139 godzin pod gruzami

Aktualizacja:
Po trzęsieniu ziemi - powódź?
Po trzęsieniu ziemi - powódź?
APTN/EPA
Po trzęsieniu ziemi - powódź?APTN/EPA

Padające od kilku dni ulewne deszcze stwarzają zagrożenie powodziowe na zniszczonym przez niedawne trzęsienie ziemi obszarze w płd-zach. Chinach. Podmywają one zbocza i powodują osuwiska przegradzające wezbrane rzeki. Tymczasem pod gruzami zniszczonych po trzęsieniu domów ratownicy wciąż odnajdują żywych ludzi.

Informując o nowych zagrożeniach oficjalna chinska agencja prasowa Xinhua napisała, że mogą one "pogłębić katastrofę" humanitarną, spowodowaną przez potężne, poniedziałkowe trzęsienie o sile 7,9 stopnia w skali Richtera.

Agencja poinformowała o osunięciu ziemi, błota i skał na jedno z miast w prowincji Gansu, graniczącej ze zniszczoną przez trzęsienie prowincją Syczuan. Błotna lawina zniszczyła i porwała pojazdy podała w niedzielę rano czasu lokalnego (w sobotę przed północą czasu polskiego) Xinhua, nie precyzując liczby ofiar ani nazwy miejscowości.

Agencja informuje, że nieustanne ulewy, wichry i powódź zniszczyły także miasteczka namiotowe zamieszkiwane przez ofiary trzęsienia i grożą podmyciem fundamentów domów.

Sytuację pogarszają powtarzające się wstrząsy wtórne, których naliczono już 150 od czasu głównego, poniedziałkowego trzęsienia. Ostatnie, bardzo silne wstrząsy wtórne, o mocy 6,1 stopnia w skali Richtera, wystąpiły w niedziele wczesnym rankiem czasu lokalnego i odczuwalne były m.in. w mieście Jiaangyou w prowincji Syczuan.

 
Żołnierze na zablokowanej drodze w Wenchuan/EPA EPA/PAP

Wstrząsy i ulewy spowodowały znaczne osunięcia ziemi i skał do koryta rzeki Qinzhu w pobliżu miasta Qingchuan w prowincji Syczuan. Jej wezbrane wody utworzyły sztuczne jezioro o objętości 10 mln metrów sześciennych, zagrażające rozlaniem się na długości 40 kilometrów. Tysiące mieszkańców ucieka w popłochu z zagrożonego regionu na wyżej położone obszary - informują świadkowie.

Podobna sytuacja panuje w pobliżu miasta Beichuan, gdzie osuwiska również przegrodziły koryto rzeki, a wezbrane wody grożą w każdej chwili zalaniem niżej położonych obszarów. Dodatkowe niebezpieczeństwo stwarzają stare tamy i zapory, których fundamenty mogły zostać naruszone w trakcie poniedziałkowego trzęsienia.

Ciągle są żywi

Ratownicy ciągle znajdują żywych
Ratownicy ciągle znajdują żywychReuters/zdj.EPA

Tymczasem w południowo-zachodniej części Chin wciąż trwa akcja ratunkowa po poniedziałkowym trzęsieniu ziemi. - Do soboty spod ruin zniszczonych budynków udało się uratować co najmniej 63 osoby, które niezwykłym zbiegiem okoliczności przeżyły kataklizm - podała w niedzielę rano oficjalna chińska agencja Xinhua.

Zdecydowana większość, bo aż 56 uratowanych, to mieszkańcy miasta Yingxiu w okręgu Wenchuan w prowincji Syczuan, w którym znajdowało się epicentrum trzęsienia o sile 7,8 stopnia w skali Richtera. Po północy czasu miejscowego, a więc już w niedzielę, po 124 godzinach od kataklizmu, wydobyto tam kolejną, 57. żywą osobę - młodą kobietę. Według wcześniejszych szacunków, w mieście tym mogło zginąć aż 7,7 tys. osób, to jest ponad trzy czwarte z łacznej liczby ok. 10 tys. mieszkańców.

 
Ratownicy zbierają plecaki uczniów szkoły w Shifang, ofiar trzęsienia/EPA EPA/PAP

Kolejne sześć uratowanych osób to mieszkańcy innych regionów - okręgu Beichuan, miast Shifang i Dujiangyang. Po północy w Dujiangyang ekipa rosyjskich ratowników wyciągnęła spod gruzów 61-letnią kobietę, która jest pierwszą osobą uratowaną przez ekipy przybyłe z zagranicy. Spędziła ona w rumowisku 127 godzin. Dwie godziny później, a więc po 129 godzinach, spod ruin bloku mieszkalnego w tym samym mieście udało się uwolnić 46-letniego Zhang Xiaopinga.

Tymczasem w zawalonym szpitalu w prowincji Syczuan na południowym zachodzie Chin ekipy ratunkowe znalazły w niedzielę pacjenta, który przeżył pod gruzami 139 godzin, to jest niespełna sześć dób.

Jak podała oficjalna chińska agencja prasowa Xinhua, Tang Xiong został wydobyty spod gruzów przez ratowników w mieście Beichuan w północnej części prowincji. Według agencji, Tang był "tylko lekko zadrapany".

Tragiczny bilans

Wszystkie te przypadki graniczą z cudem, bo według ekspertów szanse na przeżycie pod gruzami dłużej niż 72 godziny są bardzo znikome. Prowadzone w setkach miejsc akcje ratownicze tylko sporadycznie kończą się szczęśliwie. Przeważnie spod gruzów wydobywane są ludzkie ciała.

Według obliczeń rządowego biura ds. sytuacji nadzwyczajnych liczba zabitych może wynieść nawet 50 tys., chociaż dotychczas ustalono, że z całą pewnością zginęło ponad 32 tys. osób.

Źródło: PAP, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: APTN/EPA