7 osób za  5 mln dol.

Aktualizacja:

USA zapłaciły blisko pięć milionów dolarów kaucji za siedmiu swoich obywateli, którzy zostali zatrzymani i oskarżeni w Egipcie o o korzystanie z zagranicznych źródeł finansowania. Wszyscy Amerykanie, którzy pracowali dla organizacji pozarządowych, już wylecieli z kraju.

Kaucja miała wynieść 4,8 mln dol. Egipt ustalił wysokość tej sumy w środę wieczorem i wtedy też zniósł zakaz wyjazdu dla siedmiu Amerykanów. Wśród uwolnionych jest też Sam LaHood, szef egipskiego biura Międzynarodowego Instytutu Republikańskiego z siedzibą w Waszyngtonie, syn amerykańskiego sekretarza ds. transportu Raya LaHooda. Dziewięciu innych obywateli USA również oskarżonych w tej sprawie opuściło Egipt już wcześniej.

W czwartek wieczorem z Amerykanami Egipt opuściło też ośmiu innych pracowników organizacji pozarządowych. Według oficjalnej egipskiej agencji wśród uwolnionych aktywistów był Norweg, Palestyńczyk, trzech Serbów i dwóch Niemców.

Koniec kryzysu?

Zezwolenie na opuszczenie przez Amerykanów Egiptu zakończyło najgorszy od 30 lat kryzys w relacjach między Kairem a Waszyngtonem. Sprawa zatrzymania pracowników amerykańskich NGO postawiła pod znakiem zapytania kwestie dalszej pomocy finansowej USA dla Egiptu, która rocznie sięga 1,5 miliarda dolarów.

Waszyngton przyjął z zadowoleniem wypuszczenie Amerykanów z Kairu, oświadczył jednak, że decyzja w sprawie dalszego udzielania pomocy finansowej Egiptowi nie została jeszcze podjęta. - Wyjazd naszych ludzi (z Egiptu) nie rozwiązuje sprawy (sądowej) oraz szerszych kwestii związanych z NGO - powiedziała rzecznika Departamentu Stanu USA Victoria Nuland. - Jesteśmy nadal głęboko zaniepokojeni prześladowaniem organizacji pozarządowych w Egipcie i ostatecznym wynikiem postępowania sądowego - dodała.

Według Nuland decyzja szefowej amerykańskiej dyplomacji Hillary Clinton w sprawie dalszych amerykańskich subwencji dla Egiptu zależeć będzie od tego, czy spełni on pewne wymogi stawiane państwom demokratycznym.

Nasz wspólny wróg

Amerykanie, którzy pracowali w Egipcie dla organizacji pozarządowych, zostali aresztowani w grudniu pod zarzutem korzystania z zagranicznego finansowania. Oprócz nich zatrzymano jeszcze aktywistów innego pochodzenia. W sumie zarzuty przedstawiono 43 osobom, w tym 16 Amerykanom. W niedzielę sąd odroczył sprawę do 26 kwietnia, a przełożenie jej zinterpretowano jako zwłokę, która miała pozwolić na znalezienie dyplomatycznego rozwiązania tej sprawy.

Aktywistów oskarżono także o podburzanie ludności przeciw władzom w Kairze, wspieranie wybranych partii oraz brak właściwych licencji na prowadzenie działalności. Według CNN, licencje te NGO otrzymały jeszcze za rządów Mubaraka.

W ostatnich dniach "New York Times" i CNN oskarżyły rząd w Kairze o podsycanie antyamerykańskich nastrojów, czego wyrazem miałaby być sprawa wytoczona pracownikom NGO. Egipskie władze, kontrolowane przez wojskowych, mają próbować zjednoczyć podzielony naród wokół hasła "stawiamy czoło cudzoziemcom". W czwartek zachodni dyplomata w rozmowie z Reuterem powiedział, że wytoczenie procesu zagranicznym aktywistom mogło być próbą odwrócenia uwagi od załamującej się egipskiej gospodarki.

Źródło: PAP