Poważnie ranna dziewczynka wraca do obozu. Minister nieugięty


Ciężko poparzone roczne dziecko, znane jako "Baby Asha", zostanie odesłane do ośrodka dla imigrantów na wyspie Nauru, poinformował australijski minister ds. imigracji Peter Dutton. Decyzja zapadła bez względu na liczne protesty, których uczestnicy domagali się zezwolenia na pozostanie dziewczynki w Australii.

Sprawa "Baby Ashy" wywołała w ostatnich tygodniach gorącą dyskusję na temat australijskiej polityki imigracyjnej. Roczna dziewczynka trafiła do szpitala w Brisbane z rozległymi poparzeniami klatki piersiowej, które odniosła w obozie przejściowym dla imigrantów na wyspie Nauru.

Władze Australii nieugięte

Dziecko miało wylać na siebie gorącą wodę, którą w namiocie gotowała jej matka. Po opatrzeniu dziecku ran i wypisaniu ze szpitala minister ds. imigracji Peter Dutton rozwiał wątpliwości dotyczące jego przyszłego miejsca pobytu.

- Nie pozwolimy, by w świat poszła taka informacja: dla ludzi przebywających na Nauru przybycie do Australii na leczenie jest przepustką do stania się częścią społeczeństwa australijskiego. Tak się nie stanie - podkreślił Peter Dutton.

- Zapewniliśmy niezbędną pomoc medyczną i ludzie ci mogą wrócić na Nauru, lub pomożemy im w powrocie do ich ojczyzn - dodał, mówiąc o grupie wymagających pomocy migrantów, w której znajdowała się dziewczynka.

Demonstracje w obronie dziewczynki

Oświadczenie ministra ds. imigracji miało miejsce krótko po tym jak poinformowano, że wniosek o przyznanie poparzonej dziewczynce azylu jest w trakcie rozpatrywania. Wcześniej lekarze odmawiali wypisania Ashy ze szpitala, obawiając się, że wróci ona do obozu, w którym panują złe warunki.

W ostatnich tygodniach w całej Australii odbyły się liczne demonstracje, podczas których manifestanci domagali się zezwolenia szukającym azylu na pozostanie w kraju. Sprawa rocznej dziewczynki poruszyła zwłaszcza obrońców praw człowieka.

"Zgniła" intryga rządu?

Wcześniej pojawiały się podejrzenia, że matka rocznej dziewczynki celowo ją poraniła, by wydostać się z obozu na Nauru. Australijska policja stwierdziła jednak, że nie ma na to żadnych dowodów, a również lekarze określili obrażenia jako spowodowane przypadkowo.

Obrońcy praw człowieka zarzucili w związku z tym ministrowi Duttonowi, że to on był odpowiedzialny za oskarżanie matki o celowe poranienie córki, by zniechęcić do niej opinię publiczną. - To zgniła polityka - powiedział Shen Narayanasamy, obrońca praw człowieka z organizacji GetUp.

"Rządowe znęcanie się nad dziećmi"

W australijskich, zamorskich ośrodkach tymczasowych dla imigrantów w Papui Nowej Gwinei oraz na Nauru przetrzymywanych jest ok. 1500 osób, które średnio spędzają tam 445 dni.

W ośrodkach panują złe warunki sanitarne, w związku z czym wielu Australijczyków domaga się od rządu wypuszczenia z nich wszystkich dzieci. Ich pobyt w obozach nazywany jest "sankcjonowaną przez państwo formą znęcania się nad dziećmi". Do obozów tych nie są wpuszczani dziennikarze.

Autor: mm\mtom / Źródło: Gaurdian, CNN