87 zabitych w stolicy Burundi. Kraj znów zagrożony wojną plemienną


Po raz pierwszy od kwietnia w Bużumburze, stolicy wschodnioafrykańskiego państwa Burundi, doszło do krwawych starć. Zginęło w nich 87 osób. Niewielkie zbrojne grupy opozycyjne zaatakowały trzy obozy wojskowe w ponad 300-tysięcznym mieście.

Jak podała w komunikacie armia burundyjska, wśród zabitych jest ośmiu wojskowych sił specjalnych.

Nocne ataki

Według niektórych doniesień medialnych wojsko i policja zabijały w nocy z piątku na sobotę każdego młodego mężczyznę, który pojawił się na ulicy.

Jak podała BBC, mieszkańcy burundyjskiej stolicy położonej nad jeziorem Tanganika nie posłali w sobotę dzieci do szkół, a większość z obawy o bezpieczeństwo nie udała się do pracy.

Podsycanie napięć

Rzecznik burundyjskiego Narodowego Frontu Wyzwolenia, David Nymyeri, zakomunikował, że rebelianci zdobyli 120 karabinów, 43 pistolety automatyczne i 18 moździerzy.

Przedstawiciele ONZ w Burundi oskarżają rząd prezydenta Pierre'a Nkurunziza, że celowo podsyca napięcia etniczne między ludnością Hutu i Tutsi.

Epizod ludobójstwa

Burundi ma za sobą dramatyczny epizod ludobójstwa plemiennego w 1972 roku. Doszło wówczas do wymordowania kilkuset tysięcy ludzi. Najpierw z plemienia Tutsich, a następnie - w odwecie - ludzi z plemienia Hutu (głównie inteligencji).

Kryzys w 10-milionowym kraju narasta ponownie od kwietnia - od momentu kiedy prezydent Nkurunziza wywodzący się z Hutu zmienił konstytucję, aby ubiegać się o ponowny wybór. Trzeci z rzędu.

Autor: asz//plw / Źródło: PAP