jednego z milicjantów, który w poniedziałek w sądzie wystąpił w charakterze świadka, podczas interwencji Kozieł upadł i dlatego odniósł obrażenia.

Dziennikarz i jego obrońcy argumentują, że przebywał on w lokalu legalnie i miał prawo nagrywać procedurę liczenia głosów, ponieważ był mężem zaufania jednego z opozycyjnych kandydatów, Mikałaja Kazłoua.

W czasie przerwy w rozprawie Kozieł poinformował obecnych w sądzie dziennikarzy, że nie udzielono mu pomocy medycznej, chociaż o nią prosił. Operator ma rozbitą głowę, skarży się na trudności z oddychaniem.

"Chwytał milicjanta za mundur"

"Jestem oburzony brutalnym pobiciem i aresztowaniem Andreja Kozieła" - napisał późnym wieczorem w niedzielę na Twitterze wiceminister spraw zagranicznych RP Bartosz Cichocki. "Oczekuję, że władze zapewnią mu pomoc medyczną, kontakt z adwokatem i rodziną, a także ukarzą winnych. Miejscowe władze powinny zapewnić maksymalną przejrzystość wyborów" - oświadczył.

Wcześniej w poniedziałek mińska milicja opublikowała oświadczenie, w którym przedstawia swoją wersję zdarzenia. Najpierw - według milicji - Kozieł nie zastosował się do polecenia przewodniczącego komisji wyborczej i nie przerwał transmisji online z liczenia głosów.

Miał również twierdzić, że "ma prawo do nagrywania, ponieważ jest przedstawicielem jednego z zagranicznych środków masowego przekazu, nieakredytowanego na Białorusi".

Według milicji, by "przerwać nielegalne działania", wezwani zostali funkcjonariusze. Następnie dziennikarz miał "zignorować ich wezwania, stawić aktywny opór, chwytać milicjanta za mundur", w związku z czym użyto wobec niego siły fizycznej.

Niemile widziany Biełsat

Biełsat, będący częścią TVP i finansowany z polskiego budżetu, nadaje z Polski drogą satelitarną i za pośrednictwem internetu.

W 2017 roku białoruskie sądy ukarały dziennikarzy kanału grzywnami w łącznej wysokości około 20 tysięcy dolarów. Odbyło się ponad 60 rozpraw w sprawach przeciwko dziennikarzom, przede wszystkim za "łamanie przepisów o mediach".

W niedzielę na Białorusi odbywały się wybory lokalne. Według ogłoszonych w poniedziałek wstępnych wyników do rad lokalnych (poza jednym przypadkiem w obwodzie brzeskim) nie trafili przedstawiciele opozycji.

Autor: pk/adso / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: http://belsat.eu/