Bhutto próbowała przedrzeć się przez kordon

Aktualizacja:

Benazir Bhutto, była premier i szefowa opozycyjnej Pakistańskiej Partii Ludowej, próbowała sforsować samochodem policyjną blokadę, jaką wokół jej domu zorganizowały władze w Islamabadzie. Nie udało się.

- Z drogi! Jesteśmy waszymi siostrami! Mój ojciec poświęcił życie dla was i tego kraju! - apelowała przez megafon Bhutto, gdy jej opancerzony samochód próbował przedrzeć się przez policyjną blokadę. Pierwszą udało się sforsować, ale auto musiało zatrzymać się na drugiej. - Jeśli jestem aresztowana, działacze Pakistańskiej Partii Ludowej będą kontynuowali walkę o demokrację i rządy prawa - zapowiedziała Bhutto. Dodała, że od ogłoszenia stanu wyjątkowego w sobotę, zatrzymano już 5000 członków jej ugrupowania.

Policja otoczyła jej dom Liderka opozycji została zawrócona do domu, który policja otoczyła rankiem w dniu, w którym była premier planowała udać się do Rawalpindi. Miała tam stanąć na czele wielotysięcznej demonstracji jej zwolenników.

Przyznał to minister ds. informacji i rozwoju mediów Rashid Ahmad - powiedział, że Bhutto "została zatrzymana w domu tymczasowo, żeby powstrzymać ją przed udaniem się na wiec". Byłby to pierwszy protest pod przewodnictwem niezwykle popularnej Bhutto od momentu wprowadzenia w zeszłym tygodniu stanu wyjątkowego.

Pod nieobecność Bhutto policja, używając pałek i gazów łzawiących, rozpędziła demonstrację w Rawalpindi, na której zebrało się ok. 200 sympatyków Pakistańskiej Partii Ludowej. Według Associated Press, kilkadziesiąt osób zostało aresztowanych.

Wbrew stanowisku ministra, policja pakistańska utrzymuje, że dom Bhutto został otoczony "dla jej bezpieczeństwa". Mer Rawalpindi powiedział, że posiada "wiarygodne informacje", iż sześciu lub siedmiu zamachowców-samobójców przygotowywało się do ataku na wiecu. Władze przypomniały, że tuż po powrocie liderki opozycji po latach wygnania do kraju - 18 października - w czasie jej przejazdu przez Karaczi eksplodowała bomba, zabijając na miejscu 139 ludzi.

Bhutto - mocny przeciwnik Gdy w zeszłym miesiącu była premier po ośmiu latach wygnania wracała do Pakistanu, komentatorzy spekulowali, że dogadała się z prezydentem Musharrafem w kwestii podziału władzy. Poparcie popularnej Bhutto, w przeszłości oskarżonej o nadużycia i korupcję, miało być gwarancję utrzymania urzędu dla coraz bardziej znienawidzonego prezydenta. W zamian za to Bhutto miała stanąć na czele umiarkowanej świeckiej opozycji - przeciwwagi dla radykalnych islamskich fundamentalistów życzących Musharrafowi w najlepszym wypadku rezygnacji z urzędu.

Po ubiegłotygodniowym ogłoszeniu stanu wyjątkowego okazało się jednak, że Bhutto nie godzi się na rolę listka figowego dyktatury i wypowiedziała prezydentowi posłuszeństwo. Zagroziła wielotysięcznymi wiecami, a na 13 listopada zapowiedziała wielki marsz na Islamabad, jeśli stan wyjątkowy nie zostanie zniesiony, a Musharraf nie zdejmie munduru, co nakazał mu przed prezydenckimi wyborami Sąd Najwyższy.

- Władza jest przerażona jej popularnością - mówi wysoki rangą polityk Pakistańskiej Partii Ludowej i przewiduje, że reżim tak łatwo nie zwróci Bhutto wolności.

Źródło: Reuters, PAP, tvn24.pl