Zakonnica miała dostarczać dzieci księżom pedofilom. "Odmówiła odpowiedzi na pytania"


Kosaka Kumiko, zamiast opiekować się głuchoniemymi dziećmi, przez lata wysyłała je do księży, którzy molestowali i gwałcili jej podopiecznych. - Miały całą kolekcję głuchoniemych i nienormalnych: od pięcio-, sześcioletnich, aż po 15-letnich - wspominał emerytowany ksiądz, który miał korzystać z procederu. Materiał magazynu "Polska i świat" TVN24.

Zakonnica Kosaka Kumiko przez trzynaście lat przyprowadzała duchownym najbardziej uległe dzieci spośród tych, którymi się opiekowała: te, które najłatwiej było zastraszyć, molestować i zmusić do milczenia. Jedna dziewczynka w końcu pokonała strach i zaczęła mówić, a zakonnica została zatrzymana.

Zadanie: ukrywać gwałty

- Na pierwszym przesłuchaniu wciąż powtarzała że w Instytucie opiekowała się dziećmi, ptaszkami, podsumowując, że robiła tylko legalne, moralne i dobre rzeczy - powiedział Sergio Salinas, pełnomocnik ofiar z organizacji Xumek. - Kiedy prokurator spytał ją o konkrety, czyli o to, czy ktoś miał dostęp do sypialni dzieci, powtórzyła swoją wersję wydarzeń i odmówiła odpowiedzi na pytania pełnomocników ofiar - dodał.

Kosaka Kumiko pochodzi z Japonii. 40 lat temu, razem z całą rodziną emigrowała do Argentyny, gdzie wstąpiła do zakonu i zatrudniła się w tamtejszej siedzibie Istituto Provolo - ośrodka dla głuchoniemych dzieci prowadzonego przez duchownych.

Jak wyszło w końcu na jaw, jej głównym zadaniem miało być ukrywanie gwałtów, na przykład poprzez zakładanie krwawiącym ofiarom pieluch. Jednym z księży, którym pomagała zakonnica, był aresztowany w grudniu dyrektor ośrodka don Nicola Corradi. Za molestowanie dzieci przeniesiono go z Włoch do Argentyny.

- Tu wszyscy wiedzieli, że był oskarżony o pedofilię. Wiedziały to władze ośrodka, wiedziała to kuria w Weronie, wiedział nawet Watykan. Nikt nie pomyślał, że taki człowiek nie powinien już pracować z dziećmi - mówi Sacha Biazzo, reporter śledczy portalu fanpage.it. - Co gorsza, to nie jedyny taki przypadek. Wygląda to tak, jakby włoski Kościół, chcąc zrzucić z siebie winę, rozsyłał pedofilów po całym świecie - twierdzi.

Co najmniej 43 ofiary

O tym, że ośrodek imienia Antonia Provolo wypracował własny system chronienia księży pedofilów i ukrywania gwałtów, świadczą słowa samych oprawców, którzy w ośrodku w Weronie przebywali w latach osiemdziesiątych. - Siostry przyprowadzały nam dzieci do kościoła, na spowiedź - wspominał o. Eligio Piccoli, emerytowany ksiądz, który w przeszłości pracował w Istituto Provolo.

- Miały całą kolekcję głuchoniemych i nienormalnych: od pięcio-, sześcioletnich, aż po 15-letnich. Kiedy je nam zostawiały, żebyś widział co się ze mną działo - dodawał. Jak twierdził, wszyscy księża uprawiali wówczas seks z tymi dziećmi, a gdy przypadki takie wychodziły na jaw, księży wysyłano za granicę.

Według materiałów zebranych przez argentyńskich śledczych, ofiarami było co najmniej 43 dzieci.

Więcej materiałów na stronie magazynu "Polska i świat" TVN24.

Autor: mm//now / Źródło: tvn24

Źródło zdjęcia głównego: tvn24