Arabowie opuszczają Syrię


W związku z trwającymi w Syrii represjami ludności cywilnej państwa arabskie zdecydowały o wycofaniu swoich ambasadorów z tego kraju. Na taki krok zdecydowały się Bahrajn, Kuwejt i Arabia Saudyjska. Z kolei Liga Arabska postanowiła postawić na perswazję, a nie "drastyczne kroki"

- Postanowiliśmy odwołać naszego ambasadora w Syrii na konsultacje i podkreślamy wagę rozsądnych działań - napisał minister spraw zagranicznych Bahrajnu, szejk Chalid ibn Ahmad ibn Muhammad al-Chalifa, na swoim koncie na Twitterze.

Wcześniej na podobny krok zdecydowały się Kuwejt i Arabia Saudyjska. - Postanowiliśmy odwołać naszego ambasadora w Syrii na konsultacje - ogłosił szef kuwejckiego MSZ Muhammad as-Sabah. Dodał, że szefowie dyplomacji krajów Zatoki Perskiej wkrótce spotkają się w celu omówienia sytuacji w Syrii.

Jeszcze w niedzielę na wycofanie swojego ambasadora zdecydowała się Arabia Saudyjska. - To co się dzieje w Syrii, jest dla Arabii Saudyjskiej nie do przyjęcia. Wydarzenia te nie mają żadnego usprawiedliwienia - powiedział król tego kraju, Abdullah.

Nie podejmować "drastycznych kroków"

Z kolei Szef Ligi Arabskiej oświadczył w poniedziałek, że organizacja ta będzie raczej wykorzystywała perswazję, niż podejmie "drastyczne kroki" w celu wywarcia nacisku na władze Syrii, by zaprzestały dokonywania aktów przemocy wobec antyprezydenckich demonstrantów.

Proszę nie oczekiwać, że w celu rozwiązania konfliktu w Syrii zostaną podjęte drastyczne środki; będzie raczej perswazja "krok po kroku". sekretarz generalny Ligi Arabskiej

- Proszę nie oczekiwać, że w celu rozwiązania konfliktu w Syrii zostaną podjęte drastyczne środki; będzie raczej perswazja "krok po kroku" - powiedział dziennikarzom Nabil el-Arabi spytany o to, jakie konkretne działania zamierza podjąć Liga Arabska w związku z sytuacją w Syrii.

- To, co dzieje się w Syrii martwi Ligę i cały świat. Dialog i zakończenie przemocy to jedyne opcje. Protesty i apele o zmiany nie mogą odbywać się na drodze przemocy. Liga Arabska jest pełna nadziei i oczekuje pozytywnej odpowiedzi od Syrii na oświadczenie Ligi - powiedział szef tej panarabskiej organizacji.

W niedzielę Liga Arabska wyraziła "rosnące zaniepokojenie" sytuacją w Syrii i wezwała władze w Damaszku do natychmiastowego zaprzestanie przemocy wobec manifestantów.

Miasto ponownie ostrzelane

Jak na razie jednak żądania Ligii Arabskiej trafiły w próżnię - w poniedziałek rano miasto Dajr az-Zaur (Deir ez-Zor) na wschodzie Syrii, oblegane przez wojska wierne prezydentowi Baszarowi el-Asadowi, zostało ponownie ostrzelane. Tylko w niedzielę w tym oblężonym mieście zginęły co najmniej 42 osoby.

Jak poinformowała agencja Associated Press, powołując się na Lokalne Komitety Koordynacyjne, pomagające w organizacji protestów i śledzeniu przebiegu powstania, w poniedziałek rano w Dajr az-Zaur było słychać odgłosy wystrzałów artyleryjskich i z broni maszynowej.

- Warunki humanitarne w mieście są bardzo złe, ponieważ jest ono oblegane od dziewięciu dni - powiedział jeden z aktywistów, zastrzegając anonimowość w obawie przed represjami. - Brakuje leków, mleka dla dzieci, żywności i benzyny. Miasto jest całkowicie sparaliżowane - dodał.

Syryjskie wojsko szturmowało również o świcie miasto Maarrat an-Numan w północno-zachodniej prowincji Idlib. - Wojsko wkroczyło od wschodu i uniemożliwia mieszkańcom wjazd i wyjazd z miasta - poinformowały Komitety w oświadczeniu.

Krwawe represje

W minionym tygodniu w Syrii zginęło ponad 300 osób. Był to najkrwawszy tydzień w trwającej od marca rebelii przeciwko autorytarnym rządom prezydenta Baszara el-Asada. Przeciwko reżimowi protestują głównie sunnici, którzy stanowią większość ludności kraju. Prezydenta popierają natomiast alawici, którzy stanowią elitę polityczną i militarną Syrii.

Według obrońców praw człowieka, od marca w antyprezydenckich demonstracjach zginęło około 2 tys. osób, w tym wielu w wyniku akcji pacyfikacyjnych syryjskiej armii.

Źródło: PAP