Atomowa triada w 72 godziny. Rosja zastraszy Amerykę?

Topol odpalony z Plesiecka
Topol odpalony z Plesiecka
mil.ru
W ciągu trzech dni Rosja wystrzeliła dwa międzykontynentalne pociski balistyczne - jeden z lądu, drugi z morzamil.ru

Ubiegłotygodniowa aktywność rosyjskiego lotnictwa była tylko jednym z elementów demonstracji atomowej siły. Prowokacyjne loty i próby rakietowe to część wojny psychologicznej. Kreml dąży do przekonania Zachodu, że jest gotów użyć broni atomowej - choćby na poziomie taktycznym - gdyby duże kraje NATO próbowały przyjść z pomocą wschodnim sojusznikom.

Środa 29 października, Morze Barentsa: wystrzelenie z pokładu atomowego okrętu podwodnego Jurij Dołgoruki międzykontynentalnego pocisku balistycznego Buława.

Czwartek 30 października, Morze Norweskie i Morze Czarne: myśliwce NATO przechwytują sześć rosyjskich bombowców strategicznych Tu-95.

Sobota, 1 listopada, Plesieck w obwodzie archangielskim: wystrzelenie międzykontynentalnego pocisku balistycznego Topol-M.

W ciągu kilku zaledwie dni Rosja pokazała swoje nuklearne oblicze. A dokładniej - jak zauważył Thomas Nilsen, publicysta poświęconego kwestiom bezpieczeństwa norweskiego portalu Barents Observer - przetestowała w nieco ponad 72 godziny całą swoją atomową triadę.

Czym jest atomowa triada? To arsenał broni niekonwencjonalnej złożony z trzech komponentów (podział według kryterium środków przenoszenia głowic jądrowych): morskiego, powietrznego, lądowego. Jeden komponent to bombowce strategiczne przenoszące broń atomową. Drugi to międzykontynentalne pociski balistyczne (ICBM) wystrzeliwane z lądu - z wyrzutni mobilnych lub stałych (silosy). Trzecia część triady to pociski balistyczne wystrzeliwane z pokładu atomowych okrętów podwodnych (SLMB).

Taka triada umożliwia atomowe uderzenie z lądu, morza i powietrza. Uniemożliwia przeciwnikowi zniszczenie całych sił jądrowych w "pierwszym ataku" i daje możliwość odpowiedzenia mu bronią jądrową w "drugim ataku". Posiadanie triady znacząco więc zwiększa potencjał jądrowego odstraszania.

Buława nabrała rozpędu

Strategiczne Siły Morskie są integralną częścią Rosyjskiej Floty, która z kolei jest wydzielonym rodzajem Sił Zbrojnych. Obecnie morski komponent atomowej triady to 10 okrętów podwodnych o napędzie atomowym, uzbrojonych w broń atomową dalekiego zasięgu (SLBM) - to ok. 100 pocisków i przeszło 400 głowic. Z czterech Flot tylko dwie mają broń atomową: Północna (ok. 80 proc.) i Pacyfiku (ok. 20 proc.).

Obecnie trzon tych sił stanowi sześć okrętów klasy Delta IV, ale do 2020 r. główną siłą mają być okręty klasy Borei, których ma być docelowo osiem. Obecnie w służbie są dwa: Jurij Dołgoruki i Władimir Monomach. Aleksander Newski jest zaś jeszcze testowany w stoczni w Siewierodźwińsku.

29 października na Morzu Barentsa wystrzelono międzykontynentalny pocisk balistyczny Buława z pokładu atomowego okrętu podwodnego Jurij Dołgoruki. Pocisk zgodnie z planem spadł na poligon Kura na Kamczatce. "Wystrzelenie międzykontynentalnego pocisku balistycznego Buława charakteryzowało się tym, że okręt podwodny miał na pokładzie komplet pocisków, a strzelanie wykonano po raz pierwszy zgodnie z planem bojowego przygotowania, po wejściu okrętu Jurij Dołgoruki w skład Sił Podwodnych Floty Północnej" - można przeczytać w komunikacie ministerstwa obrony. Wiceminister obrony Jurij Borysow dodał, że wystrzelenie Buławy dało też Rosji okazję do przetestowania systemu wczesnego ostrzegania.

ICBM Buława tuż po wystrzeleniumil.ru

Wszystkie wcześniejsze próby rakietowe Buławy były realizowane w ramach programu konstruktorskich prób systemu. Testy pocisku, będącego odpowiednikiem wystrzeliwanej z wyrzutni lądowych rakiety Topol-M, rozpoczęły się w grudniu 2003 r. i wiele z nich kończyło się niepowodzeniem. Ostatnio sytuacja pod tym względem się poprawiła.

Buława (SS-NX-30 wg klasyfikacji natowskiej) może przenosić jednocześnie sześć samonaprowadzających się na cel głowic nuklearnych na odległość ponad 8 tys. km. Okręt klasy Borej, jakim jest Jurij Dołgoruki, może przenosić 16 Buław, a więc tym samym maksymalnie 96 głowic jądrowych, ale raczej przyjęło się, że okręt nie ma pełnego arsenału. Na ogół jeden lub dwa pociski nie są uzbrojone w głowice bojowe, tak by można było je w każdej chwili przetestować. Tak było w przypadku drugiego nowego okrętu klasy Borej - Władimira Monomacha 10 września, gdy wystrzelony zeń pocisk był jedynym na pokładzie.

Zawrzało na Północy

Powietrzny komponent jądrowego arsenału Rosji to 66 ciężkich bombowców uzbrojonych w samonaprowadzające się pociski rakietowe uzbrojone w głowice atomowe. Trzon dwóch dywizji podległych Dowództwu Lotnictwa Dalekiego Zasięgu Rosyjskich Sił Powietrznych stanowi 55 bombowców Tu-95MS (w natowskiej terminologii Bear). Do tego jest jeszcze 11 Tu-160 (Blackjack). Główna baza lotnictwa strategicznego mieści się w mieście Engels w obwodzie saratowskim w centralnej Rosji.

Tu-95 tankuje w powietrzu z latającej cysterny Ił-78Siły Zbrojne Norwegii

To stamtąd wystartowała co najmniej część samolotów rosyjskich, które postawiły na nogi lotnictwo NATO na skalę niespotykaną od zimnej wojny. W dniach 28-29 października cztery duże formacje samolotów, nie licząc pojedynczych incydentów, poderwały myśliwce Norwegii, Danii, Szwecji, Finlandii, Wielkiej Brytanii, Portugalii, Turcji oraz członków NATO strzegących przestrzeni powietrznej krajów bałtyckich. Do 30 października myśliwce Sojuszu przechwyciły w sumie 26 maszyn rosyjskich. Trzon rosyjskich eskadr stanowiły bombowce strategiczne. Dwa Tu-95 przechwycili Turcy nad Morzem Czarnym, ale najgoręcej było na Dalekiej Północy.

29 października, kilka godzin przed wystrzeleniem Buławy na Morzu Barentsa, z bazy położonej na pobliskim Półwyspie Kola wystartowała eskadra Rosjan: cztery Tu-95 i cztery latające cysterny Ił-78. Kiedy samoloty wleciały nad Morze Norweskie, zbliżając się do przestrzeni powietrznej Norwegii, przechwyciły je dwa norweskie F-16 z bazy w Bodø.

Oprócz tego incydentu Norwegowie odnotowali też zwiększenie liczby bombowców Tu-22 wlatujących z rosyjskiej przestrzeni powietrznej w międzynarodową. Norweskie myśliwce zrobiły zdjęcia bombowcom - widać, że Tu-22 są uzbrojone w pociski manewrujące. Norweskie wojsko, ujawniając te zdjęcia, poinformowało, że w ostatnim czasie było co najmniej kilka przypadków przechwycenia rosyjskich bombowców Tu-22 z rakietami typu cruise. Ale Oslo uważa, że nie ma powodów, by myśleć, że te pociski mają atomowe głowice.

Rosyjski Tu-22 z pociskiem dalekiego zasięgu przeznaczonym do zwalczania okrętów. H-22 mogą przenosić głowice zarówno konwencjonalne, jak i atomoweSiły Zbrojne Norwegii

Rosjanie chwalą się Topolami

Także na Północy, na kosmodromie Plesieck w obwodzie archangielskim, 1 listopada wystrzelono z silosu międzykontynentalny pocisk balistyczny Topol-M. Próba była udana, pocisk raził umowny cel na Kamczatce. "Wystrzelenie jeszcze raz potwierdziło prawidłowość decyzji technicznych, przyjętych przy budowie kompleksu rakietowego Topol-M, jego wysoką bojową efektywność, a także nadzwyczaj wysoką dokładność rażenia celów" - chwali się ministerstwo obrony Rosji.

ICBM Topol-Mmil.ru

Topol-M (natowskie oznaczenie SS-27) wraz ze swą starszą wersją Topol (SS-25) stanowią trzon arsenału Strategicznych Sił Rakietowych. Na uzbrojeniu są jeszcze starsze R-36M2 (SS-18) i UR-100NUTTH (SS-19) oraz nowsze RS-24 Jars. W przeciwieństwie do atomowych sił powietrznych i morskich, lądowy komponent jądrowy stanowi oddzielny rodzaj sił zbrojnych, podlegając bezpośrednio Sztabowi Generalnemu.

Strategiczne Siły Rakietowe składają się z trzech armii rakietowych: 27. Gwardyjskiej Armii Rakietowej (dowództwo we Włodzimierzu), 31. Armii Rakietowej (Orenburg), 33. Gwardyjskiej Armii Rakietowej (Omsk).

Odbudowa arsenału

Z raportu wydanego na początku października przez administrację USA wynika, że po raz pierwszy od zakończenia zimnej wojny wzrosła liczba rosyjskich strategicznych głowic jądrowych w rejonie Morza Barentsa i Morza Białego (przede wszystkim dzięki uzbrojeniu okrętów klasy Borei z Floty Północnej).

Dokładne dane o strategicznym arsenale jądrowym Rosji Amerykanie opublikowali na podstawie informacji otrzymanych od Rosji zgodnie z traktatem rozbrojeniowym START. Według stanu na dzień 1 września 2014 Rosja zwiększyła liczbę rozmieszczonych środków przenoszenia broni atomowej (ICBM, SLBM, bombowce) o 56 (w marcu 2014 było 498, we wrześniu 2013 - 473). Przybyło też rozmieszczonych głowic atomowych do poziomu 1643, podczas gdy w marcu 2014 było 1512, a rok temu 1400.

A trzeba pamiętać, że START nie przewiduje wymiany informacji o taktycznej broni jądrowej.

Gdzie dokładnie przybyło 30 nowych środków przenoszenia i 131 nowych głowic? Przede wszystkim na dwóch nowych okrętach podwodnych klasy Borej. W sumie mogą one przenosić 192 głowice atomowe (32 pociski Buława). Ale wygląda na to, że najprawdopodobniej teraz mają 17 Buław (102 głowice).

Jeśli chodzi o wzmocnienie lądowego komponentu triady, to dwa pociski RS-24 Jars zostały zainstalowane w silosach w Kozielsku w sierpniu 2014. To oznacza osiem nowych głowic. We wrześniu 2014 dowództwo Strategicznych Sił Rakietowych ogłosiło też, że do pułku w Kozielsku do końca roku 2014 dołączą jeszcze dwa pułki mobilnych RS-24 Jars (jeden w Niżnim Tagile, drugi w Nowosybirsku). To oznacza nowe co najmniej 18 pocisków z 72 głowicami. Duża część tego uzbrojenia mogła już być uwzględniona we wrześniowych danych.

Dla porównania, z Traktatu START wynika, że 1 września 2014 Amerykanie mieli 794 rozmieszczone środki przenoszenia broni atomowej (wobec 778 w marcu 2014) i 1642 rozmieszczone głowice jądrowe (wobec 1585 w marcu 2014). USA wciąż więc utrzymują przewagę nad Rosją w pierwszej kategorii, za to w drugiej na prowadzenie wyszli Rosjanie - dokładnie o jedną głowicę. Ale ma to duże znaczenie psychologiczne.

Ostrzeżenie dla Ameryki

Moskwa przypomniała Zachodowi, że Rosja jest wielkim mocarstwem jądrowym. Pokazała krajom skandynawskim, także neutralnym Szwecji i Finlandii, że Daleka Północ jest dla Kremla obszarem priorytetowym (łączy się z tym złożony w mniej więcej tym samym czasie wniosek o rozszerzenie rosyjskiej strefy ekonomicznej w Arktyce).

W prowokacyjnych lotach bombowców Rosjanom chodzi nie tylko o testowanie peryferii NATO. Obecność strategicznych bombowców w połączeniu z próbami rakietowymi międzykontynentalnych pocisków balistycznych to również mocny sygnał ostrzegawczy dla USA, kolejna demonstracja atomowej siły. Ostatnie loty mogą być też częścią ćwiczeń, w których strategiczne bombowce testują ataki nuklearne na określone cele z pozycji nad Atlantykiem i Morzem Północnym.

To kolejne tej jesieni ostrzeżenie atomowe pod adresem USA. We wrześniu rosyjska eskadra, złożona z dwóch bombowców Tu-95, dwóch powietrznych tankowców Ił-78 i osłaniających je dwóch myśliwców MiG-31, została przechwycona przez Amerykanów niedaleko Alaski. Podczas szczytu NATO dwa Tu-95 przeleciały niedaleko Islandii, Grenlandii, a potem północno-wschodniej Kanady, po czym symulowały odpalenie pocisków, mając wtedy w zasięgu m.in. Ottawę i Waszyngton.

Deeskalacja po rosyjsku

Współczesna Rosja nie ma strategii zmiażdżenia Zachodu siłami konwencjonalnymi, jak za czasów ZSRR. Bo w starciu konwencjonalnym - nawet uwzględniając rozbrajanie się krajów NATO - Moskwa nie ma szans. Konwencjonalną przewagę NATO niwelować ma więc arsenał atomowy Rosji.

W 2000 r. Rosja przyjęła nową militarną doktrynę, w której nowością była tzw. koncepcja deeskalacji. Sprowadza się ona do tego, że jeśli Rosja stanie w obliczu ataku konwencjonalnego na dużą skalę, przekraczającego zdolności jej obrony, może zareagować ograniczonym atakiem atomowym, żeby zastraszyć wroga i zmusić do odwrotu.

Od 2000 r. wszystkie wielkie manewry Rosjan zaczynają się od symulacji "ograniczonego ataku atomowego". Tak było choćby podczas ćwiczeń Zapad 2009 i Zapad 2013.

Zapis o "deeskalacji" ma odstraszać USA i ich sojuszników od angażowania się w konflikty, które Rosja uznaje za ważne dla jej obronności. A więc niekoniecznie musi to być klasyczna wojna obrony własnego terytorium. - Nie mogę wykluczyć tego, iż w pewnych okolicznościach zbrojne konflikty lokalne i regionalne mogą przekształcić się w wojnę na wielką skalę. Możliwe nawet, że z użyciem broni atomowej - mówił w 2011 r. w Dumie szef sztabu generalnego gen. Nikołaj Makarow, ostrzegając przed dramatycznym wzrostem możliwości wybuchu konfliktów wzdłuż "całej długości" granicy Federacji Rosyjskiej.

W 2003 r. ministerstwo obrony Rosji rozwinęło zapisy doktryny militarnej. Wydany dokument twierdzi m.in., że skoro USA mogą użyć precyzyjnej kierowanej broni konwencjonalnej dalekiego zasięgu, to Rosja musi mieć możliwość neutralizacji tych środków własnymi środkami dalekiego zasięgu. W 2010 r. zmodyfikowana doktryna militarna zawęziła warunki, w jakich można użyć broni jądrowej. Podczas gdy wersja z 2000 r. pozwalała na jej użycie "w sytuacjach krytycznych dla bezpieczeństwa narodowego Rosji", wersja z 2010 r. ogranicza to do sytuacji, w których "istnienie państwa jest zagrożone". Nie wiadomo jednak, co zapisano w tajnym aneksie do doktryny.

Kolejne poprawki mają być gotowe jeszcze w tym roku. Z głosów dobiegających ze Sztabu Generalnego i kierownictwa resortu obrony wynika, że do doktryny mogą być wpisane szczegółowe warunki prewencyjnego uderzenia jądrowego.

Autor: Grzegorz Kuczyński / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: mil.ru