Adwokatka białoruskiej opozycjonistki wypuszczona z aresztu

Źródło:
PAP

Adwokatka białoruskiej opozycjonistki Maryi Kalesnikawej Ludmiła Kazak została wypuszczona w sobotę z aresztu, gdzie przebywała od czwartku. Sąd w Mińsku ukarał prawniczkę grzywną za "niepodporządkowanie się funkcjonariuszowi milicji". Litwa, Łotwa i Estonia nałożyły sankcje na kolejnych 98 przedstawicieli władz Białorusi, odpowiedzialnych za fałszowanie wyborów i stosowanie przemocy wobec pokojowych demonstrantów.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE >>>

Sąd wymierzył Ludmile Kazak karę 675 rubli białoruskich grzywny (około 1000 złotych). Nieposłuszeństwem wobec funkcjonariusza miała się wykazać podczas zatrzymania w czwartek.

Jak sama mówiła w sądzie za pośrednictwem łącza wideo, została na ulicy zatrzymana przez trzech mężczyzn w maskach – jednego w mundurze OMON, a dwóch w cywilu. Została przez nich wepchnięta do samochodu. Nie pozwolono jej poinformować bliskich o zatrzymaniu. Jako świadkowie w sądzie pod pseudonimami wystąpili ludzie przedstawiający się jako milicjanci.

Po rozprawie Kazak wyszła na wolność. Czeka ją jeszcze jeden proces – za rzekomy udział w nielegalnej akcji masowej 30 sierpnia. Jak sama twierdzi, była tego dnia z córką w centrum handlowym.

- Wobec Kazak sporządzono dwa protokoły. Jeden za udział w nielegalnej akcji masowej, drugi za niepodporządkowanie się żądaniom funkcjonariuszy milicji – mówił przed piątkowym procesem jej adwokat Wiktar Mackiewicz.

Po trzech godzinach oczekiwania został on wpuszczony do aresztu na spotkanie ze swoją klientką. Jak powiedział Mackiewicz, Kazak nie miała możliwości przeczytania akt i nie dostała kopii protokołów. Adwokaci, z którymi rozmawiał portal TUT.by, uznali działania struktur siłowych za presję i prześladowanie związane z jej działalnością zawodową.

Ludmiła Kazak jest obrończynią Maryi Kalesnikawej, opozycjonistki i członkini Rady Koordynacyjnej, aresztowanej w ramach postępowania karnego o "wezwania do przejęcia władzy" na Białorusi. W czwartek urwał się z nią kontakt i jej mąż zapowiadał, że zgłasza jej porwanie na milicji. Potem rzeczniczka milicji stołecznej poinformowała, że adwokatka została zatrzymana i jest na komisariacie.

Państwa bałtyckie nakładają sankcje na kolejnych przedstawicieli władz Białorusi

Litwa, Łotwa i Estonia nałożyły w piątek sankcje na kolejnych 98 przedstawicieli władz Białorusi odpowiedzialnych za fałszowanie wyborów i stosowanie przemocy wobec pokojowych demonstrantów.

Pierwszą decyzję o nałożeniu sankcji na 30 przedstawicieli władz Białorusi, w tym na Alaksandra Łukaszenkę, państwa bałtyckie podjęły pod koniec sierpnia.

Moda na Białoruś. Felieton Macieja Wierzyńskiego >>>

MSZ Litwy poinformowało w piątek, że na uzupełnionej czarnej liście państw bałtyckich znalazło się 98 białoruskich urzędników, m.in. sędziowie, funkcjonariusze administracji prezydenta i struktur siłowych.

Szef litewskiej dyplomacji Linas Linkeviczius powiedział agencji BNS, że decyzja o rozszerzeniu listy objętych sankcjami podjęto na skutek "opóźniania decyzji Unii Europejskiej o wprowadzeniu wspólnych sankcji" oraz potajemnej inauguracji prezydentury Alaksandra Łukaszenki, która odbyła się w środę w Mińsku.

"To jest najmniej, co możemy zrobić w odpowiedzi na bicie ludzi"

Nałożenie unijnych sankcji na białoruskich urzędników blokuje Cypr, który domaga się stanowczych kroków wymierzonych w Turcję.

"Nadal pracujemy nad europejskim rozwiązaniem" - powiedział Linkeviczius. Zaznaczył, że "zdecydowana większość kolegów rozumie, że jest to konieczne", ale, jak podkreślił, "czas ucieka, więc po konsultacji z Łotyszami i Estończykami zdecydowaliśmy się na rozszerzenie listy (osób objętych sankcjami - red.) przez nasze kraje".

CZYTAJ WIĘCEJ O SYTUACJI NA BIAŁORUSI >>>

"Minęło już sporo czasu i to jest najmniej, co możemy zrobić w odpowiedzi na bicie ludzi i prawdopodobnie popełniane przestępstwa" - dodał minister.

Zdaniem Linkevicziusa UE nadal powinna dążyć do wspólnych sankcji i negocjować pomoc dla ofiar represji na Białorusi.

Autorka/Autor:pp

Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: